WACŁAW GRZYBOWSKI: - Zapewne na spotkaniach w Skawcach, " w gazdówce", wracaliście wspomnieniami do dawnych młodzieńczych lat...
EUGENIUSZ MRÓZ: - Tadek Gajczak, Staszek Jura, Józek
Kwiatek przenieśli nas w minione lata, wskrzeszaliśmy wspomnienia
z poprzednich koleżeńskich spotkań. Prym wodził nasz niezawodny kronikarz
- Teoś Bojeś z Mysłowic. Przypomniał kiedyś, jak to na jednym z krakowskich
spotkań Lolek z uśmiechem oświadczył: "Chłopcy, zaczynamy się starzeć.
Będziemy nasze spotkania urządzać co roku".
Teoś - autor dwóch wydań kompendium-vademecum: Ostatni
Mohikanie - czyli klasa gimnazjalna Karola Wojtyły, syn górnika,
często bez pracy, wicemarszałek gimnazjum - dojeżdżał z Woźnik. Po
powrocie ze szkoły musiał jeszcze pracować w małym gospodarstwie
rolnym. Mimo bardzo trudnych warunków, dzięki swoim zdolnościom,
pilności, uporowi w zdobywaniu wiedzy, należał do naszej czołówki
klasowej. Był żołnierzem kampanii wrześniowej. Walczył pod Jordanowem,
Żółkwią, pieszo wrócił ze Lwowa do Woźnik. Wywieziony w 1944 r. do
kopalni węgla w Westfalii, uciekł do "guberni". Brał czynny udział
w ruchu oporu, w tajnym nauczaniu, walczył w Batalionach Chłopskich.
Po ukończeniu Akademii Handlowej i Akademii Górniczo-Hutniczej aż
do emerytury pracował w przemyśle węglowym na Śląsku.
Teoś, jak zwykle, szeroko i barwnie wspominał wrześniowe
spotkanie w 20-lecie matury. Mszę św. z udziałem młodzieży szkolnej
koncelebrował w kaplicy Domu Katolickiego w Wadowicach biskup krakowski
Karol Wojtyła. Do Mszy św. służyło dwóch łysawych ministrantów: Zbyszek
Siłkowski i Teoś Bojeś. Na zakończenie Ksiądz Biskup z właściwą mu
swadą wyjaśnił zgromadzonym: "Na pewno dziwicie się, że Waszą Mszę
św. odprawia jakiś inny ksiądz i jacyś dziwni usługują mu ministranci.
Otóż, przyjmijcie do wiadomości, że ten ksiądz i ci ministranci to
Wasi koledzy sprzed 20 lat".
Po tym niezwykłym nabożeństwie odwiedziliśmy naszą kochaną
starą budę przy ul. Mickiewicza, a potem wybraliśmy się na spacer
tradycyjną - jak za dawnych lat (ale wówczas z dziewczynami) - ulicą
3 Maja, wadowicką A-B, do mostu nad Skawę.
Następne jubileusze - 30. i 35. rocznicę wadowickiej
matury świętowaliśmy w ostatnie niedziele grudnia u Lolka, w jego
arcybiskupim pałacu przy ul. Franciszkańskiej 3 w Krakowie, a 40.
rocznicę - w Wadowicach, z udziałem naszego katechety, przezacnego,
czasem rygorystycznego ks. dr. Edwarda Zachera. Zygmunt Kręcioch,
inżynier rolnik (ale bez roli), wadowiczanin, żołnierz 3. pułku ułanów
w Tarnowskich Górach, wojnę obronną zakończył w Tomaszowie Lubelskim.
Walczył w szeregach AK. Zygmunt przypomniał jubileusz 120-lecia założenia
gimnazjum, obchodzony w sierpniu 1986 r.
Z inicjatywy absolwenta naszej szkoły z 1952 r. - doktora
nauk matematycznych Gustawa Studnickiego (ur. w Barwałdzie Górnym,
zm. w maju 1999 r.) na ścianie budynku wmurowana została pamiątkowa
tablica. Ten wielki przyjaciel młodzieży, nauczyciel liceum, był
z nami w stałym kontakcie. Autor wielu cennych książek, publikacji
dotyczących historii ziemi wadowickiej, naszego gimnazjum, potem
liceum, pontyfikatu Jana Pawła II. Szczególnie cenne, z ogromnym
bogactwem faktograficznym, jest dzieło jego życia: Pierwsza wśród
równych - dzieje gimnazjum i liceum w Wadowicach.
Marmurowa tablica poświęcona została pamięci profesorów,
uczniów i absolwentów, którzy w latach wojen oddali swe życie za
Ojczyznę. Tekst wymienia 10 nazwisk profesorów i 153 nazwiska uczniów
ofiar obu wojen, w tym 10 maturzystów z 1938 r. Z uznaniem wspominaliśmy,
że dzięki niestrudzonemu profesorowi Gustawowi Studnickiemu wróciła
do licealnego westybulu historyczna inskrypcja - maksyma rzymskiego
poety Albiusa Tibullusa: Casta placent superis..., którą brutalnie
usunięto w okresie reżimu komunistycznego.
Szczególne spotkanie miało miejsce u naszego "gazdy"
Staszka w jego "gazdówce" w Skawcach 6 stycznia 1992 r. Uczestniczył
w nim ks. Adam Biela, emerytowany proboszcz parafii Gronków na Podhalu.
Ks. Adam rok wcześniej niż my zdawał maturę. W pokoju u Staszka w
wąskim gronie kolegów ks. Adam odprawił Ofiarę Świętą według łacińskiego
rytu. Było to niezwykłe, niepowtarzalne, ogromnie wzruszające wydarzenie
- przyjacielskie spotkanie na Mszy św. w tak urokliwej scenerii,
tuż nad Skawą, wśród pokrytych śniegiem lasów i wzgórz Beskidów.
Nasze spotkania w "gazdówce" trwały aż do odejścia Staszka
w grudniu 1992 r.
Tradycję koleżeńskich spotkań kontynuują Staszek i Kasia
Jura w Kętach. Gościmy w ich domu jednak już w topniejącym gronie "
wadowickich pnioków". Kęty to urocze miasteczko w dolinie Soły związane
ze św. Janem Kantym, z klasztorem Reformatów, z cenną piętnastowieczną
Pietą, o chlubnych tradycjach tkackich z XVII wieku.
Ponadto dwa razy w każdym roku zlatujemy się do Wadowic
jak bociany, które po wędrówkach wracają do swoich rodzinnych gniazd:
18 maja - w dzień urodzin Lolka i 4 listopada - w dzień jego patrona
- św. Karola Boromeusza. Mimo setek oddzielających nas kilometrów,
w gorącej modlitwie, złączeni więzami koleżeństwa i przyjaźni, ślemy
mu nasze najlepsze życzenia, aby Pan Najwyższy darzył go przez długie
lata zdrowiem, radością, pokojem. Lolek - dziś przecież Namiestnik
Chrystusa, Następca św. Piotra, nasz Wielki Papież Nadziei - odpisuje
nam na każde nasze przesłanie.
A oto fragment jednego z listów, jaki otrzymaliśmy z
Watykanu 5 lutego 1988 r.
"Drodzy Koledzy - Znakiem pamięci o mnie w czasie Waszego
spotkania koleżeńskiego 9 stycznia w Skawcach jest wspólna kartka
z życzeniami i podpisami Uczestników. Bardzo Wam dziękuję, odwzajemniam
się modlitwą, życzeniami błogosławieństwa Bożego i czekam z radością
na zapowiadane spotkanie 50-lecia matury wadowickiej. Serdecznie
pozdrawiam Was wszystkich".
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu