Reklama

Rodzina katolicka - rodziną wielodzietną?

Niedziela małopolska 11/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kinga Wenklar w swoim tekście „NPR zawsze OK?”, zamieszczonym na portalu „Christianitas” uznaje, iż katolickie małżeństwo nie powinno kierować się nawet naturalnymi metodami planowania potomstwa, chyba że żyje w ubóstwie lub dotykają je choroby, co zagraża życiu istniejącej rodziny. W ten sposób należy poddać się woli Boga, który wówczas może obdarowywać dziećmi, jak sam chce. Rodzina katolicka powinna być zatem rodziną wielodzietną.

Uzasadniona obawa

Myślę, że artykuł ten wyrósł z bólu spowodowanego współczesną małodusznością wielu małżeństw, w których zbytnie troski o jutro, o pieniądze, o pracę, o komfort życiowy zagłuszają wezwanie do otwartości na życie.
Wydaje się, że właśnie z zatroskania sytuacją owych małżeństw, nie tyle winnych, ile przede wszystkim głęboko stratnych, płynie przesłanie Autorki. Moja odpowiedź wynika z potrzeby ukazania możliwych konsekwencji Jej myślenia, według mnie niepokojących.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Nie preparuj z duszy

Jak pisze Autorka, powołaniem małżonków jest „gotowość do współpracy z Bogiem przez odważne przyjmowanie dzieci, których pragnie dla nich Bóg”. Myślę, że owa gotowość może być tutaj rozumiana jako bezwolność w kwestii prokreacji.
Czy w woli Boga rzeczywiście zapisana jest ilość dzieci, które mamy począć?
Koroną naszego człowieczeństwa, naszą duszą, jest rozum i wolna wola. Bóg chciał naszej wolności i chciał, byśmy samodzielnie decydowali, jako nie sługi, ale jako przyjaciele.
Długo myślałam, by w końcu nie znaleźć w życiu momentów, w których dana jest nam możność wyboru, a jednak lepiej jest go nie podjąć. Nasza godność nie pozwala decyzji, także dotyczącej prokreacji, scedować na kogoś innego (nawet, jeśli miałby to być Bóg).
„Tam, gdzie nie pozwala się Bogu działać stosując metodę unikania poczęć (...) tam nie może być mowy o współpracy z Bogiem” - pisze pani Wenklar. Ale czy można mówić o współpracy Boga z człowiekiem, gdy nie pozwala On małżonkom współdziałać, tylko, bez uzgadniania z nimi, narzuca im tyle dzieci, ile sam chce?

Reklama

Bóg głową, ale kobieta szyją

Znając prawa natury i podstawy NPR, każda zdrowa kobieta, nawet nieprowadząca obserwacji, orientuje się, kiedy jest płodna z dokładnością do kilku dni. Gdy zatem małżonkowie podejmują współżycie w tym okresie, de facto decydują sami, że chcą począć dziecko, ponieważ wiedzą, jaka będzie tego wysoce prawdopodobna konsekwencja. Fałszywe tutaj jest więc mówienie o tym, że „Bóg powierza im dziecko przez nich niezaplanowane”, jakby niespodziewanie przynosił je bocian!

To nie ja, to On!

Pani Wenklar pisze, że okresowo unikając poczęcia za pomocą NPR, „nie pozwala się działać Bogu”. Chciałabym zatem zapytać, czym, według Jej rozumowania, ma objawiać się „wola Boga”, jeśli nie jedynie nachodzącą ochotą na seks?
Bóg w przedziwny sposób jest posłuszny prawom natury, które sam stworzył. Gdy dojdzie do połączenia komórek, On zawsze wiernie da duszę i całą swoją miłość temu stworzeniu. Jednak czy można mówić, że każde stworzenie było w planach Bożych? Gwałty, także w małżeństwie, ciąże nieletnich, poczęcia na skutek lekkomyślności, świadomego działania na granicy ryzyka czy nawet braku odpowiedzialności małżonków...
W ten sposób wolą Bożą usprawiedliwiać można ludzką głupotę lub niezdolność do wstrzemięźliwości.

Co na pewno jest wolą Bożą?

Możliwe jednak, że Autorka ma na myśli nie bezwolność, lecz decyzję woli na nieograniczoną liczbą dzieci rodzących się rok po roku - choć nie formułuje tego wprost, stąd niejasność co do udziału wolnej woli. W planie Bożym byłoby wówczas, według Niej, poczęcie jak największej liczby dzieci - aż po klimakterium, jeśli zdrowie i finanse wciąż dopisują.
Skąd jednak wiadomo, że plan Boży zakłada wypracowanie 300% prokreacyjnej normy przez każdą rodzinę?
Z nauki Kościoła nie wynika, że taka jest wola Boga wobec każdej rodziny. Małżeństwa są różne, mają inne miary hojności, odmienne charyzmaty. Bywa, że rodzina i nieuboga, i zdrowa, ale patologiczna. Kościół radzi zważać także na gotowość psychologiczną (por.HV 10). Może to właśnie postawa rezygnacji z NPR-u i powoływania dzieci do życia, gdy tylko fizjologia pozwala „nie pozwala działać Bogu”, gdyż jest współpracą z samą naturą, a nie z Bogiem?
Przykazanie, które Jezus nam pozostawił, to: „miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem.” Możemy być więc pewni, że po śmierci będziemy sądzeni z miłości, a nie z liczby dzieci. I może się zdarzyć, że matka jedynaka egzamin z miłości zda lepiej niż matka dziesięciorga dzieci. Bóg podpowiada, zaprasza, wskazuje drogę... Jednak ostatecznie pozwala decydować człowiekowi i idzie potem z nim w tym wyborze. Są kobiety, które decydują się na małą liczbę dzieci, za to rozdają się na wielką skalę poza domem lub uświęcają na inny sposób.
Kinga Wenklar pisze, że „małżeństwo to służba Bogu, który pragnie obdarzać życiem”. Myślę, że w pierwszym rzędzie chce obdarzać miłością, a życiem dopiero jako jej owocem. Jego celem nie jest maksymalne mnożenie nas, ale otwieranie nas na miłość, hojność, wielkoduszność, których skutkiem może być m.in. otwarcie na życie. Duża liczba dzieci sama w sobie nie jest wartością i nie zbawia; ważne jest to, by stać się darem - każdy na swój sposób.

Z obfitości serca

Nie ma w nauce Kościoła nakazu „nieplanowania” rodziny. Do hojności nie można zmusić, ona wypływa z serca na tyle, na ile zaprasza się do niego Pana Boga.
Proces osobistego nawracania, którego Bóg dokonuje w sercach, skutkuje naszymi wolnymi wyborami, w tym także otwartością na życie.
Nikt nie może oceniać ofiarności i miłości małżonków na podstawie liczby posiadanych dzieci. Bo bynajmniej nie mała liczba dzieci jest problemem, lecz postawa serca, która bywa jej przyczyną: lęk i brak ufności w Bogu lub wygodnictwo i egoizm, które, mimo Bożych przynagleń, zamyka ją na życie.
Kościół uczy, że płodność jest dana, by jej używać (tak jak wolności), kierując się wiarą, rozumem i sumieniem. Jako wolni ludzie, wolni także od lęku. Przyjaciele, nie sługi.

2011-12-31 00:00

Ocena: 0 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Majowe drogi do nieba

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Margita Kotas

Bożena Sztajner

Ważne, by nie zostawiać drogi do świętości na ostatni etap życia, ale nauczyć się mówić Bogu „tak”, kiedy żyjemy na pełnych obrotach.

Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj! Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu – ciągle maj!”. Wyjątkowo karkołomnie fragmentem piosenki Kabaretu Starszych Panów rozpoczynam ten wstępniak. Karkołomnie, bo zdawać się może, że ten żartobliwy kuplecik nijak się ma do poważnych tematów, które w zdecydowanej większości podejmujemy na łamach Niedzieli. W większości, bo porcją „fioletowego humoru” obdarza nas w felietonie bp Andrzej Przybylski (s. 23). Konsekwentnie zatem w ten karkołomny sposób będę ten fragment piosenki kleić z bieżącym numerem, a w nim wszystko się w jakiś misterny sposób „samo” ze sobą klei.

CZYTAJ DALEJ

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego

W czasie Roku Świętego nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego. Zorganizowane zostaną jednak przy nim specjalne czuwania przeznaczone dla młodzieży. Jubileuszową inicjatywę zapowiedział metropolita Turynu, abp Roberto Repole.

- Chcemy, aby odkrywanie na nowo Całunu, niemego świadka śmierci i zmartwychwstania Jezusa stało się dla młodzieży drogą do poznawania Kościoła i odnajdywania w nim swojego miejsca - powiedział abp Repole na konferencji prasowej prezentującej jubileuszowe wydarzenia. Hierarcha podkreślił, że archidiecezja zamierza w tym celu wykorzystać najnowsze środki przekazu, które są codziennością młodego pokolenia. Przy katedrze, w której przechowywany jest Całun Turyński powstanie ogromny namiot multimedialny przybliżający historię i przesłanie tej bezcennej relikwii napisanej ciałem Jezusa. W przygotowanie prezentacji bezpośrednio zaangażowana jest młodzież, związana m.in. z Fundacją bł. Carla Acutisa, który opatrznościowo potrafił wykorzystywać internet do ewangelizacji.

CZYTAJ DALEJ

Bolesna Królowa Polski. 174. rocznica objawień Matki Bożej Licheńskiej

2024-04-30 20:50

[ TEMATY ]

Licheń

Sanktuarium M.B. w Licheniu

Mijały niespokojne lata. Nadszedł rok 1850. W pobliżu obrazu zawieszonego na sośnie zwykł wypasać powierzone sobie stado pasterz Mikołaj Sikatka. Temu właśnie człowiekowi objawiła się trzykrotnie Matka Boża ze znanego mu grąblińskiego wizerunku.

MARYJA I PASTERZ MIKOŁAJ

<...> Mijały niespokojne lata. Nadszedł rok 1850. W pobliżu obrazu zawieszonego na sośnie zwykł wypasać powierzone sobie stado pasterz Mikołaj Sikatka. Znający go osobiście literat Julian Wieniawski tak pisał o nim: „Był to człowiek wielkiej zacności i dziwnej u chłopów słodyczy. Bieluchny jak gołąb, pamiętał dawne przedrewolucyjne czasy. Pamiętał parę generacji dziedziców i rodowody niemal wszystkich chłopskich rodzin we wsi. Żył pobożnie i przykładnie, od karczmy stronił, w plotki się nie bawił, przeciwnie – siał dookoła siebie zgodę, spokój i miłość bliźniego”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję