Reklama

Opowieści (52)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WBadze powojennej Polski gBosiBy szumne hasBa o demokracji, równo[ ci, o ziemi dla chBopa, a tak|e o powszechnym nauczaniu. W praktyce hasBo o równo[ci wszystkich obywateli sprawdzaBo si tylko na cmentarzu i dotyczyBo zmarBych pochowanych obok siebie. Ziemi nadan chBopom przez reform roln zabraBy spóBdzielnie produkcyjne, czyli koBchozy w polskim wydaniu. Zamiast powiedzenia ziemia dla chBopa mówiono:  chBop do ziemi. {ycie na wsi nigdy nie byBo Batwe, ale dawaBo mo| liwo[ skromnej egzystencji pod warunkiem, |e nikt go nie bdzie utrudniaB. MieszkaDcy Dbic chcieli swoje dzieci posyBa do szkoBy, poniewa| wyksztaBcenie dawaBo perspektywy na lepsze |ycie w mie[cie. Przed wojn szkoBa czteroklasowa mie[ciBa si w domu Nahornych, ale zajcia odbywaBy si tam tylko w zimie. Wiosna, lato i jesieD to okres wa|nych prac w rolnictwie, dzieci z konieczno[ci pracowaBy razem z rodzicami. Po wojnie nowe wBadze stawiaBy na o[wiat, powoBano do |ycia szkoBy podstawowe siedmioklasowe oraz czteroletnie licea. Wiele wsi nie miaBo warunków lokalowych na zorganizowanie szkoBy z prawdziwego zdarzenia, brakowaBo te| nauczycieli. W Dbicach tak| e nie istniaB |aden obiekt nadajcy si na budynek szkolny, zdecydowano si na ponowne umieszczenie kilku klas w starym miejscu, czyli u rodziny Nahornych. Na pocztku rozwizanie takie wydawaBo si zadowalaj ce, lecz kiedy klas przybywaBo, lokal ju| nie wystarczaB, trzeba byBo wic szuka dodatkowego pomieszczenia. W pobli|u u rodziny Ryssów znaleziono jeszcze dwie nastpne izby w drewnianym budynku krytym sBomianym dachem. Grono nauczycielskie liczyBo wówczas dwie osoby w [rednim wieku, pracowali razem m| i |ona. Mimo braku porzdnego mieszkania dla siebie oraz braku sal lekcyjnych z prawdziwego zdarzenia do[ dobrze wywizywali si ze swoich obowizków, z tego powodu cieszyli si |yczliwo[ci ludzi. Po kilku latach pracy otrzymali lepsz placówk i wyjechali, do Dbic przydzielono teraz czworo nowych nauczycieli. Z trudem udaBo si ich zakwaterowa, bo wszdzie ciasnota i brak jakichkolwiek wygód. Nie majc innego wyj[cia musieli si pogodzi z ubog wiejsk rzeczywisto[ci. Ludzie cieszyli si, |e teraz b dzie jeszcze lepiej dla dzieci, |e szybciej ze szkoBy powróc do domu, |e zostan zlikwidowane klasy Bczone, a poziom nauczania wzro[ nie. Najwiksz rado[ wywoBaBa wiadomo[, |e do szkoBy wróciBa religia i ksidz katecheta bdzie przyje|d|aB kilka razy w tygodniu. Marzenia te nie speBniBy si do koDca. Wkrótce okazaBo si, |e nowy kierownik szkoBy przychodzi do szkoBy czasem pijany, a na lekcji matematyki dzieci robi, co chc. Po kilku miesicach odszedB kierownik, a za nim nauczyciel matematyki. Na miejsce matematyka przyszBa nowa pani o imieniu Agata. Szybko zorientowaBa si, |e jej nowi uczniowie tego przedmiotu nie znaj, |e trzeba rozpoczyna wszystko od pocztku. Bdc osob mBod i energiczn zorganizowaBa dodatkowe lekcje i spotkania, szczególnie z najsBabszymi dziemi. StawiaBa coraz wy|sze wymagania, ale robiBa wszystko, aby dzieci czego[ nauczy. Pocztkowo uczniowie bali si nowej nauczycielki, bali si tego, |e cigle pyta i stawia oceny niedostateczne. Z czasem zaczli j szanowa, bo jak nie szanowa kogo[ kto nie wrzeszczy a tylko cierpliwie wszystko tBumaczy i po[ wica dzieciom tyle czasu. Pani Agata lubiBa porzdek na lekcjach, na przerwie, w zeszycie i w zachowaniu. Czsto opowiadaBa jakie[ wesoBe historyjki i rozmawiaBa z klas, ale gdy rozpoczBa wykBad lub odpytywaBa, musiaBo by cicho i nikt nie miaB prawa jej przeszkadza . Nowa pani najwicej kBopotów miaBa z uczniem pitej klasy MichaBem, którego nazywano Faja. Przezwisko to wizaBo si z jego charakterystycznym nosem, który rzeczywi[cie przypominaB jak[ zdeformowan fajk do palenia tytoniu. MichaB chodziB do szkoBy, bo musiaB, byB kilka lat starszy od swoich kolegów i bardzo wyro[nity. Niektórzy mówili, | e chBopiec dokBadnie ka|d klas studiuje, zabiera mu to sporo czasu i dlatego jest taki du|y. Rzeczywi[cie powtarzaB kilka razy rok, potem dla [witego spokoju postanowiono go jako[ przepycha do nast

pytanie zadane przez księdza podnosił się las rąk, dzieci chciały koniecznie odpowiadać i były zawiedzione, gdy im się to nie udało. Tylko Michał nigdy nie podnosił ręki, siedział w ostatniej ławce i niby słuchał tego, co mówił ksiądz, ale nie dało się usłyszeć od niego żadnej sensownej odpowiedzi, gdy został zapytany. Pewnego razu katecheta opowiadał bardzo barwnie scenę ze Starego Testamentu o Jakubie, który w okolicach biblijnego Charanu udał się na spoczynek, podkładając sobie pod głowę kamienie zamiast poduszki. We śnie ujrzał drabinę opartą na ziemi, sięgającą aż do nieba, oraz aniołów Bożych, którzy po drabinie wchodzili w górę i schodzili na dół. Scena biblijna była opowiedziana niezwykle barwnie, dzieci słuchały z otwartą buzią. Kapłan wyjaśniał znaczenie tej historii i zapytał, czy wszystko jest jasne. Dzieci chórem zapewniały, że wszystko zrozumiały, tylko Grażynka, najmniejsza z całej klasy, ale za to najzdolniejsza, podniosła rękę i zapytała: "Po co aniołom potrzebna jest drabina, skoro mają skrzydła?" . Katecheta nie przewidział takiego pytania i nie bardzo wiedział, jak problem rozwiązać, a wtedy niespodziewanie rękę do góry podniósł Michał. Nie do wiary, Michał zgłosił się do odpowiedzi! Ksiądz uradowany tym faktem pozwolił chłopcu mówić. Michał wyprostował się, nabrał powietrza, zamachał rękami jak kogut, który chce piać i oznajmił, że wie dlaczego anioły muszą chodzić po drabinie. "No Michał, dlaczego?" - zapytał katecheta. - "A bo teraz jest jesień i anioły się wypierzyły!" - odrzekł chłopiec. Dzieci chórem wybuchły śmiechem, a Piotrek powiedział: " Michałku, anioły pomyliły ci się z kurami!".

Minęło sporo lat, ale pani Agata ciągle jeszcze uczyła matematyki. Mieszkała już w mieście w bloku, miała własne mieszkanie, czasem odwiedzała znajome rodziny w Dębicach, bo znała prawie wszystkich mieszkańców starych i młodych, którzy w dalszym ciągu obdarzali ją szacunkiem. Któregoś dnia po skończonych lekcjach krzątała się jak zwykle po swoim mieszkaniu, gdy nieoczekiwanie ktoś zadzwonił. Przez " judasza" w drzwiach zobaczyła, że na korytarzu stoi jakiś młody mężczyzna, z początku nie mogła rozpoznać twarzy, dopiero po chwili zorientowała się, że to sławny Michał, jej dawny uczeń. Serce mocniej zabiło, pomyślała, że chłopiec jest pijany i chce się na niej teraz zemścić. Postanowiła nie otwierać. Michał jednak nie rezygnował i natarczywie dobijał się do drzwi. Kobieta trochę wystraszona zdecydowała się w końcu otworzyć. "Dzień dobry pani!" - "Dzień dobry Michał! Co cię do mnie sprowadza?" - zapytała. "Oj ważna sprawa proszę pani, bardzo ważna. Bo widzi pani, przyszedłem tu z narzeczoną Barbarą, ona tam stoi. My wkrótce pobieramy się i chcielibyśmy panią zaprosić na ślub i wesele". "Ty chcesz mnie zaprosić? - zdziwiła się. - Niewątpliwie jest to dla mnie zaszczyt, ale powiedz jak to się stało, że po tylu latach przypomniałeś sobie moją skromną osobę?". "A pamięta pani jak mnie kiedyś lała? Oj, ja dobrze zapamiętałem. Z początku byłem na panią bardzo zły, bo jak baba leje, to bardzo boli i nie honor, ale potem pomyślałem: ona mnie chyba trochę lubi, dlatego czepia się. Przyjąłem to jako wyróżnienie. Proszę pani, ja to lanie dobrze zapamiętałem! Przez to lanie jestem dzisiaj porządnym człowiekiem i znalazłem taką fajną dziewczynę". Po twarzy nauczycielki popłynęły duże łzy. Potem opowiadała wszystkim: "Mój Boże, żaden porządny uczeń nigdy mnie dotychczas nie odwiedził, nigdy nie podziękował, a zrobił to ten, którego się najbardziej bałam i uważałam za straconego".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sukces mierzy się ciężką pracą! [Felieton]

2025-09-29 10:39

PAP/EPA/ROLEX DELA PENA

Wśród naszych sportów narodowych można wymienić różne dyscypliny. Mamy w historii “trochę” sukcesów. Gdyby jednak była taka dyscyplina jak “narzekanie”, Polacy byliby w niej bezkonkurencyjni. Pomijam już codzienne rozmowy, ale zwracam uwagę na to, co dzieje się, gdy reprezentanci Polski biorą udział w różnych imprezach sportowych. Granica między chwałą, a hejtem jest bardzo cienka.

Na ostatnich mistrzostwach świata Polscy siatkarze zdobyli brązowe medale. Wielu internautów, podających się za kibiców [tu zaznaczę, że w moim pojęciu prawdziwy kibic to ten, kto jest z drużyną na dobre i na złe] zaczęło w niewybredny sposób atakować wręcz polskich zawodników za porażkę w Włochami. Dla mnie trzecie miejsce polskich siatkarzy to powód do dumy. Wiem, że to na tej imprezie najgorszy wynik od 2014 roku, ale przecież wcześniej tak pięknie nie było - mistrzostwo świata w 1974 roku i srebro w 2006 roku. A ponieważ z lat mej młodości pamiętam te “suche” lata, cieszę się, że reprezentacja Polski nie schodzi z wysokiego poziomu. W rzeczywistości 3 miejsce w mistrzostwach świata to dowód ogromnej pracy, wytrwałości i charakteru. W przypadku siatkówki, na sukces nakłada się wiele czynników, a wysiłek, który wkłada każdy z zawodników, aby wejść na poziom reprezentacyjny jest ogromny. Naprzeciw siebie stają zawodnicy, którzy poświęcają wiele, aby sukces sportowy odnieść. Obecnie nie ma miejsca na “taryfę ulgową”. Sport ma to do siebie, że bywa nieprzewidywalny. I co jest też ważne, sport, podobnie jak życie, to nie tylko zwycięstwa, lecz także potknięcia, z których trzeba wstać. I właśnie w tym tkwi prawdziwa wartość tego sukcesu.
CZYTAJ DALEJ

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej Niezbędnika Katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca. Dostępna jest również wersja PDF naszego Niezbędnika!

CZYTAJ DALEJ

Nawrocki: Nie ma możliwości, żeby pan Schnepf i pan Klich dostali mój podpis jako ambasadorowie

2025-09-30 10:08

[ TEMATY ]

Karol Nawrocki

PAP/Piotr Nowak

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki

Prezydent Karol Nawrocki zapowiedział we wtorek, że w pierwszej połowie października spotka się z szefem MSZ Radosławem Sikorskim ws. nominacji ambasadorskich. Podkreślił, że nie ma możliwości, aby Bogdan Klich oraz Ryszard Schnepf otrzymali nominacje ambasadorskie.

Nawrocki był pytany we wtorek rano w Radiu ZET o to, kiedy dojdzie do spotkania z wicepremierem, ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Prezydent odparł, że do takiego spotkania dojdzie w październiku. - Będziemy dyskutować o naszych oczekiwaniach względem naprawienia sytuacji w polskiej dyplomacji. To jest niepokojąca sytuacja, że przynajmniej w połowie placówek dyplomatycznych nie mamy swoich ambasadorów. Konstytucyjne prerogatywy prezydenta Polski muszą zostać zachowane i mam nadzieję, że uda nam się jakoś dojść do porozumienia - zaznaczył.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję