Reklama

Jaga „od ulic aureoli”

Niedziela małopolska 46/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MAŁGORZATA CICHOŃ: - Pamiętam, jak w podstawówce brałaś udział w konkursie ładnego czytania… A teraz wchodzisz na sceny nie tylko w Krakowie, ale również w Warszawie, Radomiu i poza naszym krajem: wczoraj wróciłaś z Magdeburga, koncertowałaś również we Francji, niektórzy mówią o Tobie nawet „polska Edith Piaf”. Dlaczego wybrałaś właśnie taką drogę?

Reklama

JAGA WROŃSKA: - Złożyło się na to kilka rzeczy. Na pewno był wewnętrzny pęd, który z jednej strony jest darem osobistym - że ktoś to ma. A z drugiej strony - szczęście, coś co przychodzi z zewnątrz: odpowiednie osoby, miejsce i czas. Jako dziecko byłam nieśmiała, stałam z boku różnych dziecięcych zbaw. Jednak, gdy przychodziła lekcja muzyki i zaczynałam śpiewać, to nawet moi koledzy i przebojowe koleżanki zatrzymywali się i wołali: „E, fajnie śpiewasz”. Dobrzy nauczyciele, to, że byłam w kółku teatralnym, moje zainteresowanie od dzieciństwa piosenką ludową, bo w domu na okrągło leciały płyty Mazowsza i piosenki góralskie - to wszystko skumulowało się tak sympatycznie. Środowisko artystów krakowskich jest dość hermetyczne. Tych artystów związanych z Piwnicą pod Baranami czy Lochem Camelot nie jest wielu. To jest dar i zaszczyt znać takie osoby, jak Zygmunt Konieczny, Andrzej Zarycki. Ocieram się o ludzi, którzy znali Piotra Skrzyneckiego. To jest świat legendarny - jedną nogą w przeszłości. A jeśli są ludzie, którzy podobnie czują, odbierają piosenki - to ten świat drugą nogą jest w teraźniejszości.

- Dość często zdarza się, że podczas Twojego programu jeden czy dwa utwory mają charakter religijny…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Jest to moja najnaturalniejsza potrzeba serca. Moja rodzina jest głęboko związana z chrześcijaństwem, życiem potwierdzają swoją wiarę. To naturalne, że te piosenki, które znam od dzieciństwa, są mi bliskie. Mam w repertuarze kolędy, pastorałki, pieśni adwentowe, maryjne i mój ulubiony program wielkopostny, bardzo ceniony. I dużo pieśni - od ludowych przez te z różnych kultur - które poruszają kwestie łączności człowieka z Niebem. Każda piosenka musi przeze mnie przepłynąć, przejść. I musi być w zgodzie z tym, co czuję i myślę. Ważne są dla mnie: prawda, uczucie, otwartość na ludzi i odrobinka Nieba w każdej z tych pieśni. Musi być też element ludzki. To jest dar, że mam dużo takich piosenek pośród tych 11 recitali tematycznych, wśród których są m.in. pieśń ludowa, francuska, żydowska, lwowska, cygańska, hiszpańska, bałkańska, no i naszych krakowskich kompozytorów.

- W piosence „Na wyspie Kraków” śpiewasz o „Matce Boskiej Krakowskiej od gołębi na rynku (…), od ulic aureoli i od serca co boli”. Jaka Ona jest?

Reklama

- Matka Boża Krakowska ma klasę, nosi w sobie tajemnicę wieków tego miasta i jego mieszkańców. Jest jak rzeźba Maryi, która stoi na Plantach, u wejścia do ul. Jagiellońskiej: tak delikatna, alabastrowa, a z drugiej strony - ma w ręku strzały. Kobieca, ludzka, dyskretna, delikatna, a jednocześnie silna, tak jak miasto, które żyje tyle lat, tak jak ludzie są silni. No i opiekuje się artystami. Czuwa na tymi, którzy tworzą klimat Krakowa.

- Trudno uwierzyć, że słowa tej pięknej krakowskiej piosenki napisała …warszawianka.

- Agnieszka Grochowicz - poetka z Warszawy, pieśniarka, skończyła krakowską PWST. Połączyła nas poezja. Kiedyś Agnieszka postanowiła dla mnie napisać. Siedziałyśmy vis ‘a vis Piwnicy pod Baranami i powiedziała mi: „Chyba ty to zaśpiewasz”. Muzykę skomponowała Ewa Kornecka. Piosenkę zaśpiewałam w czerwcu 2007 r. podczas uroczystości z okazji 750. rocznicy lokacji Krakowa. To była jedyna premiera tego wieczoru. Jak wszystko, było to darem, wymarzonym, wypracowanym, ale darem.

- Niedawno byłam na Twoim koncercie pieśni cygańskich. Zaskoczył mnie ten program, bo do tej pory kojarzyłam Cię raczej z nastrojową piosenką literacką, a tu ze sceny sypały się iskry ognia!

- Zaczynałam od piosenki literackiej, piosenek dwudziestolecia międzywojennego, a potem zaczęłam się otwierać na takie pieśni, w których trzeba pokazać kobiecość, zadziorność. Jest we mnie ten ogień, który widać np. w piosenkach ludowych. Ale jednocześnie jestem pieśniarką klasyczną, nie mam awangardowego zacięcia. Chociaż, kto wie? Może w przyszłości będzie zaskoczenie? Ale myślę, że na plus. Nie mam w sobie destruktora, kontestatora, kogoś, kto chce szokować.

Reklama

- 11 listopada na Rynku w Krakowie, już tradycyjnie razem z Lochem Camelot i mieszkańcami miasta będziecie śpiewać o „radosnej niepodległości”. Myślisz, że tego typu inicjatywy są potrzebne?

- Dla ludzi jest to ogromnie ważne, że podaje się to w radości. Zgodnie z tytułem: „Radosna niepodległość”. Tam się nie politykuje, nie docieka się, kto winien, tylko wspólnie się śpiewa. Przychodzą rożni ludzie, starsi, młodzi. Ta tradycja śpiewania w Lochu Camelot jest już bardzo długa, pojawiamy się na rynku także - 3 maja, 5 sierpnia (na wymarsz Pierwszej Kadrowej), śpiewamy pieśni okolicznościowe (np. kolędy, pastorałki), harcerskie, solidarnościowe, międzynarodowe. Piosenki patriotyczne - to jest taka moja miłość od dzieciństwa. Uczył mnie ich mój dziadek. Jedną z pierwszych była ta o Piłsudskim: „Jedzie, jedzie na kasztance siwy strzelca strój...”.

- Szkoda, że Wasza twórczość tak rzadko trafia do mediów.

- Jest tak wiele wspaniałych projektów, które w mediach się „nie sprzedadzą”. Za to jest w nich miejsce dla programów, które nie są w służbie talentu i człowieka. W większości jest to „szoł”: wmawia się młodym, że są genialni, natomiast jest to tylko coś na chwilę. Gdy przychodzą ludzie do Lochu Camelot, to bywa, że mówią: „Nie wiedzieliśmy, że takie miejsce istnieje”. To światełko sztuki, które wyszło z wielkich tradycji - dawnego kabaretu, Piwnicy pod Baranami, kultury słowa, poszanowania słowa, gdzie potrzebna jest głębsza refleksja. Ludzie tego potrzebują, bo im się nie daje takich rzeczy. Gdy nie znam smaku jakiejś potrawy, to jej nie łaknę. Gdybym ją poznała - będę jej potrzebować. A wielu nie ma nawet szansy poznać... Na nasze występy przychodzą młodzi i dziwią się: „O rany, jakie fajne!”. I tęsknią za tym.

2011-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kanada, Australia i Wielka Brytania uznają państwo palestyńskie

2025-09-21 15:36

[ TEMATY ]

Palestyna

Monika Książek

Kanadyjski premier Mark Carney oświadczył w niedzielę na platformie X, że „Kanada uznaje państwo palestyńskie”. Chwilę później premier Australii Anthony Albanese poinformował o uznaniu państwowości Palestyny i że jest to częścią skoordynowanych wysiłków podejmowanych wspólnie z Kanadą i Wielką Brytanią. Brytyjski premier Keir Starmer potwierdził również, że Wielka Brytania uznaje państwo palestyńskie.

W oświadczeniu Carney napisał, że „Kanada uznaje państwo palestyńskie i oferuje partnerstwo w budowaniu pokojowej przyszłości zarówno dla państwa palestyńskiego, jak i państwa Izrael”.
CZYTAJ DALEJ

Wspomnienie bł. Bernardyny Jabłońskiej - duchowej córki św. Brata Alberta

pl.wikipedia.org

Prawdziwym przełomem w życiu bł. Bernardyny okazało się spotkanie z Bratem Albertem. „Tęskniła do życia w kontemplacji i Pan wypełnił jej pragnienie w sposób, którego się nie spodziewała, bo jej życie upłynęło na ciężkiej pracy wśród bezdomnych, zranionych przez życie, nędzarzy. To w nich odkrywała twarz umiłowanego Nauczyciela i z miłości do Niego pragnęła dawać, wiecznie dawać” - mówił o bł. Bernardynie bp Damian Muskus.

Według niego, jej życie i posługa najsłabszym są świadectwem, że wielkie dzieła miłości rodzą się „z patrzenia na Jezusa, z nieustannego bycia z Nim, słuchania Go i uczenia się Jego stylu”. Stwierdził, że siostry albertynki „w cichości zmieniają świat, zaprowadzając w jego najciemniejszych zakamarkach ewangeliczne reguły dobra, miłości i całkowitego oddania Jezusowi”.
CZYTAJ DALEJ

W Komborni ustanowiono sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia

2025-09-22 10:12

Damian Kandefer

Wnętrze sanktuarium

Wnętrze sanktuarium

W sobotę, 20 września 2025 r., abp Adam Szal podczas uroczystej Eucharystii ustanowił kościół pw. Matki Bożej Pocieszenia w Komborni sanktuarium maryjnym. Wydarzenie wpisane było w Pielgrzymkę Jubileuszową Pracowników Służby Zdrowia Archidiecezji Przemyskiej.

Na początku Mszy świętej ks. Andrzej Wydrzyński, proboszcz parafii w Komborni, oficjalnie poprosił Metropolitę Przemyskiego o podniesienie kościoła parafialnego do rangi sanktuarium maryjnego. – Przez wieki to miejsce jest naznaczone szczególną obecnością Bogarodzicy zwaną w Komborni jako panią Komborską. Liczne łaski i cuda udzielone, wysłuchane prośby, świadczą o Jej matczynej trosce i pomocy wobec tych, którzy się zwracają do Boga za jej wstawiennictwem. Szczególnymi znakami Jej interwencji są ci, którzy doznali Jej orędownictwa, a dziś stoją tu przed Jej obliczem, przynosząc na Twoje ręce księgę łask i cudów, księgę próśb i podziękowań. Tych wszystkich, którzy wymodlili i otrzymali łaski, o które prosili przed tym obrazem – mówił proboszcz zwracając się do abp. Szala.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję