Przez tonący w słońcu Rynek Wieluński szedł niemłody już mężczyzna.
Pchał przed sobą stary dziecinny wózek. Wózek był pleciony z wikliny,
miał małe kółka przymocowane do konstrukcji zardzewiałymi sprężynami
i długą, wygiętą rączkę, oklejoną plastikową taśmą. Pamiętał chyba
jeszcze czasy Gomułki, a może nawet Stalina. Stary mężczyzna ubrany
był w długi, powycierany na łokciach płaszcz, na głowie miał skórzaną
pilotkę, a na nosie duże słoneczne okulary. Wyglądał jak kierowca
wyścigowego samochodu sprzed pierwszej wojny światowej. Jego wózek,
który przypominał pojazd z obcej planety, wypełniony był w całości
wielkim tekturowym pudłem po komputerze z napisem #intel inside"
w czerwonej obwódce. Mężczyzna pchał swój wehikuł szybko, jakby się
gdzieś spieszył albo przed czymś uciekał, ale jednocześnie bardzo
uważnie, jakby przewoził nim drogocenne skarby.
Stary człowiek musiał mieć jednak słaby wzrok, gdyż nie
zauważył, że parking ogrodzony jest łańcuchem, co uniemożliwia przebycie
go na przełaj. Zatrzymał się przed ogrodzeniem i rozglądał wokół
siebie w poszukiwaniu miejsca, w którym mógłby się dostać na drugą
stronę. Musiało mu się spieszyć, gdyż jego ruchy były gwałtowne,
a oczy nerwowo błądziły po przepastnej przestrzeni Rynku Wieluńskiego.
Wtem na szczycie pudła po komputerze usiadł czarny gawron. Zakrakał,
żeby zwrócić na siebie uwagę starego człowieka i zeskoczył na asfalt
tuż obok wózka, tak aby mężczyzna mógł go dosięgnąć swoim słabym
wzrokiem. Kiedy ptak upewnił się, że mężczyzna nie stracił go z oczu,
zaczął powoli iść, kołysząc się na swoich krótkich nóżkach, w stronę
najbardziej zniszczonego fragmentu ogrodzenia, na którym nie było
już nawet śladu farby. Kiedy mężczyzna stracił ptaka z oczu, ten
zakrakał głośno kilka razy, aby pozwolić się odnaleźć, i po chwili
obaj dotarli do starego zardzewiałego łańcucha, przymocowanego do
mocno przechylonego słupka.
Stary człowiek zatrzymał się przed ogrodzeniem, a na
jego twarzy pojawiło się rozczarowanie. Był tak blisko przystanku,
że mimo swego słabego wzroku zauważył stojących na nim ludzi. Nikt
jednak nie zwracał na niego uwagi, nikt też nie przejmował się problemami
starego człowieka. Mało to takich dziadów włóczy się po Rynku? Można
by nawet sądzić, że szczególnie sobie to miejsce upodobali. Nawet
człowiek nie może spokojnie ulicą przejść, żeby nie być narażonym
na zaczepkę: #Pan da na bułkę...".
Tymczasem ptak usiadł na łańcuchu i zaczął dziobem uderzać
w ogniwo łączące go ze słupkiem.
- Zobacz, mamo, dzięcioł do metalu - krzyknął mały chłopiec,
który jako jedyny na całym przystanku od początku nie spuszczał starego
człowieka z oczu.
- Co ty pleciesz? - odpowiedziała matka, nie odrywając
wzroku od kobiecego pisma z dużą reklamą kremu przeciwko zmarszczkom
na okładce. Na zdjęciu widniała kobieca twarz w połowie pokryta głębokimi
bruzdami, a w połowie - gładką, niemal niemowlęcą skórą. Napis głosił: #
Ten krem czyni cuda - możesz zostać stworzona na nowo".
Stary człowiek chwycił łańcuch dokładnie w miejscu, gdzie
usiadł ptak, który natychmiast poderwał się do lotu i rozpłynął w
błękicie nieba. Łańcuch w tym miejscu był tak słaby, że spadł z hałasem
na asfalt i starzec mógł swobodnie wyjechać swoim wózkiem z ogrodzonej
przestrzeni parkingu. Po głębokich bruzdach na jego twarzy, dobrze
widocznej z niewielkiej odległości, jaka dzieliła go od przystanku,
spłynęła duża łza.
- A to wandal! - krzyknął młody, dobrze zbudowany mężczyzna,
który wybiegł z budki parkingowego. Kiedy dobiegł do starca, wrzasnął
mu prosto w twarz:
- Teraz wiem, kto niszczy ogrodzenie. Znalazłem chuligana!
Zaraz zadzwonię na policję!
Parkingowy wyjął z kieszeni telefon komórkowy i zaczął
wybierać numer.
- Niech pan zaczeka - powiedział spokojnie starzec. Schylił
się z trudem, podniósł łańcuch i wykorzystując haczyk powstały po
pęknięciu starego, zardzewiałego ogniwa, przymocował go do chwiejącego
się słupka.
- Teraz będzie dobrze? - zapytał stary człowiek.
- Może być - udobruchał się parkingowy i wrócił do swojej
budki, udając, że nie widzi dwóch dobrze zbudowanych wyrostków, łamiących
ławkę na przystanku po przeciwnej stronie ulicy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu