Reklama

A jeśli komu droga otwarta do nieba, tym co służą ojczyźnie...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Te słowa z Pieśni XII Jana Kochanowskiego na pewno można przypisać wspaniałej kobiecie, Teresie Staniowskiej, która niedawno została pośmiertnie odznaczona przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi na rzecz przemian demokratycznych w Polsce.
Kim była ta skromna kobieta, która nigdy nie zabiegała o sławę, a której życie było jak czysty strumień, jak wzorzec uczciwego, prawdziwie chrześcijańskiego i patriotycznego życia?
Teresa urodziła się w Puławach w 1941 r. w rodzinie inteligenckiej o patriotycznych tradycjach. Matka była nauczycielką a ojciec, Paweł Głos, wojskowy, kawaler Orderu Virtuti Militari zginął w obozie koncentracyjnym, gdy Teresa była jeszcze niemowlęciem.
Ukończyła psychologię na KUL-u a następnie pracowała w bibliotece i Domu Kultury w Puławach. W 1977 r. rozpoczęła pracę jako psycholog zakładowy w Spółdzielni Inwalidów Przemysłu Dziewiarskiego „Anka” w Częstochowie. Wybrała to miejsce pracy świadomie, była tam bardzo potrzebna, bo połowę 600-osobowego zakładu stanowili niepełnosprawni. Im poświęciła się całkowicie, dzieliła się nie tylko swoją wielką wrażliwością i fachowością, ale także materialnie, choć pensję, tak jak większość pracujących tam inwalidów, miała niewielką. Odwiedzała chorych (dla niektórych była jedyną opiekunką), organizowała turnusy rehabilitacyjne, wyjazdy dzieci na wakacje i zimowiska. W ogóle nie myślała o sobie poświęcając się całkowicie najbiedniejszym. A przecież miała jeszcze rodzinę, męża i malutką córkę Monikę.
Właściwa próba charakteru i heroicznej odwagi przyszła na początku stanu wojennego. W poniedziałek, 14 stycznia 1981 r., Teresa pełniąca funkcję przewodniczącej Komitetu Zakładowego „Solidarności” przyszła rano do pracy o szóstej. Prezes spółdzielni zwołał naradę, na której została powiadomiona, że działalność związku została zawieszona, że nie wolno organizować strajków, zgromadzeń itd. Wyraziła dezaprobatę wobec tego stanu rzeczy a następnie, wbrew przepisom stanu wojennego, zwołała zebranie Komisji Zakładowej i poleciła przeprowadzić konsultacje z załogą, po czym mając za sobą jej większość, podjęła decyzję o strajku i stanęła na jego czele. Zakład został oflagowany, ludzie nosili biało-czerwone opaski, porządku strzegli związkowcy a do zakładu nikt nie był wpuszczany.
Te dramatyczne godziny Teresa Staniowska tak opisywała w audycji nagranej w studiu radiowym „Niedzieli”. „Zomowcy podeszli do bramy i zażądali jej otwarcia. Odpowiedziałam, że nie otworzymy. Zagrozili, że będą strzelać. Strzelajcie - powiedziałam. Stanęłam w drzwiach i pomyślałam, że się nie odważą. (...) Podszedł pułkownik WP i powtórnie zażądał otwarcia drzwi i znów dostał odmowną odpowiedź. Zaproponował, że przyjdzie za pół godziny”. Ten stan rzeczy trwał kilka godzin. Po 21.00 przed spółdzielnię podjechały w dużej sile oddziały wojska i milicji. Kierującego tą akcją oficera wpuszczono dopiero po okazaniu specjalnego upoważnienia od legalnej władzy, wojewody częstochowskiego. Oficer wspólnie z prezesem spółdzielni i Teresą Staniowską obszedł zakład, polecił zdjąć flagi i odwołać straż związkową. Na teren zakładu weszły służby specjalne i wjechały wozy bojowe. Teresę Staniowską wyprowadzono pod bronią i aresztowano. Została skazana na 3 lata więzienia i 2 lata utraty praw publicznych. Na rozprawie pojawili się inwalidzi z „Anki”. Można by zapytać, czy był sens oporu? Czy warto było zostawić męża i kilkuletnią córkę i iść świadomie do więzienia. Czy w dłuższej perspektywie ten akt oporu był opłacalny? Dla mnie odpowiedź jest oczywista. Ten akt oporu słabej i właściwie bezbronnej kobiety, która potrafiła dzięki swojemu autorytetowi wśród załogi przez cały dzień wiązać siły wojskowe i milicyjne, stał się przykładem dla innych, że nie można się poddawać, lecz w trudnych chwilach pozostawać wiernym ideałom „Solidarności”. Było to nasze małe częstochowskie Westerplatte, na szczęście bezkrwawe.
Teresa stała się dla wielu wzorem prawego i odważnego postępowania.
W więzieniach Lublińca, Fordonu, Grudziądza i Krzywańca spędziła półtora roku. I w więzieniu dała przykład wspaniałej postawy. W Fordonie uczestniczyła w sześciodniowej głodówce w obronie pobitych w więzieniu 18-letnich dziewcząt, które złapano w Bydgoszczy na rozlepianiu ulotek. Wspólnie z koleżankami, współwięźniarkami politycznymi, organizowała modlitwy, kształcenie młodych więźniarek kryminalnych, zachęcała je do uczestnictwa w Mszach św. Rozłąka z mężem i 7-letnią córeczką była dla Teresy bardzo trudna, ale traktowała ją jako ofiarę z wielkiej wartości, jaką jest rodzina, na rzecz wartości jeszcze większej, jaką jest Ojczyzna.
Po wyjściu z więzienia Teresa nie mogła wrócić do pracy, była szykanowana i inwigilowana. W końcu wróciła do „Anki”, choć odebrano jej stanowisko psychologa zakładowego.
Pamiętam, jak zjawiła się w 1982 r. na jednym z dyżurów Diecezjalnego Komitetu Pomocy Bliźniemu w parafii pw. Świętej Rodziny z wcale niemałą sumą pieniędzy zebraną wśród niemajętnych inwalidów i przekazała ją dla innych, aresztowanych i szykanowanych. Zrobiła to z uśmiechem i taką godnością, której się nie zapomina. I obiecała przychodzić regularnie w przyszłości, z czego oczywiście się wywiązała.
W roku 1989, kiedy Klub Inteligencji Katolickiej w Częstochowie po ośmiu latach przerwy wznowił swą działalność, Teresa włączyła się w jego prace, prowadząc sekcję wiedzy religijnej, wygłaszając liczne referaty, zawsze świetnie przygotowana, kompetentna, mówiąca pięknym językiem a przede wszystkim jak zawsze skromna, uśmiechnięta, gotowa pomagać wszystkim zawsze i wszędzie.
Ostatni okres jej życia, naznaczony kilkumiesięcznym cierpieniem spowodowanym chorobą nowotworową pokazał znowu jej niezwykły charakter i ufność w Bożą opiekę. Myślała wtedy nie o sobie, lecz przede wszystkim o rodzinie, która powiększyła się już o wnuczkę Marysię.
Teresa Staniowska zmarła w lipcu 2004 r., została pochowana na cmentarzu św. Rocha. Na jej pogrzeb w rodzinnej parafii św. Antoniego, w której pozostawiła po sobie piękne wspomnienie działając we wspólnotach modlitewnych i prowadząc działalność charytatywną, przyszło bardzo wielu ludzi. Zasłużyła sobie na tę manifestację jak mało kto, swoją skromnością, dobrocią, wrażliwością na potrzeby najbiedniejszych, ale także niezwykłym poczuciem odpowiedzialności i odwagą w bardzo trudnych czasach stanu wojennego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Głos Boga jest pierwszym źródłem życia

2025-04-06 15:07

[ TEMATY ]

sanktuarium Otyń

Wielkopostne czuwanie kobiet

Karolina Krasowska

Wrażenie podczas spotkania robił kościół pełen kobiet

Wrażenie podczas spotkania robił kościół pełen kobiet

„Córka Głosu” – pod takim hasłem w sanktuarium w Otyniu odbyło się wielkopostne czuwanie dla kobiet.

Był czas na konferencję, modlitwę wstawienniczą, adorację Najświętszego Sakramentu i oczywiście Eucharystię. Czuwanie, które odbyło się 5 kwietnia, poprowadziła Wspólnota Ewangelizacyjna „Syjon” wraz z zespołem, a konferencję skierowaną do pań, które wyjątkowo licznie przybyły tego dnia na spotkanie, wygłosiła Justyna Wojtaszewska. Liderka wspólnoty podzieliła się w nim osobistym doświadczeniem swojego życia. – Konferencja jest zbudowana na moim świadectwie życia kobiety, która doświadczyła nawrócenia przez słowo Boże i która każdego dnia, kiedy to słowo otwiera, zmienia przez to swoją rzeczywistość. Składając swoje świadectwo chciałam zaprosić kobiety naszego Kościoła katolickiego do wejścia na tą drogę, żeby nauczyć się życia ze słowem Bożym i tak to spotkanie dzisiaj przygotowaliśmy, żeby kobiety poszły dalej i dały się zaprosić w tą zamianę: przestały analizować, zamartwiać się, tylko, żeby uczyły się tego, że głos Boga jest pierwszym źródłem życia, z którego czerpiemy każdego dnia. Taki jest zamysł tego spotkania, dlatego nazywa się ono „Córka Głosu” – mówi liderka Wspólnoty Ewangelizacyjnej „Syjon”.
CZYTAJ DALEJ

Przeżył 95 dni na morzu, dziś mówi: "Niech wszyscy wiedzą, że Bóg jest wielki"

2025-03-28 21:31

[ TEMATY ]

świadectwo

aciprensa/zrzut ekranu YT

"Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że Bóg jest wielki. Bóg jest piękny. Bóg chce, żebyśmy wszyscy się modlili, mieli miłość w sercach, pomagali sobie nawzajem" – takie jest życzenie Máximo Napa Castro – znanego jako "Gatón" – peruwiańskiego rybaka, który nigdy nie stracił wiary, nawet kiedy utknął na morzu na 95 dni, aż w końcu został uratowany u wybrzeży Ekwadoru.

Maximo przyznaje, że nigdy nie przeczytał Biblii, co teraz chce zrobić, jak tylko zdobędzie trochę pieniędzy. Teraz stracił łódź, która zapewniała mu codzienne utrzymanie.
CZYTAJ DALEJ

Franciszek i s. Francesca - nieoczekiwane spotkanie papieża z 94-letnią zakonnicą

2025-04-06 17:32

[ TEMATY ]

spotkanie

Watykan

papież Franciszek

Bazylika św. Piotra

s. Francesca

Włodzimierz Rędzioch

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Siostra Francesca Battiloro przeżyła największą niespodziankę swojego życia w wieku 94 lat, z których 75 lat spędziła jako wizytka za klauzurą. „Poprosiłam Boga: 'Chcę spotkać się z papieżem'. I tylko z Nim! Nikt inny... Myślałam, że to niemożliwe, ale to Papież przyszedł się ze mną spotkać. Wygląda na to, że kiedy Go o coś proszę, Pan zawsze mi to daje...”. Podczas pielgrzymki z grupą z Neapolu, s. Francesca Battiloro, siostra klauzurowa modliła się dzisiaj w Bazylice św. Piotra, gdy nagle spotkała papieża.

Zakonnica, która wstąpiła do klasztoru w wieku 8 lat, złożyła śluby w wieku 17 lat, w czasie, gdy jej życie było zagrożone z powodu niedrożności jelit. Dziś opuściła Neapol wczesnym rankiem z jednym pragnieniem: przeżyć Jubileusz Osób Chorych i Pracowników Służby Zdrowia w Watykanie. Wraz z nią przyjechała grupa przyjaciół i krewnych. Poruszająca się na wózku inwalidzkim i niedowidząca siostra Francesca - urodzona jako Rosaria, ale nosząca imię założyciela Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny św. Franciszka Salezego, który, jak mówi, uzdrowił ją we śnie - chciała przejść przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra. Biorąc pod uwagę jej słabą kondycję, pozwolono jej przeżyć ten moment całkowicie prywatnie, podczas gdy na Placu św. Piotra odprawiano Mszę św. z udziałem 20 000 wiernych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję