Reklama

Bliżej bł. Carla Lamperta

Dar świętości

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W dniach 13-19 lutego br. przebywał w Szczecinie o. Gaudentius Walser z Zakonu Kapucynów. Jest on bliskim krewnym bł. Carla Lamperta. W podróży do Szczecina towarzyszył mu zakonny współbrat o. Antoni, pochodzący z Polski. Austriaccy goście przybyli do naszego miasta na zaproszenie dyrektora Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II ks. Andrzeja Dymera. Instytut mieści się w dawnym szpitalu św. Karola Boromeusza, gdzie posługiwał jako kapelan bł. Carl Lampert. Program każdego dnia pobytu o. Gaudentiusa Walsera w Szczecinie był wypełniony spotkaniami i liturgicznymi celebracjami. Wydarzenia te zostały odnotowane w szczecińskich mediach. Warto jednak powrócić do tych dni.
Dla pochodzącego z Tyrolu, liczącego sobie dziś 84 lata, o. Gaudentiusa była to pierwsza podróż do Polski i stanowiła swoiste dopełnienie trwających 60 lat starań i zabiegów zmierzających do wszczęcia procesu beatyfikacyjnego swojego kuzyna ks. Carla Lamperta. Żmudna kwerenda, zabezpieczanie świadectw i dokumentów dotyczących życia i śmierci tego kapłana i męczennika zaowocowały powstaniem obszernej, zgromadzonej w 60 pękatych segregatorach, dokumentacji tej sprawy. Dostrzeżono i doceniono ten trud. W czasie uroczystości beatyfikacyjnych w kościele w Dornbirn to o. Gaudentius odczytał niemieckojęzyczną wersję dekretu papieża Benedykta XVI wynoszącego do chwały ołtarzy Męczennika z Tyrolu.
Goście z Austrii na czas swojego pobytu w naszym mieście zamieszkali w Domu Wspólnoty Kapłańskiej im. Jana Pawła II. Codzienne kontakty, rozmowy, Eucharystia sprawowana w domowej kaplicy w języku łacińskim, wszystko to tworzyło wyjątkowy klimat serdeczności zbliżający nas do Męczennika i pozwoliło przeżywać sakramentalną braterską więź stanowiącą istotny wymiar przeżywania tajemnicy Kościoła. Ojciec Gaudentius wyznał, jak po Mszy św., do której on sam służył jako ministrant, ks. Carl Lampert powiedział: „Zostań kapłanem, jeśli taka jest wola Boga”.
Spotkania z młodzieżą szkół katolickich, jak również z alumnami w Arcybiskupim Wyższym Seminarium Duchownym pozwalają żywić nadzieję, że heroiczny świadek Chrystusa - ks. Carl Lampert - będzie w większym stopniu postrzegany jako kapłan działający w Szczecinie. „Chodził po ulicach naszego miasta, tutaj dojrzewał do heroicznego świadectwa!” - tak abp Andrzej Dzięga zachęcał młodzież Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. Maksymiliana Marii Kolbego do głębokiego przemyślenia własnej postawy religijnej w kontekście tego świadka wiary, który w naszym mieście dojrzewał do heroicznego świadectwa miłości do Chrystusa żyjącego w Kościele.

Reklama

* * *

W czwartek 16 lutego o. Gaudentius przewodniczy Mszy św. koncelebrowanej w kaplicy Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II.
Przez kilka powojennych dziesięcioleci ten zbudowany w 1913 r. klasztor i szpital Sióstr Boromeuszek znany był i funkcjonował jako Szpital Kolejowy. Obiekt ten w niewielkim stopniu ucierpiał w czasie działań wojennych, choć pospieszne powojenne prace remontowo-adaptacyjne zniszczyły piękną fasadę kościoła oraz naruszyły harmonię bryły architektonicznej. Otoczony okazałym zespołem zieleni szpital zdecydowanie górował nad wydawało się bezkresnym morzem czerwono-szarych powojennych gruzowisk porośniętych przypadkowymi krzewami i chwastami. Tak wyglądała przez długie lata Niecka Niebuszewska, pejzaż mojego dzieciństwa.
Znakami niegdysiejszego życia były skorupki filiżanek, zaśniedziałe monety, łyżeczki i fragmenty mieszczańskich bibelotów. W sieni jednego z wypalonych domów fascynował połyskujący srebrnymi strunami rozbity fortepian. Dziecięcy umysł nie kojarzył tych śladów życia z gigantyczną machiną wojenną, która przeszła przez miasto, przynosząc śmierć. Porzucone szczecińskie fortepiany stały się pół wieku później tematem sztuki teatralnej „Salto Mortale. Czarny cyrk na sześć fortepianów i dwunastu aktorów” poznańskiego Teatru Strefa Ciszy i Clipa Theatre z Tel Awiwu, wystawionej wspólnie podczas Roku Polskiego w Izraelu (2008-2009), a także w Szczecinie podczas Festiwalu Artystów Ulicy w 2008 r. Motyw ten inspirował także wcześniej reżysera Teatru Kana Zygmunta Duczyńskiego.
Czerwono-szare morze gruzów stanowiło gigantyczny plac zabaw dla dzieci. Usuwając leżące na skrawkach ziemi cegły, organizowaliśmy sobie małe boiska, tutaj kopaliśmy piłkę. Chętnie bawiliśmy się „w wojnę”, na gruzach nie brakowało zardzewiałych hełmów porzuconych przez zwycięzców i zwyciężonych. Mieszkałem wraz z rodzicami i siostrą w jednym z nielicznych ocalałych domów blisko szpitala. Dom ten stał się po wojnie arką ocalenia dla dwóch rodzin żydowskich. Na parterze domu mieszkała także rodzina reemigrantów z Francji, a naprzeciwko nas - rodzina polsko-niemiecka. Gruzy i wypalone domy stanowiły wtedy swoiste „środowisko naturalne” mojego pokolenia. O fundatorkach szpitala i jego misji przypominała widoczna, umieszczona w szpitalnym ogrodzie, choć jakby zapomniana, figura św. Karola Boromeusza.
Obrazy te wracają do mnie, gdy stoję przy nowym ołtarzu postawionym w prezbiterium dawnego kościoła. Na ołtarzu relikwie błogosławionego Męczennika, który wrócił do siebie z nieogarnioną obfitością darów nieba, przydając temu miejscu nowe znaczenie i wzbogacając jego tożsamość. W sposób bardzo osobisty łączę tę celebrację z własnym 40-leciem kapłaństwa. Eucharystie sprawujemy przy użyciu kielicha mszalnego, znalezionego przez ks. Henryka Świerkowskiego, przed laty kapelana tego szpitala, w czasie prac remontowych. Niewykluczone, że ten odnowiony dziś kielich służył przed laty ks. Carlowi Lampertowi. Liturgię sprawujemy w języku łacińskim i polskim. Wybraliśmy formularz Mszy o męczenniku. Wszyscy przeżywamy solenność i doniosłość tej chwili. Ojciec Gaudentius jest wyraźnie wzruszony. Wzruszenie panuje również wtedy, gdy po celebrze Ojciec objaśnia szczegółowo zdjęcia eksponowane w ramach wystawy poświęconej Błogosławionemu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

* * *

Sobota 18 lutego. Kulminacyjny punkt pobytu o. Gaudentiusa, po rannej Mszy św. wyjeżdżamy do Halle. Gościom towarzyszy kilku kapłanów i zaprzyjaźniona z naszym domem lekarka. Dzień chłodny i raczej słoneczny. W oczekiwaniu na miejscowego proboszcza podejmujemy krótki spacer po zabytkowym centrum.
Miasto słynęło niegdyś z wydobycia soli. Tutaj urodził się wybitny kompozytor G. F. Händel (1675-1759). Tutaj także tworzył i umarł wybitny filozof niemieckiego Oświecenia Christian Wolff (1679-1754). Na zewnętrznej ścianie zabytkowego kościoła tablica przypominająca znakomitych organistów, wśród nich kilku kompozytorów, których dzieła są wykonywane po dziś dzień. Z woli króla Prus Fryderyka Wilhelma I (1688-1740) Halle stało się też intelektualnym centrum pietyzmu, ruchu zmierzającego do gruntownej reformy protestantyzmu. Wybitnym propagatorem tych idei był August Hermann Francke (1663-1727). Idea misyjności całego Kościoła, szersze korzystanie z tekstów biblijnych, kręgi biblijne (collegia pietatis), budzenie postaw ekumenicznych, to wszystko odnajdujemy w dokumentach Soboru Watykańskiego II. Można powiedzieć, że znaczenie tego ruchu znacznie przekroczyło intencje jego twórców.
Około godz. 15 dołącza do nas proboszcz parafii Halle-Nord i razem udajemy się do zbudowanego z czerwonej cegły w 1838 r. więzienia „Roter Ochse” („Czerwony Wół”). Tak w języku codziennym nazywano ten obiekt. Więziono tutaj m.in. rewolucjonistów z lat 1848/49. Natomiast w okresie 1933-45 i 1945-89 więzienie służyło celom, które współczesna niemieckojęzyczna publikacja określa jako politische Justiz (sprawiedliwość polityczna). W świadectwach z epoki pojawia się refleksja: „w Halle musiało się myśleć o śmierci”. Więźniowie doświadczali też jakby zwiększenia ciężaru własnej głowy. Tutaj w latach 1942-45 wykonano przez zgilotynowanie 549 wyroków śmierci orzeczonych przez Trybunał Wojenny Rzeszy. Do 1989 r. więzienie pozostawało w gestii Stasi. W 1996 r. obiekt przekształcono w miejsce pamięci i udostępniono publiczności. Od 2002 r. trwały prace remontowe, odnowiono część przeznaczoną na muzeum, a w 2006 r. otwarto stałą wystawę. Pani pełniąca dyżur uprzejmie nas wita i wskazuje kierunek zwiedzania. Mijamy kilka niezbyt dużych pomieszczeń o niskich sufitach, idziemy dosyć wąskim korytarzem. Ściany zostały pomalowane na biało, w sposób bardzo oszczędny odsłonięto silnie kontrastujące z bielą ceglane fragmenty. Pomieszczenia te należały do piwnicznej części budynku. Stosunkowo skromna ekspozycja kopii dokumentów i fotografii daje obraz tamtych dni. Zwraca uwagę zdjęcie Krystyny Wituskiej, młodej ziemianki z okolic Sieradza, zaangażowanej w struktury wywiadu wojskowego Armii Krajowej. Stracono ją tutaj w dniu 26 czerwca 1944 r., w dwudziestym czwartym roku życia. Jej więzienne listy opublikowane przed czterdziestu laty wywołały wówczas dość duży rezonans w inteligenckich kręgach naszego społeczeństwa. Stanowią one cenny zapis stanów ducha młodej polskiej patriotki stojącej dosłownie na granicy życia i śmierci.
Halogenowe oświetlenie muzeum stwarza aurę bezdusznej sterylności. Groza tego miejsca wydaje się być w pewnej mierze zneutralizowana, ale jest wyczuwalna… W czasach DDR-u, w celi, gdzie stała gilotyna (Todeszelle), urządzono więzienną pralnię… Dzisiaj droga do tego miejsca to kilkadziesiąt kroków. Świadek egzekucji bł. Carla Lamperta dr A. Krauze, zmobilizowany do Wehrmachtu jako lekarz, w liście z 7 maja 1949 r. opisuje ostatnie chwile życia Męczennika. Skuty łańcuchami, podchodząc do gilotyny, wołał głośno: „Tak, pozwól, by nie ominął mnie ten gorzki kielich!”. Przed uruchomieniem mechanizmu opuszczającego ostrze, zdążył jeszcze wypowiedzieć: „Jezus, Maria!”. Tego dnia, 13 listopada 1944 r., stracono tutaj jedenastu więźniów, cywilów i żołnierzy, w tym także dwóch innych szczecińskich księży - Friedricha Lorenza i Herberta Simoleita. Współcześnie cela śmierci pomalowana jest na biało, zachowano jedno autentyczne matowe okno oraz niewielki fragment dawnej, pożółkłej już posadzki z białego kamienia wraz z żelazną okrągłą kratą, przez którą spływała krew ofiar. Głowy skazańców spadały do kosza z trocinami…
Wszyscy milkniemy, chwilę później śpiewamy: „Christus vincit”.
„…Męczeństwo jest zawsze wielką i radykalną próbą dla człowieka. Najwyższą próbą człowieczeństwa, próbą godności człowieka w obliczu samego Boga”. Słowa te wypowiedział w Bydgoszczy w dniu 7 czerwca 1999 r. bł. Jan Paweł II. Świadectwo wiary męczenników daje moc kolejnym pokoleniom wyznawców Chrystusa.

* * *

W długiej historii Kościoła na Pomorzu Zachodnim, rozpoczętej misją chrystianizacyjną św. Ottona z Bambergu w 1124 r., bł. Carl Lampert jest pierwszym wyznawcą Chrystusa wyniesionym na ołtarze, który rzeczywiście - i to w istotnym dla siebie etapie życia - żył, pracował apostolsko i cierpiał w naszym mieście. W pożegnalnym liście napisanym w dniu egzekucji, obok Rzymu, Dornbirn i Innsbrucka wymienia także Szczecin…
Pomorze od wieków było ziemią gościnną, przyjmującą wygnańców, azylantów, deportowanych. W wymiarze masowym te wymuszone migracje dokonały się także po ostatniej wojnie. Zesłańcem był także bł. Carl Lampert. Przyjął Szczecin kapłańskim sercem. Jego beatyfikacja jest zwieńczeniem niemal 900-letniej historii chrześcijaństwa na Pomorzu i szczególnym darem Boga na 40-lecie wskrzeszenia po wiekach diecezji szczecińsko-kamieńskiej i 20-lecie powstania metropolii, niemal w przededniu 70. rocznicy tragicznych wydarzeń akcji „Fall Stettin”. Jako Lud Boży wkraczamy w nowy etap historii umocnieni świadectwem i wstawiennictwem tego Kapłana-Męczennika.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego życia

2024-04-15 13:31

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 15, 18-21.

Sobota, 4 maja. Wspomnienie św. Floriana, męczennika

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Łódzcy proboszczowie spotkali się z Ojcem Świętym Franciszkiem

2024-05-04 16:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Wiesław Kamiński

Zakończyło się – trwające od 29 kwietnia br. - rzymskie spotkanie blisko 300 proboszczów z całego świata, którzy odpowiedzieli na zaproszenie Ojca Świętego Franciszka, by w czynny sposób włączyć się w prace Synodu o Synodalności.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję