Reklama

Niedziela Łódzka

Polska kontra reszta świata

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sporo jeżdżę po mieście i dopiero niedawno uprzytomniłem sobie pewną rzecz, pozornie błahą, ale tak naprawdę ważną.

Otóż przez ostatnie dziesięć miesięcy tylko cztery razy (słownie: cztery) udało mi się wypatrzeć na tyle auta, jadącego przede mną, naklejkę z (ciągle jeszcze) popularnym hasłem. Z pewnością wiecie Państwo, o jakie hasło chodzi. O to z gwiazdkami.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

To, że przez prawie rok, zaledwie cztery razy dostrzegłem je na czyimś aucie, może świadczyć, iż nie zostaliśmy jeszcze – jako społeczność – całkiem „opiłowani” z kultury. Po czasowym upojeniu „wolnością” i paroksyzmie nastrojów buntu, przyszło otrzeźwienie i przeciętny homo lodziensis dwa razy ugryzł się w palec, zanim zdecydował się przykleić sobie z tyłu wyrazistą deklarację: „Patrzcie, jaki ze mnie cham”!

Kiedyś, przez kilka sekund, rozważałem sytuację, że sam sobie taką nalepkę przykleiłem do auta i moje wnuczki zapytały mnie: „Dziadku, co te gwiazdki znaczą?” No, przecież bym się spalił ze wstydu i zakopał pod ziemię, gdybym miał im odpowiedzieć otwartym tekstem! Wolałbym uwiązać sobie u szyi kamień młyński i rzucić się w morską toń! Wydaje mi się więc, że w takich sytuacjach dochodzi jednak do głosu poczucie wstydu. W naszej łódzkiej „ojczyźnie polszczyźnie”, w mowie Reymonta, Tuwima, Wojtyły i Herberta, uczciwym ludziom nie wypada, z taką ostentacją, afiszować się ze słowami powszechnie uważanymi za kloaczne.

Wstyd zawsze był jednym z podstawowych budulców cywilizacji europejskiej; a dziś chyba jeszcze tylko w Polsce jako tako się trzyma, choć – wraz z innymi fundamentami kultury – jest ze wszystkich stron atakowany. W dzisiejszym świecie profanatorzy różnego chowu i burzyciele pomników nie zwracają uwagi, ani na prawo dziecka do delikatności, ani na prawo dorosłych do miru domowego. Kiedyś starali się pozostawać anonimowi. Teraz otwarcie mówią o co im chodzi. O wojnę kulturową. Zresztą my wszyscy – po tej czy tamtej stronie – uczestniczymy w wojnie hybrydowej, toczonej przeciw fundamentom kultury europejskiej i pozycji Polski w świecie. Ja też, pisząc tu, gdzie teraz pisuję, biorę w niej skromny udział, ciesząc się, że w słusznej sprawie.

Reklama

Niedawno miałem okazję przysłuchiwać się arcyciekawej dyskusji prof. Andrzeja Nowaka i dr Sławomira Dębskiego, którą przeprowadzili po odebraniu dorocznych nagród Fundacji im. Pawła Kurtyki, w Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Obaj laureaci – historiozofowie światowej rangi – koncentrowali swoje wypowiedzi wokół tematyki rosyjskiej. Jako jej wybitni znawcy zwrócili uwagę na fakt, że polscy naukowcy, piszący o roli ZSRR i Rosji w dziejach, od dawna nie mają dostępu do rosyjskich archiwów państwowych, a w zasadzie do żadnych. Żeby było ciekawiej, wielu z nich ma w ogóle zakaz „wjazdu” do Rosji. Mówcy przestrzegali też przed wyolbrzymianiem znaczenia czynnika geopolitycznego (geograficznego) w antycypowaniu politycznych strategii mocarstw. Również – przy całym szacunku dla myśli Feliksa Konecznego – pewne zastrzeżenia budziło w nich przecenianie czynnika cywilizacyjnego. Sami wolą skupiać się raczej na „aspekcie ludzkim”, na roli człowieka (przywódcy) w dziejach narodu. Unika się wtedy pokusy postrzegania historii jako Wielkiego Mechanizmu.

Podzielam ten pogląd. Ale jednocześnie peszy mnie niedocenianie roli „czynnika nadprzyrodzonego” w dziejach. W czym jest on „gorszy” od „roli mas”? Przecież takie wydarzenia, jak bitwa pod Lepanto, czy – bliższe nam – Fatima i „błędy Rosji” (przezwyciężone bądź nie, są różne zdania), jak Cud nad Wisłą, ewakuacja brytyjskiego wojska z Dunkierki, masowe modlitwy różańcowe na ulicach Wiednia i Manilli i wiele innych faktów… wszystko to dowodzi że nie da się umniejszyć cudownego (maryjnego) czynnika, który w sposób istotny, choć tajemniczy i niewytłumaczalny, wpływał na bieg Historii. Ale o tym innym razem.

A poza tym ludzie mówią, że już niedługo ten wpływ będzie u nas wzrastał. Dałby Bóg.

2021-09-02 08:09

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kwestia przebaczenia

Nieuchronnie zbliża się nowy rok szkolny. We wrześniu panie od polskiego tradycyjnie zobligują dzieci do napisania rozprawki: „Moje najciekawsze przeżycie wakacyjne”. A dlaczego nie mieliby o tym napisać dorośli? Służę przykładem:

W izbie przyjęć nowosądeckiego szpitala oglądałem z żoną sceny, które mogły przyprawić o rozpacz i wściekłość. Był tam poraniony mężczyzna, przywieziony na łóżku, opatrywany przez lekarzy – z żoną klęczącą u jego wezgłowia – podczas gdy przy okienku trwała zwykła procedura rejestracji pacjentów. Kolejka wydłużała się, bowiem pod izbę przyjęć (która była Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym) ciągle zajeżdżały karetki. Ratownicy uwijali się, by umieścić nagłe przypadki w jednym z dwóch czynnych gabinetów. Chorzy, którzy przyszli z bardziej banalnymi schorzeniami (jak ja), nie mieli szans na szybką pomoc: System automatycznie lokował nas na końcu kolejki (System, kolejki, procedury – to w tej historii „słowa klucze”). Zarówno w Nowym Sączu, jak i wcześniej, w kilku łódzkich placówkach opieki zdrowotnej, widziałem gromady pacjentów… nie wściekłych czy zdenerwowanych, ale raczej przygnębionych, przekonanych, że działa tu jakaś siła wyższa i trzeba jej ulec w poczuciu bezsilności i absurdu. Ale zacznę od początku...

CZYTAJ DALEJ

Pustelnik z Góry Maryi

Niedziela Ogólnopolska 25/2022, str. 20

[ TEMATY ]

patron tygodnia

pl.wikipedia.org

Św. Wilhelm z Vercelli

Św. Wilhelm z Vercelli

Założył siedem eremów i dał początek sławnemu we Włoszech sanktuarium maryjnemu na Montevergine.

Święty Wilhelm, gdy miał 15 lat, przywdział habit zakonny. Potem postanowił nawiedzić jako pielgrzym najgłośniejsze za jego czasów miejsca święte. Udał się więc do Hiszpanii na grób św. Jakuba Apostoła w Santiago de Compostela, a następnie pielgrzymował po Włoszech. Chciał dotrzeć także do Ziemi Świętej, jednak w Brindisi spotkał się ze św. Janem z Matery, przyszłym założycielem nowej rodziny zakonnej, i ten zachęcił go do życia w pokucie. Pierwszą pustelnię Wilhelm zbudował we Włoszech, na Górze Maryi (Montevergine), na wysokości 1270 m. Sława jego osoby ściągała jednak do niego uczniów, którzy wybudowali obok niego domki oraz kościółek. Dla pewnego porządku Wilhelm ułożył regułę. Powstała kongregacja zakonna (wilhelmianie), która z biegiem czasu została włączona do rodziny benedyktyńskiej.

CZYTAJ DALEJ

Katedralne organy to skarb Wrocławia

2024-06-25 15:20

Marzena Cyfert

Konferencja prasowa poświęcona katedralnym organom

Konferencja prasowa poświęcona katedralnym organom

W święto Jana Chrzciciela, patrona katedry wrocławskiej, Wrocławia i archidiecezji odbyła się konferencja prasowa poświęcona katedralnym organom. O budowie instrumentu, jego remoncie i znaczeniu mówili: ks. Paweł Cembrowicz, proboszcz parafii katedralnej, Włodzimierz Patalas, sekretarz miasta oraz organmistrz Dariusz Zych.

Organy zostały wybudowane w latach 1911-1913 dla Hali Stulecia i wówczas były największe na świecie. Mający obecnie ponad 13 tys. piszczałek instrument nadal utrzymuje się w światowej czołówce pod względem wielkości.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję