Reklama

Kajakiem przez diecezję toruńską

W dniach 28 czerwca - 6 lipca odbył się doroczny spływ kajakowy, którego uczestnikami byli ministranci i lektorzy z naszej diecezji. W minionych latach pływaliśmy z dala od domu - po Czarnej Hańczy i Brdzie. Tym razem wybór padł na Drwęcę - rzekę, która przecina diecezję toruńską od wschodu ku zachodowi, co pozwoliło nadać spływowi hasło: „Kajakiem przez diecezję”. Spływ rozpoczęliśmy w Nowym Mieście Lubawskim, a zakończyliśmy w Toruniu

Niedziela toruńska 32/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

A - alkohol. Sądząc po tym, co można było zobaczyć w Drwęcy i nad nią, do rozwiązania problemu alkoholowego w Polsce droga jeszcze daleka. W rzece pływało mnóstwo butelek i puszek opróżnionych z „procentowej” zawartości, zaś niemała część wędkarzy na brzegach „rozgrzewała się” w oczekiwaniu na taaaaką rybę…
B - biwaki. Kilka nocy na twardej karimacie, mycie w rzece, mało komfortowe, delikatnie mówiąc, toalety - wszystko to pozwoliło cieplej spojrzeć na to, czego na co dzień może już nie dostrzegamy - wygodę domowych pieleszy.
C - cisza. Spływ to wejście w inny świat. Porzuciliśmy zgiełk miasta, jazgot mediów, stres i pośpiech, zamieniając to na leniwy ruch wioseł miarowo odgarniających wodę. Do uszu dotarł śpiew ptaków, szum wiatru. Kontrast najpełniej ujawniał się w punktach przecięcia z życiem na lądzie - w mijanych miastach i pod mostami, którymi pędziły samochody.
D - Drwęca. Z liczącej ponad 200 km długości rzeki, większość, bo ok. 160 km, padła naszym łupem. Drwęca nie nastręcza specjalnych trudności. Nie ma w niej bystrzy, nie przegradzają jej (przynajmniej na całej szerokości) zwalone pnie drzew, niewiele jest przenosek, jedynie dla mniej wprawionych kajakarzy pewnym wyzwaniem mogą być liczne zakręty. Brakuje też miejsc do biwakowania.
E - ewangelizacja. Spływ stanowił swego rodzaju rekolekcje na wodzie. Jego integralną częścią była codzienna Eucharystia, katechezy, dyskusje w grupach, wieczorna modlitwa. Każdemu uczestnikowi zostały postawione podstawowe pytania: Kim dla ciebie jest Jezus Chrystus? Które miejsce zajmuje On wśród priorytetów twego życia? Czy jest ową „drogocenną perłą” (por. Mt 13, 45-46), za którą - wzorem ewangelicznego kupca - byłbyś gotów wszystko oddać?
F - fakty. W spływie wzięło udział ponad 40 uczestników wyłącznie płci męskiej: 2 kapłanów, 3 alumnów z toruńskiego seminarium duchownego, pilot, 2 ratowników, świecki opiekun, dwoje dzieci oraz przeszło 30 ministrantów i lektorów z parafii w Toruniu, Kowalewie Pomorskim, Tereszewie, Boleszynie, Orzechowie, Unisławiu.
G - Grzegorz, pilot. Po raz trzeci bezpiecznie przeprowadził nas przez głębie i mielizny. To on dowodził na wodzie. Prawdziwa skarbnica wiedzy o turystyce kajakowej; życzliwy, cierpliwy, a gdy trzeba - stanowczy.
H - humor. Nie opuścił nas nawet piątego, kryzysowego dnia, gdy deszcz „uziemił” nas (dosłownie!) w Brodnicy. Przymusowy postój osłodziły 2 godziny piłki nożnej w wynajętej hali sportowej.
I - improwizacja. Czwartego i piątego dnia, gdy zalały nas potoki deszczu, misternie ułożony plan spływu mocno się zachwiał. Ks. Sławek, główny organizator, przeszedł wówczas prawdziwy egzamin „menadżerski”.
J - jeziora. Drugiego i trzeciego dnia pływaliśmy po Pojezierzu Brodnickim - naszych „diecezjalnych Mazurach”. Przepięknym szlakiem, przez jeziora Bachotek, Strażym, Kurzyny, Robotno, Dębno i łączącą je rzekę Skarlankę, dotarliśmy aż do Wielkich Partęczyn.
K - kapłani. Ks. Sławomir Witkowski, ojciec duchowny z toruńskiego seminarium duchownego, i ks. Adam Lis, wikariusz z Kowalewa Pom., włożyli wiele serca w posługę duszpasterską (Eucharystie sprawowane na ołtarzu z kajaków, homilie, stała gotowość „w konfesjonale”) oraz w codzienne, serdeczne, przyjazne kontakty z uczestnikami.
L - lektorzy. Sympatyczni chłopcy z różnych stron diecezji, bardziej niż ich rówieśnicy zaangażowani w życie Kościoła.
Ł - łaska uświęcająca. Jak podkreślili księża, cieszy, iż ministranci mają świadomość, że grzech ciężki zagradza drogę do Eucharystii i nie przyjmują Komunii św. w sposób świętokradzki.
M - modlitwa we wspólnocie. Budująca była otwartość, z jaką chłopcy podejmowali zachęty do głośnego formułowania osobistych próśb, podziękowań. Doświadczyliśmy modlitwy świeżej, dalekiej od mechanicznie klepanego pacierza.
N - nieposłuszeństwo, czyli korzeń wszelkiego grzechu. To z powodu nieposłuszeństwa komuś trudno było zasnąć, bo niektórzy mimo ogłoszonej ciszy nocnej „musieli” głośno rozmawiać; to z nieposłuszeństwa komuś przydarzyła się niestrawność itd.
O - orzeł bielik. Udało mi się go zobaczyć dwukrotnie - na jeziorze Wielkie Partęczyny oraz na Drwęcy w okolicach Okonina. Piękny, majestatyczny ptak, skupiający w sobie cechy będące nie lada wyzwaniem dla kraju, który obrał go sobie za symbol.
P - pogoda. Po bezdeszczowych, gorących spływach w minionych latach przyszedł czas na „próbę wody”. Posmakowaliśmy zatem, co to znaczy płynąć w ulewnym deszczu, w mokrych ubraniach; nauczyliśmy się czekać w obozie „na zmiłowanie”, a przede wszystkim przekonaliśmy się, że nie jesteśmy z cukru.
R - ratownicy, czyli pan Arek (po raz trzeci) i pan Ryszard. Na szczęście i tym razem nie musieli interweniować, natomiast wzmacniali nasze poczucie bezpieczeństwa. Pan Ryszard, nie wymawiając - „młodzieniec” 74-letni, zarażał nas humorem i odpornością na niewygody, a wiosłując od niechcenia (lata praktyki!), z łatwością dotrzymywał tempa nam, młodszym o całe dziesięciolecia. Strach pomyśleć, co by było, gdyby wziął się do wioseł solidnie.
S - słońce. Na początku towarzyszyło nam wiernie, wręcz paliło, po czym porzuciło nas na długie 2 dni. Potem, aby nas udobruchać, pojawiało się dokładnie w momencie, gdy rano wsiadaliśmy do kajaków. Zawiodło ostatniego dnia, wskutek czego panoramę toruńskiej Starówki przyszło nam podziwiać z Wisły na tle szarego, zasnutego chmurami (ale bezdeszczowego!) nieba.
Ś - świątynie. Przestępując progi bazyliki św. Tomasza Apostoła w Nowym Mieście Lubawskim, kościołów św. Katarzyny w Brodnicy i Golubiu, bazyliki katedralnej Świętych Janów w Toruniu, poczuliśmy „gotyk na dotyk”. 700-letnie kościoły pomogły nam uświadomić sobie, jak bardzo chrześcijaństwo jest zrośnięte z naszą małą ojczyzną.
T - Toruń. Gdy wpływaliśmy na Wisłę w Złotorii, opadł nas dreszczyk emocji, bo fala była dość wysoka, a w oddali widać już było dwa mosty wyznaczające kres „wędrówki”. Finisz wzdłuż Bulwaru Filadelfijskiego był niczym deser na koniec uczty.
U - ustawienie namiotu podczas ulewy. Choć w Brodnicy wszyscy mieliśmy zapewnione lokum pod dachem w stanicy kajakowej, niektórzy wybrali nocleg w namiocie. Pozostali uczestnicy patrzyli z podziwem albo pukali się w głowę.
W - wywrotki. Pierwsza nastąpiła już na trzecim kilometrze; druga i trzecia - w połowie trasy. Schemat ten sam: leniwy nurt uśpił czujność, a potem nagle pojawiło się zwalone drzewo, kajak wepchnięty pod pień szybko nabrał wody i… pozostało się tylko suszyć po uprzednim wyłowieniu dobytku, ze stoickim spokojem przyjmując oznaki wesołości ze strony tych, którzy się nie zamoczyli.
Z - zawierzenie, że dopłyniemy do końca. Prawdziwy egzamin przeszliśmy 7. dnia, gdy od rana lał deszcz, nocleg wypadł 12 km od miejsca, w którym zostawiliśmy kajaki, samochód, którym mieliśmy dojechać do punktu startu, zepsuł się i trzeba było wzywać mechanika, a przy okazji zorganizować alternatywny środek transportu. Co więcej, na ten dzień mieliśmy zaplanowaną podwójną dawkę kilometrów, aby nadrobić przymusowy dzień postoju w Brodnicy. I co? Pan Bóg tak wszystko poukładał, że późnym popołudniem dopłynęliśmy do celu.
Ż - życzliwość ludzka. Bez niej byłoby ciężko… Doświadczyliśmy jej od ks. Andrzeja Srebrzyńskiego, proboszcza z Mszana, który „wyczarował” nam superwygodny nocleg w dawnej szkole w Budach i jeszcze postawił po drożdżówce; od Danki i Krzysia Dębińskich, którzy ugotowali i przywieźli do Brodnicy królewski obiad dla 40 „chłopa”; od Romana Żołnowskiego, kierownika stanicy kajakowej w Brodnicy, który przyjął nas, zmokłych niczym kury, pod dach na 2 ulewne noce i dzień; od rodziców uczestników, którzy, przyjeżdżając w odwiedziny, „rozpieszczali” nas ciastkami i drożdżówkami.
Tegoroczny spływ tak jak poprzednie, połączył odpoczynek z szansą pogłębienia życia duchowego, otworzył oczy na piękno ojczystej przyrody, pozwolił z większym dystansem spojrzeć na prawdziwe i pozorne problemy zaprzątające na co dzień nasze głowy. Po raz kolejny stał się szkołą odpowiedzialności, odporności na niewygody, walki z własną słabością. Ciąg dalszy nastąpi - już za rok!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Egzorcyzm papieża Leona XIII

W tak zwanej „starej liturgii”, przed Soborem Watykańskim II, kapłan sprawujący Eucharystię wraz z wiernymi, po zakończeniu celebracji odmawiał modlitwę do Matki Bożej i św. Michała Archanioła. Słowa tej ostatniej ułożył papież Leon XIII, a wiązało się to z pewną niezwykłą wizją, w której sam uczestniczył.

Opisana ona została w krótkich słowach przez przegląd Ephemerides Liturgicae z 1955 r. (str. 58-59). O. Domenico Pechenino pisze: „Pewnego poranka (13 października 1884 r.) wielki papież Leon XIII zakończył Mszę św. i uczestniczył w innej, odprawiając dziękczynienie, jak to zawsze miał zwyczaj czynić. W pewnej chwili zauważono, że energicznie podniósł głowę, a następnie utkwił swój wzrok w czymś, co się unosiło nad głową kapłana odprawiającego Mszę św.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Krajewski o chwilach przed ogłoszeniem wyboru Papieża

2025-05-11 11:20

[ TEMATY ]

kard. Konrad Krajewski

Papież Leon XIV

Vatican News

„Po zakończeniu konklawe, a przed ogłoszeniem wyboru – o czym już mogę powiedzieć – kardynałowie podchodzili do nowego Papieża, aby złożyć przyrzeczenie czci i posłuszeństwa. Widać było rozpromienione twarze wszystkich kardynałów, a trzeba wiedzieć, że kardynałowie są z całego świata i w większości się nie znaliśmy” – powiedział kard. Konrad Krajewski, Jałmużnik Papieski w rozmowie z serwisem Vatican News.

Podziel się cytatem W rozmowie z serwisem Vatican News kard. Krajewski przyznał, że nie spodziewano się takiego wyboru. „I to właśnie jest potwierdzenie, że to Duch Święty wybiera przy udziale kardynałów. Byliśmy oddzieleni od świata. Papież został wybrany bardzo szybko”.
CZYTAJ DALEJ

Zawieszenie broni? USA i Chiny radykalnie zmniejszają cła na 90 dni

2025-05-12 12:12

[ TEMATY ]

USA

Chiny

rozmowy

cła

90 dni

Adobe Stock

Wojna celna między USA a Chinami

Wojna celna między USA a Chinami

Stany Zjednoczone i Chiny zgodziły się na obniżenie ceł na wzajemny import o 115 pkt. procentowych od 14 maja na 90 dni - wynika ze wspólnego oświadczenia wydanego w poniedziałek. Dodatkowo Chiny zobowiązały się do usunięcia środków pozataryfowych. To efekt dwustronnych rozmowach ministerialnych w weekend w Genewie.

We wspólnym oświadczeniu strony podkreśliły "znaczenie ich dwustronnych stosunków gospodarczych i handlowych dla obu krajów i gospodarki światowej". Zobowiązania zostały podjęte "w duchu wzajemnego otwarcia, ciągłej komunikacji, współpracy i wzajemnego szacunku", z myślą o budowaniu "zrównoważonych, długoterminowych i wzajemnie korzystnych stosunków gospodarczych i handlowych".
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję