Reklama

Niedziela w Warszawie

Męskie wynagrodzenie Niepokalanej

Mężczyźni modlili się w archikatedrze warszawskiej, uczestnicząc we Mszy św., adoracji Najświętszego Sakramentu i wynagradzającym Maryi różańcu.

[ TEMATY ]

Męski Różaniec Warszawa

ks. Eugeniusz Leda

Łukasz Krzysztofka/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Eucharystii przewodniczył i kazanie wygłosił ks. Eugeniusz Leda, duszpasterz kaplicy prymasowskiej w Choszczówce.

- Chciałbym, abyście wiedzieli, że jest coś, co bardzo cieszy w historii każdego z was. To wasze prawdziwe związanie się z Matką Bożą. Wierzę, że na przepadłe, na zawsze. To najlepsza wasza życiowa decyzja. Najlepsza lokata i zabezpieczenie – powiedział ks. Leda i zwrócił uwagę na fakt, że z inicjatywy mężczyzn odbywa się peregrynacja obrazu Matki Bożej Łaskawej, która obecnie ma miejsce w Olsztynie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przypomniał historię tego obrazu, który przybył do Polski z Rzymu. Przywiózł go nuncjusz papieski w 1651 r. i ofiarował ojcom pijarom. Obraz koronowano w obecności pary królewskiej i niezliczonej rzeszy warszawiaków. Bronił Warszawy przed Szwedami. - Gdy car w kościele pijarskim uczynił cerkiew wojskową, to pijarów z obrazem wypędził do ruin kościoła jezuickiego przy Świętojańskiej. Przy tym kościele przez pewien czas mieszkał wielki patriota ks. Piotr Skarga. Zapewne setki razy wpatrywał się w piękny wizerunek Matki Bożej Łaskawej. Spoglądając na Nią podczas swych modlitw, widział w Jej dłoniach połamane strzały Bożego gniewu. Zwróć na ten szczegół uwagę i ty, gdy uklękniesz przed nią ponownie – zachęcał kapłan i dodał, że Maryja jakby z tego obrazu sama przemawiała: Jestem z tobą, mój narodzie polski, pomimo tylu trudnych chwil.

- Nigdy nie mieliśmy łatwej historii. Wymowne są słowa św. Jana Pawła II: „O, piękna, łaskawa, potężna, mocna Patronko naszej stolicy, dziękujemy za każdą Twoją obronę i wstawiennictwo. Przecież to Ty, Maryjo – nie kto inny – w 1920 roku osłoniłaś miasto Warszawę, Polskę i Europę przed bolszewikami. O, jak dobrze jest stanąć w kościele ojców jezuitów przed Twym świętym wizerunkiem, o Łaskawa” – cytował Papieża Polaka ks. Leda.

Kaznodzieja wskazał także na wyjątkowość archikatedry warszawskiej – matki wszystkich kościołów w archidiecezji warszawskiej. Była ona świadkiem wielkich pokoleniowych zdarzeń. - Ile razy tutaj przybywam, za każdym razem odżywają we mnie wielorakie wspomnienia związane przede wszystkim ze Sługą Bożym księdzem prymasem Stefanem Wyszyńskim. Przychodziłem tu od wczesnej młodości, kiedy tylko mogłem, aby spotkać, zobaczyć i posłuchać kogoś wyjątkowego – wspominał ks. Leda.

Reklama

Podkreślił, że w postaci prymasa Wyszyńskiego uderzała jego mądrość, odwaga, dostojeństwo, kardynalska purpura, jakby dla niej się urodził. Przybywał do katedry wypełnionej po brzegi. Wiele osób stało na zewnątrz. - Witaliśmy go ze czcią i wdzięcznością. On naprawdę kochał swoje owce, błogosławił je od samych drzwi wejściowych. Zatrzymywał się przy matkach, piastujących swoje maleństwa, ale by ucałować, pocieszyć. Na jego widok oczy same płakały. Czuliśmy w nim świętego pasterza i ojca. Z zapartym tchem wsłuchiwaliśmy się w jego nauczanie - mówił ks. Leda.

Przypomniał nauczanie Czcigodnego Sługi Bożego, który powtarzał, że nie możemy stracić jednego – wiary, że trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi i należy zachować własne, zdrowe myślenie. Kaznodzieja zwrócił uwagę, że kard. Wyszyński mówił z mocą i ewangelicznym przekonaniem. Jednym sercem ogarniał Kościół i naród. Sam to wyznał: „Kocham ojczyznę więcej niż własne serce i cokolwiek czynię dla Kościoła, czynię dla niej”. Był odważnym i mądrym obrońcą. Takim pozostał do końca. - Temu wielkiemu Polakowi, mężowi Bożemu Prymasowi Tysiąclecia zawdzięczamy, że nie dopuścił do zniszczenia naszego polskiego ducha i że przeprowadzał nas przez morze czerwone komunistycznej niewoli – podkreślił ks. Leda.

Kaznodzieja zaznaczył także, że Prymas mówił pięknie o Matce Bożej, jakby była dla niego żywą osobą i jakby miał z Nią osobistą relację. - On naprawdę był przekonany o Jej realnej obecności. Na dowód tego zawsze miał przy sobie obraz z Jej wizerunkiem. Nie rozstawał się z nim nawet wtedy, kiedy udawał się na wzdłuż i wszerz naszej ojczyzny, a także wtedy, kiedy udawał się do Rzymu na spotkanie z kolejnymi papieżami. Wizerunek Matki Bożej Jasnogórskiej miał przy sobie – przypomniał.

Reklama

Ks. Leda podzielił się również osobistym świadectwem działania Matki Bożej w jego życiu. - Na własnej skórze przekonałem się, co to znaczy doświadczyć żywej obecności Matki Bożej. W jednym ze swoich kazań tu w katedrze prymas Wyszyński zaczął pytać nas, słuchających go, czy chcielibyśmy oddać się Matce Bożej, coś Jej ofiarować, z czegoś się zwierzyć, coś Jej powierzyć. Z liczby mnogiej przeszedł na liczbę pojedynczą. Zwracał się do nas bardzo indywidualnie: „Podejdź do Matki Bożej, powiedz Jej, co to tobie przeszkadza, co cię boli. Może trzeba się czegoś pozbyć.” – wspominał. I dodał: - Pamiętam to bardzo mocno. Znalazłem w sobie „coś”, co zresztą od dłuższego czasu nosiłem i czego chciałem się pozbyć, z czym bezskutecznie walczyłem, z czym nie dawałem sobie rady. Ja wtedy, wsłuchany w to, co mówił prymas, dzięki niemu poczułem się podprowadzony do Matki Bożej. Przejąłem się tamtą chwilą.

Ks. Leda zaczął wtedy rozmawiać z Maryją i oddawać Jej swój balast, prosząc Matkę Najświętszą, aby zabrała od niego ten ciężar. Upragnioną łaskę otrzymał 28 maja 1981 r., a więc w dniu śmierci kard. Wyszyńskiego.

- Czuję się dłużnikiem księdza prymasa, w pewnym sensie jego uczniem. Był i pozostaje mi bardzo bliski. Dziedzictwo, które zostawił po sobie jest przeogromne. Nie tylko nasze pokolenie może z niego korzystać i czerpać, ale będą to czyniły wszystkie następne pokolenia, które po nas przyjdą – dodał.

Nawiązując do odczytanej Ewangelii o miłosiernym Ojcu, podkreślił, że Bóg zawsze przebaczy skruszonemu człowiekowi i oblecze w cudowną szatę swej bezcennej łaski. - Jak cudowne i nieskończone jest Boże miłosierdzie, pełne bezwarunkowej miłości i przebaczenia. Bóg daje nam swoją łaskę, światło, moc. Uzdalnia nas do nowego życia, do świętości. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do tego, abyśmy osiągnęli w swojej ziemskiej pielgrzymce świętość. Bóg nas potrzebuje, jako świętych – zaznaczył.

Reklama

Ks. Leda zwrócił również uwagę na fakt, że wszelkie dobre dzieła, które mają miejsce w życiu człowieka, dokonują się przez Maryję. - To Ona was przyprowadza i zaprasza do współpracy dla zbawienia ludzi w naszej ojczyźnie, Europie i świecie. Dzięki Niej tu przychodzicie z różańcem w ręku, klękacie przy kratkach konfesjonału, uczestniczycie w Eucharystii, adorujecie Najświętszy Sakrament. To Ona zapragnęła, abyście obchodzili pierwsze soboty kolejnego miesiąca. Za to wszystko dziękujemy Ci, Maryjo. Daj nam przez Twoje zranione, Niepokalane Serce wypraszać ratunek dla naszych rodzin, świata i powrót do Boga. Jesteśmy Twoimi sługami. Chcemy nimi pozostać i uczyć się w Twojej szkole – powiedział kaznodzieja.

Po Mszy św., którą zakończyła modlitwa o beatyfikację kard. Wyszyńskiego, przed wystawionym Najświętszym Sakramentem wszyscy obecni w archikatedrze odmówili różaniec z rozważaniami Prymasa Tysiąclecia. Następnie w zwartym szyku, odmawiając litanię do św. Józefa, przemaszerowali pod figurę Matki Bożej Passawskiej nieopodal kościoła akademickiego św. Anny. Pierwszosobotnie spotkanie zakończyło odmówienie egzorcyzmu do św. Michała Archanioła i odśpiewanie Apelu Jasnogórskiego.

Już dzisiaj warto zarezerwować sobie czas 19 marca, w uroczystość św. Józefa. Tego dnia o godz. 19.00 na pl. Zamkowym rozpocznie się Męska Droga Krzyżowa, organizowana m.in. przez „Męski Różaniec”.

2021-03-06 16:18

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Z różańcem walczą dla Maryi

[ TEMATY ]

Męski Różaniec Warszawa

Łukasz Krzysztofka/Niedziela

Jednoczy ich modlitwa i oddanie Matce Bożej. Najpierw spotykali się tylko w Warszawie. Dziś modlą się w kilkudziesięciu miastach w Polsce, a także poza granicami - w Algonquin (USA), Londynie i Wilnie. Tysiące mężczyzn nie wstydzą się publicznie przyznać do swojej wiary.

Wszystko zaczęło się 7 kwietnia 2018 r. w Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Warszawie. W kolejnych miesiącach zaczęli spotykać się w pierwsze soboty o godz. 8.00 na Mszy św. w Archikatedrze św. Jana Chrzciciela, później przechodzili pod pomnik Matki Bożej Pasawskiej, odmawiali różaniec i słuchali krótkiego rozważania. Miało skończyć się na pierwszych pięciu sobotach, trwa nadal.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Meksyk: 18 pielgrzymów zginęło w wypadku autobusu

2024-04-29 11:17

[ TEMATY ]

Meksyk

Adobe Stock

Co najmniej 18 osób zginęło , a 12 zostało rannych w wypadku autobusu 28 kwietnia w Meksyku. Według lokalnych mediów większość ofiar, to pielgrzymi z Guanajuato, którzy udawali się na pielgrzymkę do sanktuarium w Chalma.

Po bazylice Matki Bożej z Guadalupe w Mieście Meksyk, Chalma jest najczęściej odwiedzanym miejscem pielgrzymkowym w kraju. Każdego roku pielgrzymuje tam ok. dwóch milionów ludzi, aby oddać cześć ukrzyżowanemu "Czarnemu Chrystusowi".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję