Świat po wrześniowych atakach terrorystycznych jest inny, nikt nie ma co do tego wątpliwości. W bardzo krótkim czasie nastąpiły radykalne zmiany w sytuacji geopolitycznej świata, zmieniły się sojusze między państwami, a stratedzy wielkich mocarstw musieli przyznać, że ich doktryny obronne stały się nagle nieaktualne. Do końca nie wiadomo, jak wydarzenia w Nowym Jorku i Waszyngtonie wpłyną na codzienne życie ludzi na całym świecie. Faktem jest jednak, że zmieniły już życie mieszkańców Stanów Zjednoczonych oraz zmusiły ich do refleksji nad rolą, jaką ich kraj - po rozpadzie ZSRR jedyne supermocarstwo świata - odgrywa na scenie międzynarodowej. O sytuacji w USA po 11 września 2001 r. rozmawiałem z amerykańskimi intelektualistami: Russellem Shawem i Robertem Moynihanem. Russell Shaw to dziennikarz i pisarz, który przez prawie 20 lat był rzecznikiem prasowym Episkopatu Stanów Zjednoczonych, a następnie Rycerzy Kolumba. Jest autorem lub współautorem kilkunastu książek oraz wydawcą Encyklopedii Nauki Katolickiej. Robert Moynihan jest również dziennikarzem, a dziennikarstwo traktuje jako swą misję w Kościele. Założył katolicki miesięcznik "Inside the Vatican" ("W Watykanie") - cenione i opiniotwórcze czasopismo w anglojęzycznych środowiskach katolickich.
WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: - Jaki wpływ na społeczeństwo amerykańskie wywarły terrorystyczne ataki na Twin Towers i Pentagon?
RUSSELL SHAW: - Te ataki terrorystyczne miały wielki
i złożony wpływ na społeczeństwo. Z jednej strony przyczyniły się
do zwiększenia solidarności oraz uczuć patriotycznych i religijnych,
z drugiej - wzbudziły poczucie powszechnego niepokoju i bezbronności.
ROBERT MOYNIHAN: - W pamięci każdego Amerykanina
dzień 11 września 2001 r. pozostanie dniem narodowej tragedii, tak
jak 7 grudnia (tego dnia w 1941 r. lotnictwo japońskie zaatakowało
Pearl Harbor, bazę marynarki wojennej i lotnictwa USA, co było powodem
przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny - W.R.). Cały naród po
raz pierwszy od trzech pokoleń poczuł, czym jest strach i wściekłość,
i dlatego zapałał żądzą odwetu. Chociaż - prawdę mówiąc - te wielkie
emocje nie są czymś trwałym i jestem przekonany, że gdy tylko bin
Laden zostanie zatrzymany, Amerykanie wrócą do normalnego życia,
tzn. życia uprzywilejowanych obywateli świata, jakie prowadzili przed
atakami terrorystycznymi. Gdyby natomiast obecny konflikt przerodził
się w długą i kosztowną wojnę, moglibyśmy się spodziewać prawdziwie
głębokich przemian społecznych.
- Amerykanie dumni są ze swojej wolności. Po atakach terrorystycznych niektóre podstawowe prawa obywatelskie zostały zawieszone. Czy istnieje ryzyko ograniczenia wolności osobistej i praw obywatelskich w imię walki z terroryzmem?
- R. S.: - Nie wydaje mi się, żeby istniało duże ryzyko
tego rodzaju. Oczywiście, w imię bezpieczeństwa trzeba będzie poświęcić
niektóre prawa, np. te chroniące dane osobiste obywateli, ale ludzie
skłonni są to uczynić. Większość Amerykanów uważa, że w naszym kraju
zapewniono największą wolność obywatelską - często prawo nadmiernie
chroni przestępców ze szkodą dla uczciwych obywateli - dlatego można
wprowadzić pewne poprawki. Jednak ogólnie rzecz biorąc, nasze społeczeństwo
pozostanie wolne i otwarte.
R. M.: - Wydaje mi się, że wszystko zależy od
tego, czy powtórzą się akcje terrorystyczne. Podjęto już pewne środki
represyjne ograniczające wolność obywateli - na przykład dziś można
legalnie postawić kogoś przed sądem wojskowym. Stwarza to pewne zagrożenia
dla naszej demokracji i wolności, lecz bez następnych ataków władze
na pewno nie będą uciekały się do takich środków prewencyjnych.
- Od momentu rozpoczęcia zbrojnej interwencji w Afganistanie
wszędzie, również w państwach zachodnich, rosną nastroje antyamerykańskie.
Dlaczego tylu ludzi na całym świecie czuje niechęć do Stanów Zjednoczonych?
- R. S.: - Można wymienić dwa powody: pierwszy - to
sukcesy polityczne i gospodarcze budzące zawiść; drugi - to amerykańska
hegemonia polityczna, gospodarcza i kulturalna, która powoduje reakcje
niechęci. Zawiść z powodu sukcesów jest uczuciem małostkowym ludzi,
którzy powinni raczej zastanowić się, dlaczego sami ich nie odnoszą,
natomiast niechęć do amerykańskiej hegemonii ma pewne uzasadnienie.
R. M.: - Niezliczone pokolenia ludzi na całym
świecie podziwiały Stany Zjednoczone, kraj przygód i bogactwa. Dziś
wielu muzułmanów nienawidzi nas, bo nasza zlaicyzowana kultura, która
stała się kulturą dominującą, przenika do ich kultury. Gdyby Amerykanie
z odwagą i pasją zaczęli tworzyć nową kulturę, kulturę życia, znowu
byliby podziwiani przez cały świat.
Nienawidzą nas także za pomoc udzielaną Izraelowi, który
z amerkańskiej broni zabija Palestyńczyków, pozbawiając ich domostw
i nadziei na lepszą przyszłość. Wielu ludzi w Europie i na całym
świecie darzy sympatią cierpiących Palestyńczyków i próbuje znaleźć
rozwiązanie konfliktu. Jeżeli Amerykanie przyczynią się do przywrócenia
pokoju na Bliskim Wschodzie, zyskają sobie uznanie i respekt. Jeżeli
do tego nie dojdzie, Stany Zjednoczone muszą się liczyć z długoletnimi
konfliktami lokalnymi i działalnością terrorystyczną.
- Jan Paweł II powtarza od lat, że na świecie nie będzie trwałego i prawdziwego pokoju bez sprawiedliwości. Czy olbrzymie nierówności społeczne i gospodarcze - spowodowane również niekontrolowanym procesem globalizacji, w którym ludzie upatrują nową formę amerykańskiego imperializmu - wpłynęły w jakiś sposób na wzrost międzynarodowego terroryzmu?
- R. S.: - Nierówności społeczne i gospodarcze są
zjawiskiem negatywnym i należy je niwelować. Nie zapominajmy jednak,
że Osama bin Laden jest milionerem, a ludzie, którzy dokonali ataków
terrorystycznych w Stanach Zjednoczonych, są wykształceni i wywodzą
się ze średniej klasy społeczeństwa. Odnoszę wrażenie, że dzisiaj
tak wiele mówi się o nierównościach społecznych i gospodarczych,
by poniekąd usprawiedliwić terroryzm, a jest to przecież nieuczciwe.
Terroryzm istniałby nawet wtedy, gdyby zlikwidowano nierówności ekonomiczne,
gdyż ma on inne cele.
R. M.: - Nierówności społeczne i gospodarcze na
pewno sprzyjają rodzeniu się terroryzmu. Nieludzki, zachłanny kapitalizm
doprowadza do wściekłości miliony ludzi. Protesty przeciw szczytom
gospodarczym miały miejsce także w Stanach Zjednoczonych. Młodzi
ludzie na całym świecie wierzą jeszcze w równość i nie godzą się
ze zniewoleniem ekonomicznym.
Jan Paweł II ma całkowicie rację - sprawiedliwość jest
jedyną drogą do stabilnego pokoju. Lecz jest to nauczanie Chrystusa,
które powtarzają wszyscy papieże XX wieku. Niestety, świat odrzuca
tę prawdę. Apele o pokój Benedykta XV, Piusa XI, Piusa XII i Pawła
VI były ignorowane lub ośmieszane (Jan XXIII był wyjątkiem, gdyż
w czasie jego pontyfikatu świat obawiał się wybuchu konfliktu atomowego,
który mógłby doprowadzić do zniszczenia ziemi).
- Po upadku muru berlińskiego potężne grupy wpływów starają się wprowadzić tzw. nowy porządek światowy, oparty na ideologii liberalnej i broniący także interesów bogatych państw Zachodu, głównie jednak amerykańskich. Czy nie uważa Pan, że wydarzenia ostatnich miesięcy powinny skłonić elity amerykańskie do refleksji nad formą tego "nowego porządku", który chcą narzucić światu?
- R. S.: - Zgadzam się z tym, powstaje jednak pytanie,
w jaki sposób wpływać na procesy zachodzące w świecie. Globalizacja
jest zjawiskiem "napędzanym" głównie interesami ekonomicznymi, a
te nie mogą być ustanowione prawnie bez odniesienia do istniejącej
rzeczywistości. Poza tym oprócz Amerykanów wielu ludzi stara się
wprowadzić "nowy porządek światowy" i robić na tym dobre interesy.
Problem ten nie może być więc rozwiązany jedynie przez Amerykanów.
R. M.: - Świat potrzebuje nowych przywódców politycznych,
prawdziwych mężów stanu. Platonowi marzyło się państwo oparte na
wiedzy, z filozofami zasiadającymi na tronach władców. Mnie marzą
się przywódcy polityczni, którzy wprowadzają w życie katolicką naukę
społeczną i rozumieją ubogich i głodujących.
- Większość muzułmanów uważa, że bin Laden walczy z "Zachodem", który utożsamiany jest z chrześcijaństwem. Rodzi się jednak pytanie, czy tzw. Zachód jest jeszcze chrześcijański. Weźmy np. Europę: od kilku wieków pewne elity polityczne i intelektualne zwalczają religię i Kościół katolicki, w XX wieku w Europie powstały dwie antychrześcijańskie ideologie: komunizm i nazizm, w zeszłym roku Unia Europejska opracowała swą pierwszą Kartę - nie ma w niej żadnego odniesienia do Boga i do chrześcijańskich korzeni kontynentu, unijne prawo traktuje Kościół tak samo, jak jakąkolwiek sektę. Czy zachodnią kulturę możemy jeszcze uznać za chrześcijańską?
- R. S.: - Zlaicyzowana kultura Zachodu jest kulturą
postchrześcijańską i postmodernistyczną, pomimo to chrześcijaństwo
odgrywa na Zachodzie ważną rolę. Tacy ludzie jak bin Laden są wrogo
nastawieni zarówno do zlaicyzowanego Zachodu, jak i do Zachodu chrześcijańskiego,
a gdyby tylko mogli, zniszczyliby całą cywilizację zachodnią.
R. M.: - Hilaire Belloc twierdzi, że islam jest
chrześcijańską herezją. Nie wiem, czy jest to słuszna teoria, ale
z całą pewnością islam jest odrzuceniem Chrystusa-Boga-Człowieka.
Nienawiść do chrześcijaństwa rodzi się z nienawiści do Chrystusa.
Również historia Zachodu naznaczona jest odrzuceniem
Chrystusa. Po reformacji walka z Chrystusem i Jego Kościołem stała
się otwartą i systematyczną wojną, która doprowadziła do racjonalizmu,
deizmu, ateizmu, deifikacji nauki oraz do XX-wiecznych wojen i antychrześcijańskich
ideologii.
Bin Laden i ci wszyscy, którzy przemocą chcą wprowadzić
w życie swe utopie, walczą także z Chrystusem. My, na Zachodzie,
jesteśmy ofiarami tej wojny przeciw Chrystusowi.
- Po 11 września amerykańskie środki przekazu odnotowały wzrost liczby wiernych w kościołach i zacieśnienie się więzów rodzinnych. Czy uważa Pan, że obecny kryzys przyczyni się do odnowy życia religijnego w Stanach Zjednoczonych?
- R. S.: - Jest to możliwe, jakkolwiek chodzi tu o
zjawisko nowe i dopiero czas pokaże, jakie będą jego trwałe następstwa.
R. M.:- Według mnie, mamy do czynienia ze zjawiskiem
przejściowym, a nie z prawdziwym nawróceniem. Jedynie głęboko religijna
wizja ludzkiej egzystencji mogłaby nas ochronić przed dalszymi wojnami
i terrorem.
I jeszcze jedna dygresja. Joseph Conrad jest autorem
powieści o
XIX-wiecznych terrorystach spiskujących przeciw carowi. We wstępie napisał, że carski terror i terroryzm rewolucjonistów będą trwać, ponieważ ludzie wierzą w kłamstwo, które głosi, że w świecie można dokonać zmian na lepsze jedynie obalając ustanowione władze. W dalszym ciągu jesteśmy "więźniami" tego kłamstwa i dlatego wydaje nam się, że tylko bomby mogą wyzwolić świat.
- Skoro już mówimy o Conradzie, chciałbym przypomnieć
inną jego powieść pt. "Tajny agent". Jest to opowiadanie o agencie,
który wysadził w powietrze słynne obserwatorium astronomiczne w Greenwich,
by dać władzom pretekst do represji. Oby wydarzenia z 11 września
2001 r. nie stały się pretekstem do ograniczania swobód obywatelskich
i oby ubocznym skutkiem walki z terroryzmem nie było naruszenie fundamentów
demokracji.
Warto zastanowić się też nad słowami Pascala: "Nie mogąc
sprawić, aby był mus słuchać sprawiedliwości, uczyniono, aby sprawiedliwe
było ustąpić musowi; nie mogąc dać siły sprawiedliwości, usprawiedliwiono
siłę".
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu