Reklama

Wieczny odpoczynek cichym bohaterom

Niedziela przemyska 46/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W listopadzie, miesiącu poświęconym szczególnej pamięci o tych, którzy już od nas odeszli, naszą pamięć kierujemy w stronę wielu pokoleń kapłanów i zakonników, cichych bohaterów swoich wspólnot parafialnych i małych ojczyzn, którzy na przestrzeni stuleci wykazywali zdumiewające męstwo w obliczu twardej rzeczywistości i sytuacji krańcowych.
Poruszające świadectwa o bohaterskiej, męczeńskiej śmierci pięciu przemyskich franciszkanów posiadamy już z 1498 r. Bronili oni miasta przed najazdem Wołochów i wojewody Stefana Wielkiego. Ponieśli okrutną śmierć, wbijani na pal na przemyskim rynku. Scena ta przedstawiona została na XVIII-wiecznym malowidle w kościele Franciszkanów w Przemyślu. W 1672 r. Turcy napadli na wschodnie tereny Rzeczypospolitej. Mieszkańcy Przemyśla zwrócili się z prośbą do przemyskiego reformaty, o. Krystyna Szykowskiego o zorganizowanie obrony miasta przed Tatarami, którzy w październiku zbliżyli się do miasta paląc okoliczne wsie i mordując mieszkańców. W Przemyślu nie było wojska, gdyż brało ono udział w walkach z najeźdźcami przy królu Michale Korybucie Wiśniowieckim. Wiele osób w panice uciekło, wywożąc z miasta co cenniejsze rzeczy. Wówczas to o. Szykowski - na prośbę mieszkańców - zorganizował świetne oddziały samoobrony wśród mieszczan i szlachty. Ten niezwykły zakonnik dodawał im otuchy wspaniałymi homiliami w katedrze przemyskiej i na rynku miejskim. Atak na śpiący oddział Tatarów pod Kormanicami zakończył się zwycięstwem. Dzisiaj bohaterskiego mnicha upamiętnia ciekawy pomnik z XIX wieku, wzniesiony obok reformackiego kościoła.
Ojciec Makary od Najświętszego Sakramentu (Demeski) to kolejny bohaterski duchowny, który swoim życiem dał piękne świadectwo miłości do Boga i ludzi. W 1624 r. udał się do Tatarów na pertraktacje, w celu wniesienia okupu w zamian za pozostawienie miasta wolnego. O powodzeniu misji zdecydowała jego znajomości języka najeźdźców. Odmówiwszy przejścia na islam, poniósł 4 czerwca śmierć męczeńską. Dziś jego osobę upamiętnia epitafium w kościele karmelitów w Przemyślu; o. Makary spoczął w jego podziemiach.
Pochodzący z Pełkiń koło Jarosławia o. Michał Czartoryski, dwudziestowieczny dominikanin, dał świadectwo swojej wiary i ogromnego bohaterstwa podczas Powstania Warszawskiego 1944 r. Był kapelanem w szpitalu powstańczym. W dniu 6 września nie wycofał się z powstańczymi oddziałami, pozostając jako jedyny z personelu szpitalnego z grupą ciężko rannych powstańców i cywilów. Wraz z nimi poniósł męczeńską śmierć, rozstrzelany przez hitlerowców. Jego ciało Niemcy oblali benzyną i spalili.
„Gdzie są owce tam musi być i ich pasterz” - tymi słowami odpowiedział pochodzący z Kosiny o. Achilles Puchała tym, którzy proponowali mu schronienie przed Niemcami. Bohaterski franciszkanin stał się ofiarą odwetu za antyfaszystowskie powstanie na Białorusi w Iwieńcu w 1943 r., kiedy to w parafii Pierszaje Gestapo urządziło polowanie na ludzi i spędziło wszystkich mieszkańców wioski. O. Achilles wraz ze swoim wikarym Hermanem Stępniem uratowali wieś i dobrowolnie poszli na śmierć 19 lipca 1943 r. Ich ciała spalono w stodole. Podobną postawę kilkaset lat wcześniej i w nieco innych okolicznościach przyjął inny kosiński duchowny, ks. Wojciech Jakiel. W 1624 r. Tatarzy spalili miejscowy drewniany kościół, w którym wraz z mieszkańcami wioski schronił się ów duchowny. Napady tatarskie w Albigowej, Gaci, Husowie, Wysokiej Łańcuckiej, Kraczkowej, Słocinie, Krasnem również skończyły się spaleniem miejscowych kościołów. W Handzlówce, Łące i Żołyni świątynie zostały obrabowane. Tatarzy nie oszczędzili także duchownych, zamordowali proboszcza w Husowie, Jakuba Wanatowicza. Od tatarskich strzał padł także pleban w Sieteszy, a proboszcza z Żołyni niejakiego Jana Corviniusa uprowadzono w niewolę.
Bohaterski proboszcz z Haczowa, ks. Michał Tomaka był wzorem dla wielu swoich parafian, zwłaszcza kiedy wspierał duchowo ludzi w ciemnych latach niemieckiej okupacji 1939 r. Ponieważ stawiał bohaterski opór postanowieniom władz okupacyjnych (m.in. odmawiał udostępnienia swojej plebani w celach kwaterunkowych niemieckim żołnierzom), 19 czerwca 1940 r. został aresztowany i osadzony w więzieniu w Sanoku, a następnie wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Stąd trafił do obozu w Dachau, gdzie był bity i zmuszany do niewolniczej pracy. Kiedy wycieńczony obozową egzystencją poprosił o ostatnie sakramenty, otrzymał je z rąk niemieckiego kapłana, także więźnia obozu. 8 lipca 1942 r. odszedł po wieczną nagrodę do Pana.
Proboszcz z Wołkowyi ks. Jan Siuzdak, urodzony w Hucisku koło Leżajska, człowiek wrażliwy na niedolę ludzką, przyjaciel młodzieży, kolejny wielki „zwyczajny-niezwyczajny” kapłan, odmówił opuszczenia swojej parafii mimo obawy przed aresztowaniem. W ludzkiej pamięci zapisał się piękną postawą, pomagając biednym parafianom, dając im w swoim gospodarstwie pracę. Opowiadano, że posyłał swoim parafianom żywność, a także zapraszał na plebanię, z której nikt potrzebujący nie odchodził nigdy z pustymi rękoma. Okupanci przyjechali po księdza w kwietniu 1940 r. Po krótkim pobycie w więzieniu w Sanoku przebywał m.in. w obozie koncentracyjnym w Dachau. Najprawdopodobniej był tam ofiarą pseudomedycznych doświadczeń. Po śmierci w 1942 r. ciało kapłana zostało skremowane.
Takich historii było o wiele więcej i nie sposób ich wszystkich tutaj pomieścić. Każda wspólnota parafialna, wieś i miasto, każdy klasztor i kościół mają swoich „cichych bohaterów”, bohaterów zwykłego ludzkiego życia. Pamiętajmy o nich...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jesteśmy w ręku odwiecznego Ojca i nikt nie może nas wyrwać z jego dłoni

2025-04-13 13:37

[ TEMATY ]

Ewangelia

maj

rozważanie

ks. Mariusz Słupczyński

Adobe Stock

Rozważanie do Ewangelii J 10,22-30

Czytania liturgiczne na 13 maja 2025;
CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio ze wschodu. Św. Leopold Mandić

[ TEMATY ]

święci

en.wikipedia.org

Leopold Mandić

Leopold Mandić

W jednej epoce żyło dwóch spowiedników, a obaj należeli do tego samego zakonu – byli kapucynami. Klasztory, w których mieszkali, znajdowały się w tym samym kraju. Jeden zakonnik był ostry jak skalpel przecinający wrzody, drugi – łagodny jak balsam wylewany na rany. Ten ostatni odprawiał ciężkie pokuty za swych penitentów i skarżył się, że nie jest tak miłosierny, jak powinien być uczeń Jezusa.

Gdy pierwszy umiał odprawić od konfesjonału i odmówić rozgrzeszenia, a nawet krzyczeć na penitentów, drugi był zdolny tylko do jednego – do okazywania miłosierdzia. Jednym z nich jest Ojciec Pio, drugim – Leopold Mandić. Obaj mieli ten sam charyzmat rozpoznawania dusz, to samo powołanie do wprowadzania ludzi na ścieżkę nawrócenia, ale ich metody były zupełnie inne. Jakby Jezus, w imieniu którego obaj udzielali rozgrzeszenia, był różny. Zbawiciel bez cienia litości traktował faryzeuszów i potrafił biczem uczynionym ze sznurów bić handlarzy rozstawiających stragany w świątyni jerozolimskiej. Jednocześnie bezwarunkowo przebaczył celnikowi Mateuszowi, zapomniał też grzechy Marii Magdalenie, wprowadził do nieba łotra, który razem z Nim konał w męczarniach na krzyżu. Dwie Jezusowe drogi. Bywało, że pierwszą szedł znany nam Francesco Forgione z San Giovanni Rotondo. Drugi – Leopold Mandić z Padwy – nigdy nie postawił na niej swej stopy.
CZYTAJ DALEJ

Zamach na Jana Pawła II w świetle fatimskiego orędzia

2025-05-13 08:01

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Fatima

zamach

Włodzimierz Rędzioch

Dla Jana Pawła II Fatima nie była jedynie portugalskim sanktuarium ani wspomnieniem z dzieciństwa. Była żywym przesłaniem, duchowym kierunkowskazem, który papież odczytywał jako osobiste powołanie i misję wobec świata. W dramatycznych, ale też wzniosłych wydarzeniach swego pontyfikatu dostrzegał znaki opatrzności, które na nowo przypominały o pilnej potrzebie modlitwy, nawrócenia i pokoju.

13 maja 1981 roku, w chwili gdy Ojciec Święty pozdrawiał wiernych zgromadzonych na Placu św. Piotra, padły strzały. Był to dzień, który miał się zapisać nie tylko w historii pontyfikatu Papieża Polaka, ale także w duchowej mapie jego życia. Data zamachu - 13 maja - zbiegała się z rocznicą objawień Matki Bożej w Fatimie z 1917 roku. Zbieżność ta dla papieża nie była przypadkowa. „Jedna ręka strzelała, a inna prowadziła kulę" - powiedział później, wskazując na cudowne ocalenie jako dzieło Maryi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję