Maria Czerska (KAI): Jak z perspektywy Caritas wygląda obecnie sytuacja na polsko-białoruskiej granicy?
– Spotkałem się w Michałowie z księżmi proboszczami parafii przygranicznych w archidiecezji białostockiej oraz w Siemiatyczach – z księdzem biskupem i proboszczami parafii przygranicznych diecezji drohiczyńskiej. Jadę właśnie na kolejne spotkanie z księżmi z diecezji siedleckiej, pracującymi przy granicy z Białorusią. Pytamy, jak wygląda sytuacja i jakie potrzeby są zgłaszane. Staramy się pomagać poprzez Caritas diecezjalne.
Według relacji proboszczów i lokalnej ludności, często migranci i uchodźcy, którzy w tych rejonach przechodzą przez granicę starają się omijać ludzkie siedliska, gdyż zależy im na tym, by dostać się dalej na zachód, do Niemiec. Nierzadko nie zwracają się ani do mieszkańców ani do proboszczów z prośbą o wsparcie. Czasem są widziani. Czasem widać, jak zabiera ich Straż Graniczna. Gdy potrzebują pomocy, jest im ona udzielana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
KAI: Jaka to pomoc i ile osób korzysta ze wsparcia?
– Dostarczyliśmy tysiąc pakietów Helps Pack, plecaków zawierających najbardziej potrzebne rzeczy, jak woda, batony energetyczne, mata termiczna, ogrzewacz do rąk itp. Ok. 900 pakietów trafiło do Straży Granicznej, która może je bezpośrednio przekazywać migrantom i uchodźcom, z którymi ma kontakt. Resztę rozdaliśmy miejscowym proboszczom. W przygotowaniu są obecnie kolejne pakiety. Z tego, co wiem z pomocy parafii korzystają jednak pojedyncze osoby, gdyż jak wspominałem, migranci starają się raczej ludzi omijać.
Reklama
Przekazaliśmy też bardzo dużo żywności do ośrodków dla uchodźców w różnych miejscach, m.in. w Czerwonym Borze, w Białymstoku, Bielsku Podlaskim czy Zalesiu.
KAI: Jaka jest sytuacja osób, które utknęły na granicy i nie mogą się przedostać ani w jedną ani w drugą stronę?
– Z pewnością jest trudna, czasem wydaję się beznadziejna. My staramy się zrobić to, co możemy: poprzez miejscowych księży i parafie. Dzięki ludziom dobrej woli mamy środki na niesienie pomocy i będziemy to czynić doraźnie oraz długofalowo, co zresztą robimy od wielu lat poprzez nasze Centra Pomocy Migrantom i Uchodźcom. Swoją pracę wykonują również służby mundurowe, w tym Straż Graniczna, wojsko czy policja.
KAI: Jakie są relacje między Caritas i innymi organizacjami oraz grupami, które obecnie starają się działać na rzecz uchodźców? Czy podejmujecie jakąś współpracę?
– W ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie Caritas z UNHCR i z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Rozmawialiśmy na temat bieżącej sytuacji. Oczywiście spotykamy się z nimi i szanujemy ich pracę. Współpracujemy z naszymi Caritas diecezjalnymi i z księżmi proboszczami, którzy są na miejscu i znają różne potrzeby ludzi. Jesteśmy największą instytucją charytatywną w Polsce. Nasza pomoc jest zarówno doraźna jak i systemowa. Z częścią tych migrantów i uchodźców będziemy prawdopodobnie przez kilka kolejnych lat. Poprzez nasze centra świadczymy im pomoc żywnościową, prawną, pomoc w opłaceniu mieszkania itp.
Warto natomiast podkreślić, że naszą akcję pakietów Helps Pack podjęły też prawosławna Eleos i protestancka Diakonia. Też przygotowali takie pakiety i rozdają je, np. wśród prawosławnych na terenie Białostocczyzny. Nasza współpraca ekumeniczna układa się bardzo dobrze.
KAI: Jak ocenia Ksiądz działania Straży Granicznej?
– Nie mam wstępu do placówek Straży Granicznej, do miejsc poza dostępną strefą. Z tego, co wiem, oni też starają się pomagać jak mogą. Migranci, którzy trafiają do ośrodków, często naprawdę nie mają najpotrzebniejszych rzeczy, są obdarci, bez butów. Strażnicy starają się im te rzeczy zapewnić, organizują zbiórki. Jak mówiłem, sytuacja na granicy jest bardzo trudna. Nie mamy tam bezpośredniego wstępu. Jesteśmy instytucją, która działa w granicach obowiązującego prawa.