Reklama

Miłość ma barwy pamięci

Zapętlony w „brewiarzu”

Niedziela przemyska 27/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W zakończonym już Roku Kapłańskim odbyło się przynajmniej kilka spotkań związanych z naukowymi dociekaniami na temat kondycji kapłanów i kapłaństwa, powodów spadku liczby powołań i tym podobnych. Osobiście, nie roszcząc pretensji do arbitralności, uważam, że jednym z zasadniczych powodów jest wszechobecna deprecjacja kapłana i kapłaństwa. Kryzys autorytetu dotyka zresztą wielu zawodów i powołań. Napisano już o tym tysiące stron i poświęcono tyleż samo godzin naukowych dywagacji. A jednak to podstawowa prawda. Najpierw jest niechęć do bycia ministrantem. Przy dzisiejszych możliwościach „konkurencji”, zjawisko całkiem zrozumiałe. Dawniej chłopak chciał być ministrantem, bo taki był zwyczaj, bo w końcu mógł wcześniej zostać zwolniony z mozolnych prac polowych, aby uczestniczyć w wieczornej Eucharystii.
Jest jakaś szansa, jeśli zgodnie „spotkają się” ze sobą determinacja księdza i pomoc rodziców. Wreszcie pozostaje przykład rozmodlonego kapłana. Czasem ten przykład nieść może niebezpieczne skutki dla ministranta, ale dziś to już tylko zagrożenie teoretyczne. Chociaż ja sam padłem tego ofiarą, za przyczyną ks. prał. Mariana Medyka, obecnie seniora, a wówczas proboszcza w Michałówce. Zgrabny brewiarz z złotą obwolutą kartek, i on w konfesjonale, odmawiający go z charakterystycznym, a wówczas wymaganym poruszaniem warg. Nawet nie wiedział, że czasami obserwowałem go długimi chwilami i rosło we mnie pragnienie takiego rozmodlenia. Okazja ku temu się nadarzyła niebawem, kiedy miałem raptem dziewięć, może dziesięć lat - misje parafialne, stragany i na nich książeczka „Kwiat Eucharystyczny”. Nie było pomocy walutowej z Unii, więc musiałem wyżebrać te pieniądze od rodzinnej spółki: tata (wielki wkład mediacyjny mamy), dziadek i, żeby nie być gorszą, babcia. Wreszcie mam swoją książeczkę, która już wkrótce staje się moim brewiarzem. Pierwsze zręby to był „Odwiedziony”, taka forma medytacji na każdy dzień tygodnia. Do tego drugie czytanie, jakim były umieszczone na stronach 144-158 cuda eucharystyczne. Wszystkie litanie, plus przygotowanie i dziękczynienie po Komunii św. W chwilach uniesień dodawałem jakieś kolejne modlitewki. W sumie naskładało się tego sporo i przy intensywnych pracach polowych sprzężonych z pewnym lenistwem odmówienie tego „brewiarza” stawało się kłopotliwe i męczące. Sumienie nabrzmiewało od lęku i powoli zacząłem się pętlić. Jeśli nie odmówię, to może kogoś z bliskich spotkać kara, odmawianie z kolei w pewnych momentach stawało się uciążliwe nie tylko dla mnie, ale jeszcze bardziej dla niebieskich translatorów, bo nie bardzo wiedzieli jaką modlitwę odmawiam, przysypiając. Sytuacja stawała się niebezpieczna, zaniedbań coraz więcej, w duchu czułem rozpalone ognie piekielne gotowane dla niewiernego słowu gościa i strach, strach. Co robić? Pozostała jeszcze możliwość zmierzenia się ze strachem nieco bliższym niż wizja piekła - spotkaniem ze spowiednikiem. Poukładałem swoje grzechy, pozostawiając na końcu ten jeden - najważniejszy. Nabrałem oddechu i wyrecytowałem: …i jeszcze chcę wyznać, że nie zachowuję ślubów. Spowiednik przeżył (dzięki, wielkie nieba), chociaż przypuszczam, że sporo miał kłopotów z utrzymaniem powagi i oddechu. Śmiech go jednak nie zabił. A szkoda, bo zaczął mnie gorszyć:
- Zakazuję ci odmawiania jakichkolwiek modlitw poza codziennym pacierzem, którego nauczyli cię rodzice.
- Bezbożnik - kołatało się w mojej głowie, kiedy wracałem do domu. A jednak to bardzo mądry ksiądz. Uratował moje sumienie, moją wizję Boga.
Na to rozmiłowanie w bliskości Boga nałożyły się wakacyjne praktyki ówczesnych kleryków naszej parafii, obecnie: ks. prał. Stanisława Siary, ks. Kazimierza Trelki i śp. ks. Zbigniewa Ciołka.
Kiedy dzisiaj patrzę, jak pod konfesjonałami nudzi się typ homo sapiens z podgatunku przeżuwacz gumy do żucia, to nie potrzeba mi żadnych konferencji naukowych. Pozostaje „namolne” wypraszanie o godność i sacrum. Zresztą trzeba zacząć od rodziców. W czasie procesji Bożego Ciała obserwowałem właśnie mamy opiekujące się dziećmi sypiącymi kwiaty. Dwie trzecie tych młodych kobiet żuło gumę. Trudno zatem się dziwić, że katecheza nie przynosi efektów, mimo wielkiego utrudzenia katechetów. To raptem dwie godziny pobytu w czystej wodzie duchowego akwarium, z którego dzieci i młodzież wracają do wielkomiejskich ścieków wulgaryzmów, antyklerykalizmu itp.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niskie zainteresowanie edukacją zdrowotną na Podhalu; w wielu szkołach lekcji tego przedmiotu nie będzie

2025-09-26 21:26

[ TEMATY ]

edukacja zdrowotna

Adobe Stock

GIEWONT

GIEWONT

W podhalańskich szkołach zainteresowanie nowym przedmiotem edukacja zdrowotna jest minimalne – wynika z danych zebranych w gminach regionu. W niektórych szkołach podstawowych zajęcia będą się odbywać tylko dla jednego ucznia, a w większości szkół średnich w ogóle ich nie będzie.

W Zakopanem w największej szkole ponadpodstawowej – Zespole Szkół Hotelarsko-Turystycznych im. Władysława Zamoyskiego, gdzie kształci się ponad 1 tys. uczniów – wszyscy zrezygnowali z edukacji zdrowotnej. Podobnie w Zespole Szkół Budowlanych im. Władysława Matlakowskiego nie znalazł się żaden chętny. W Liceum Ogólnokształcącym im. Oswalda Balzera w mieście pod Giewontem z spośród ok. 400 uczniów tylko 24 zadeklarowało udział w zajęciach.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Duka: Uniwersytet miejscem terroru i fanatyzmu

2025-09-26 11:57

[ TEMATY ]

uniwersytet

kard Duka

Vatican Media

Kard. Domnik Duka

Kard. Domnik Duka

O potrzebie powrotu do pierwotnej misji uniwersytetów, aby chronić je przed nowym totalitaryzmem i terrorem mówił kard. Domnik Duka w Rużomberku. Czeski Prymas Senior wziął udział w uroczystościach 25-lecia jedynego na Słowacji katolickiego uniwersytetu. Wspomniał o tragicznych losach Charliego Kirka, „ofiary nienawiści uniwersyteckiej”.

Kard. Duka przypomniał, że uniwersytety powstały jako miejsce poszukiwania prawdy. W średniowieczu zapewniały wolność słowa poprzez dysputy. Misję uniwersytetu w pełni wyraził John Henry Newman, konwertyta z anglikanizmu i święty, a już niebawem, również doktor Kościoła, dzięki któremu, jak zauważył były arcybiskup Pragi, angielska kultura uniwersytecka Oksfordu i Cambridge przemawia do ludzi naszych czasów.
CZYTAJ DALEJ

Sagrada Família w Barcelonie: najwyższa wieża Chrystusa ma być gotowa za rok

2025-09-26 18:17

[ TEMATY ]

wieża

Barcelona

Sagrada Família

Adobe Stock

W przyszłym roku ma zostać ukończona ostatnia, a zarazem najwyższa wieża słynnej bazyliki Sagrada Família w Barcelonie. Dedykowana Najświętszej Rodzinie (Jezusowi, Maryi i Józefowi) świątynia została zaprojektowana przez sługę Bożego Antoniego Gaudiego, którego grób znajduje się w jej krypcie.

Wieża Jezusa Chrystusa wznosić się będzie na wysokość 172,5 metra, co sprawi, że bazylika będzie najwyższą budowlą Barcelony. Nie przewyższy jednak wzgórza Montjuïc, zgodnie z zamysłem Gaudiego, który nie chciał, aby świątynia - dzieło człowieka - wznosiła się ponad dzieło Boga.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję