Reklama

Wspomnienie z rekolekcji w Czerniewicach

Mamo, połóż się pod choinkę…

Jest piątkowy wieczór. Za oknem zimno, deszczowo. Przed chwilą skończyła się Msza św. Zasiadam w kręgu ok. 60 osób - uczestników rekolekcji zorganizowanych w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnień w Toruniu-Czerniewicach. Są wśród nich tacy, którzy przeżywają je po raz pierwszy, bo właśnie rozpoczęli leczenie, są też i ci, dla których są to już 5., 10., 15. rekolekcje. Czerniewice stały się dla nich drugim domem, symbolem odzyskanego życia: trzy razy w ciągu roku (w marcu, czerwcu i październiku) przyjeżdżają tu na rekolekcje, a jeśli pozwala na to odległość - spotykają się na coniedzielnej Eucharystii

Niedziela toruńska 48/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Całością „dowodzi” Janusz, wspierany przez żonę, Irenę. Choć od kilkunastu lat nie wziął do ust kropli alkoholu, przedstawiając się dodaje: alkoholik. Bo taka jest brutalna prawda: raz wpadłszy w ten nałóg, jest się alkoholikiem - pijącym lub niepijącym - do końca życia. Wystarczy chwila słabości i piekło powraca.
Na historię życia Janusza składają się etapy: dzieciństwo i młodość, potem 19 lat nałogowego picia, wreszcie - 14 lat abstynencji. Janusz, niesiony miłością i modlitwą najbliższych, nie tylko wyrwał się z nałogu, lecz bardzo szybko zrozumiał, że najlepszym pomysłem na kolejne lata życia jest służenie pomocą osobom zniewolonym przez alkohol. Oparcie dla swoich projektów znalazł w ośrodku w Czerniewicach; we współpracy z tutejszym personelem w lutym 2000 r. zorganizował rekolekcje dla alkoholików. Pomysł najwyraźniej „chwycił”; obecne rekolekcje, co zauważam w skrupulatnie prowadzonej kronice, są 24. Otwartość dyrekcji ośrodka pozwoliła też na to, że pacjenci mają kapelana, który co niedzielę sprawuje Eucharystię dla nich i ich poprzedników.

„Absolwenci”

Reklama

Zaczyna się spotkanie. Nosi ono tytuł: „Moje życie - refleksje i oczekiwania”. Janusz zachęca do przedstawiania się, opowiedzenia o sobie. Po krótkim milczeniu znajdują się pierwsi odważni. „Marian, alkoholik, 14. rekolekcje”; „Rysiek, alkoholik, 12. rekolekcje”; „Kazik, alkoholik, 6 lat trzeźwości”. Widać, że ciężar przełamania milczenia biorą na siebie ci, których nazywa się tu niekiedy „absolwentami”. To ci, którzy w przeszłości przebyli leczenie w ośrodku, trwają w trzeźwości oraz nadal biorą udział w rekolekcjach i spotkaniach. Ci ludzie czują potrzebę złożenia świadectwa o tym, co ich spotkało. Widać małżeństwa, a nawet dzieci; niektórzy „absolwenci” zabierają na rekolekcje swoje rodziny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tutaj trafia się dzięki komuś…

Reklama

…mówi Krzysztof. Trzeba kogoś, kto nie pozostawi alkoholika samemu sobie, kto zachęci, zaprosi, a najczęściej zmusi, postawi twarde ultimatum. Rzadko się zdarza, aby alkoholik sam podjął decyzję, że potrzebuje leczenia. „Ja nie mam żadnego problemu z piciem. To ty idź się leczyć” - oto najczęstsza postawa tych, którzy zbyt często zaglądają do kieliszka.
Przypomina mi się, jak kiedyś Janusz, parafrazując słowa paralityka z Ewangelii św. Jana, powiedział: „Panie, nie mam człowieka, który by mi pomógł”. Janusz do dzisiaj wspomina Janka, który w 1994 r. zaproponował mu wspólny wyjazd na rekolekcje do Pelplina. Tam właśnie zaczął się jego powrót do trzeźwości, żony i dzieci, normalnego życia.
A mnie przychodzi do głowy, że to, co mówi Krzysztof, to tylko jedna strona medalu. Druga jest o wiele bardziej ponura. Co sprawia, że ludzie w ogóle trafiają do takich ośrodków jak ten? Dlaczego popadają w alkoholizm? Czyż nie jest to m.in. wynik swoistego „terroru picia”, którego na imieninach, weselach, stypach doświadcza chyba każdy Polak? Któż z nas nie był nigdy zmuszany do wypicia „chociaż jednego kieliszka”? Kto z tych, którzy powiedzieli, że nie, że dziękują, nie usłyszał jakiegoś przykrego komentarza? Tę zabójczą obyczajowość najlepiej wyraża znana przyśpiewka: „A kto z nami nie wypije, niech…” - i tu następują bardziej lub mniej dowcipne zakończenia.
Ludzie, z którymi siedzę w kręgu, stanowią żywe oskarżenie dla polskiej obyczajowości, która nie akceptuje postaw abstynenckich. Sytuacja trzeźwiejącego alkoholika na jakiejkolwiek imprezie towarzyskiej jest rzeczywiście nie do pozazdroszczenia. Dla współbiesiadników jest on jakimś dziwakiem, wywołującym niezrozumienie i ironiczne komentarze; obiektem niewybrednych zachęt. Jeśli znajdzie w sobie dość siły, by odmówić - jest uratowany. Jeśli nie - przepadł. Rozbawieni sąsiedzi nie rozumieją, że dla niego każda kropla alkoholu oznacza powrót do piekła.
Do ośrodków odwykowych rzeczywiście trafia się dzięki komuś…

Trzeźwienie to łaska

Reklama

Prowadzący rekolekcje Ksiądz Marian proponuje przerywnik - rozważenie tajemnicy Różańca. Przed chwilą, podczas homilii, mówił o Szawle, który spotkał Jezusa i stał się nowym człowiekiem, zdolnym do zaniesienia Dobrej Nowiny aż na krańce świata. Mówił do uczestników w niezwykle osobisty sposób, podkreślając, że i on czuje się takim Szawłem, którego Jezus kiedyś podniósł z upadku.
Kolejne osoby dobitnie podkreślają, że mocy do powstania z nałogu nie znalazły w sobie. - Swoje przeistoczenie zawdzięczam wyłącznie Panu Bogu. Całą moją zasługą jest to, że uchwyciłam się wyciągniętej do mnie ręki… Trzeźwienie jest łaską - mówi Maryla, alkoholiczka. Dla Małgorzaty przeżyte kilka lat temu rekolekcje stały się nie tylko zwrotem ku trzeźwości, lecz również początkiem drogi ku Bogu. - To była zarówno terapia, jak i powrót do utraconej wiary. Dziś modlitwa pomaga mi przezwyciężyć wszelkie trudności - mówi.
Kazik opowiada, jak po śmierci żony wpadł w „ciągi” alkoholowe. - W nielicznych chwilach świadomości wołałem: „Boże, ratuj!”. I Bóg wysłuchał mnie na samym dnie - mówi. - Trafiłem do szpitala psychiatrycznego, tam wyspowiadałem się u kapłana, który na zakończenie spowiedzi powiedział: „Kazik, ty już powstałeś”. Wtedy pojawiła się we mnie nadzieja, chęć życia. Dyrektor szpitala doradził mi leczenie w Czerniewicach. Tu na nowo nauczyłem się żyć. W wieku 75 lat narodziłem się na nowo. Dziś mam 81 lat i staram się nieść dalej to dobro, którego doznałem. I wiem, że nigdy nie jest za późno na to, by być szczęśliwym.

Droga pełna upadków

W kręgu siedzi sporo osób młodych. To do nich zwraca się Rysiek: - Patrzę na was i zastanawiam się, dlaczego nie zacząłem trzeźwieć wcześniej, kiedy jeszcze byłem młody… Wy macie szczęście - bardzo wcześnie dostaliście swoją szansę.
Ale nie jest to szansa z gatunku tych, gdzie każdy los wygrywa. Wojtek przedstawia się jako „alkoholik z wpadkami”. - Mam za sobą 3-tygodniową abstynencję, przedtem „zapiłem”. Dziś, w wyniku sprzeczki w domu, niewiele brakowało, a nie przyjechałbym na terapię.
- Po terapii próbowałem „picia kontrolowanego”, ale nic z tego nie wyszło - dodaje Michał. - Nie piję dopiero od 2 miesięcy i jest mi z tym bardzo dobrze. Muszę jednak pamiętać o tym, co się stało i nieustannie być czujnym.

Największy poszkodowany

Mają świadomość zła wyrządzonego rodzinie. Ale często żony, mężowie, dzieci alkoholików przyznają, że i oni musieli się wiele nauczyć. - Przestałam się uważać za kogoś lepszego - mówi Irena. Inna z żon, Halina, wspomina: - Nie potrafiłam kochać męża twardo, np. odciąć go od pieniędzy. Moja nadopiekuńczość sprawiła, że brnął dalej w nałóg. Wreszcie zmuszona byłam „wyprowadzić” go z domu do piwnicy. Serce mi się krajało, ale czułam, że muszę dać mężowi posmakować dna. A syn, wówczas 8-letni, zanosił tacie listy, w których tłumaczył mu, dlaczego nie może spać w domu.
- Wyszłam z terapii 24 grudnia - opowiada Grażyna. - Powiedziałam dzieciom, że nie mam dla nich upominku. Usłyszałam: „Mamo, to ty połóż się pod choinkę!”.

Czas nawrócenia

Opowieści, przeplatane modlitwą, trwają prawie 2 godziny. Jedni mówią więcej, inni poprzestają na wymienieniu imienia z dodatkiem: alkoholik. To jedno słowo znaczy, że odnieśli pierwsze zwycięstwo: uznali, że nie radzą sobie z alkoholem, że potrzebują wsparcia - nie kompanów od kieliszka, lecz tych, którzy z jednej strony nie pochwalą ich za to, że pobłądzili, a z drugiej - wyciągną rękę, by pomóc wrócić do normalnego, trzeźwego życia.
Czas na spoczynek. Pacjenci ośrodka wracają do pokojów. Jutro i pojutrze czeka ich wypełniony po brzegi czas ćwiczeń duchowych. Dla wielu z nich będzie to pierwszy od lat znak krzyża, pierwsza świadomie wypowiedziana modlitwa, pierwsza od kilkunastu lat spowiedź. Będą się działy prawdziwe cuda - na przekór tym, którzy twierdzą, że cudów nie ma.

PS. Łącznie w październikowych rekolekcjach w Czerniewicach wzięło udział - w całości lub części programu - ponad 150 osób. Bogu niech będą dzięki!

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zakłócenia na lotniskach w Brukseli, Londynie i Berlinie z powodu cyberataku

2025-09-20 10:50

[ TEMATY ]

lotnisko

Adobe Stock

Minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski oznajmił w sobotę, że nie ma obecnie sygnałów o zagrożeniu dla lotnisk w Polsce.

Atak na firmę Collins Aerospace sparaliżował automatyczne systemy, przez co procedury związane z odprawą pasażerów i wpuszczaniem ich na pokład można było przeprowadzać tylko ręcznie.
CZYTAJ DALEJ

Patron Dnia: Św. Andrzej Kim Taegon, pierwszy koreański kapłan

[ TEMATY ]

Św. Andrzej Kim Taegon

zdjęcie na licencji CC-0/materiał vaticannews.va/pl

Św. Andrzej Kim Taegon

Św. Andrzej Kim Taegon

Św. Andrzej Kim Taegon – pierwszy koreański kapłan, oraz towarzysze – pierwsi od czasów średniowiecza święci kanonizowani poza Rzymem – pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego. 20 września przypada wspomnienie męczenników koreańskich. Zostali kanonizowani 6 maja 1984 r. przez św. Jana Pawła II. Relikwie św. Andrzeja Kim Taegona znajdują się w sanktuarium Mirinae w diecezji Suwon, zaś pozostałych męczenników w innych miejscach. Św. Andrzej Kim Taegon jest patronem kleru koreańskiego.

Wszyscy należeli do jednego z najmłodszych Kościołów – Kościoła koreańskiego, którego historia zaczęła się dopiero u schyłku XVIII wieku, kiedy grupa młodych uczonych koreańskich po raz pierwszy spotkała się z chrześcijaństwem, studiując europejską literaturę. Ich zainteresowanie wynikające początkowo jedynie z ciekawości, przerodziło się z czasem, pod wpływem łaski, w wiarę. Kiedy odkryli znaczenie chrztu świętego, wysłali jednego spośród swego grona do Pekinu, aby tam właśnie przyjął ten sakrament. Dla izolowanych przez wieki Koreańczyków Pekin był jedynym miastem, do którego raz w roku mogli się udać, aby zapłacić podatek. To przy okazji tych wizyt dotarły do Korei chrześcijańskie księgi. Po powrocie do ojczyzny Piotr, bo takie imię otrzymał na chrzcie wysłaniec, udzielił tego sakramentu pozostałym uczonym, dając początek Kościołowi koreańskiemu. Był to bodajże jedyny przypadek w historii Kościoła, kiedy jakiś naród przyjął Ewangelię nie od zagranicznych misjonarzy, ale od własnych braci i to świeckich.
CZYTAJ DALEJ

Abp Przybylski na kongresie w Wieluniu: Eucharystia jest potrójnym źródłem

2025-09-20 21:11

[ TEMATY ]

Wieluń

kongres eucharystyczny

abp Andrzej Przybylski

Maciej Orman/Niedziela

– Eucharystia jest źródłem życia, miłości i siły społecznej – powiedział abp Andrzej Przybylski. 20 września metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. w kolegiacie Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Wieluniu podczas kolejnej stacji IX Kongresu Eucharystycznego w archidiecezji częstochowskiej, zorganizowanego z okazji 100-lecia Kościoła częstochowskiego.

W homilii abp Przybylski przypomniał, że nasza dusza, podobnie jak organizm, potrzebuje pożywienia, którym jest Eucharystia. – Kiedy przestaniemy jeść, przestaniemy żyć – zaznaczył hierarcha. Akcentował, że życie Kościoła i każdej wspólnoty zaczyna się od Eucharystii. Zauważył, że nieprzyjmowanie Chleba eucharystycznego prowadzi do utraty życia wiecznego. – Wszystkie lekarstwa kiedyś zawiodą, ale jest jeszcze jedno niezawodne lekarstwo na życie wieczne – Eucharystia – podkreślił metropolita katowicki.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję