Reklama

Fakty i opinie

Ludobójstwo w litewskich Ponarach

Niedziela Ogólnopolska 34/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Do miejsc uświęconych polską krwią - oprócz Katynia, Miednoje, Charkowa, Oświęcimia czy Majdanka - należą także Ponary, leżące ok. 10 km od Wilna. W Polsce i poza granicami kraju stosunkowo mało wiadomo o tym tragicznym cmentarzu ludności Kresów Wschodnich. Spoczywają tam m.in. byli polscy więźniowie wileńskich Łukiszek, którzy, zanim otrzymali wyrok śmierci, przechodzili ciężkie śledztwo, połączone z torturami.
Ponary do wybuchu II wojny były miejscem rekreacji dla mieszkańców Wilna. W wyniku sowieckiej napaści na Polskę 17 września 1939 r. Rosjanie zajęli Wileńszczyznę, a następnie oddali ją Litwinom, wiedząc jednocześnie, że wkrótce i tak wcielą ją w skład swojego imperium, co też nastąpiło 15 czerwca 1940 r. Zaraz po inkorporacji Litwy Rosjanie przystąpili do budowy w Ponarach bazy paliw płynnych dla samolotów. W tym celu wykopali siedem czy osiem wielkich dołów; trzy lub cztery o średnicy 32 m i głębokości ok. 4 m, pozostałe natomiast o średnicy 12 m i głębokości ok. 3 m.
Hitlerowskie Niemcy, po wypowiedzeniu wojny sowieckiej Rosji, dwa dni po zajęciu Wileńszczyzny (26 czerwca 1941 r.) przystąpiły do masowych mordów ludności Kresów Wschodnich. Do tego celu została wykorzystana dawna baza paliw płynnych, którą otoczyli drutem kolczastym i zaczęli zwozić więźniów osadzonych na Łukiszkach w Wilnie, w piwnicach gestapowskich przy ul. Ofiarnej oraz mieszkańców gett (w Wilnie były dwa getta, w których Niemcy zgromadzili ponad 70 tys. Żydów).
Pierwszej egzekucji dokonano w Ponarach już 4 lipca 1941 r., zginęło wówczas 54 Żydów. Największej jednak egzekucji dokonano na Żydach w Ponarach 2 września 1941 r., w ramach tzw. akcji specjalnej, która nastąpiła za rzekome strzelanie przez ludność żydowską do niemieckich żołnierzy. W tym dniu zamordowano aż 3,7 tys. Żydów. Należy zaznaczyć, że prowadzonych na egzekucję cechowała bierność. Bardzo rzadko zdarzały się próby ucieczki. Jedyny wypadek stawiania oporu miał miejsce 5 kwietnia 1943 r., kiedy to kilkuset skazanym, w tym wielu dzieciom, udało się zbiec w okoliczne lasy.
Mordy na Żydach, jak i na Polakach były poprzedzone torturami w kazamatach na Łukiszkach i w piwnicach gestapo przy ul. Ofiarnej. Skazanych przywożono do Ponar ciężarówkami, pociągiem lub pędzono pieszo. Rozstrzeliwano ich nad dołami albo już bezpośrednio w dołach. Zdarzało się, że więźniów maltretowano jeszcze nad dołem w celu wymuszenia zeznań po bezskutecznych obietnicach darowania życia. Zdarzały się też przypadki, że skazańców przywożono z Ponar do wileńskiego więzienia, by rzekomym uwolnieniem zachęcić do nowych zeznań.
W Ponarach odbywały się iście dantejskie sceny. Świadczą o tym m.in. zapiski naocznego świadka zdarzeń - Kazimierza Sakowicza, który miał możność obserwowania ich ze strychu swojego domu, stojącego w pobliżu kaźni. Zapisywał skrzętnie to, co widział. Notatki ukrywał w butelkach, które zakopywał w ogrodzie. Gdy znaleziono notatki, ich autor już nie żył. Zginął 5 lipca 1944 r. w walce o Wilno, w trakcie realizacji planu „Burza” (Dziennik Sakowicza przechowywany jest w Centralnym Archiwum Państwowym w Wilnie).
W ciągu trzech lat okupacji niemieckiej, od lipca 1941 r. do lipca 1944 r., wymordowano w Ponarach ok. 100 tys. ludzi, choć dokładna liczba zamordowanych nie jest do dziś dokładnie znana.
Egzekucji na Żydach, Cyganach, Polakach i komunistach litewskich dokonali Niemcy, ale ich pomocnikami byli żołnierze narodowości litewskiej z oddziału egzekucyjnego rekrutującego się spośród organizacji paramilitarnej pod nazwą Lietuvos Szauliu Sajunga (Związek Strzelców Litewskich) - stąd nazwa „szaulisi”. Sama organizacja litewska Lietuvos Szauliu Sajunga powstała na terenie Litwy już w 1919 r. i cechował ją szowinizm oraz bardzo silnie zaznaczony antysemityzm. W 1940 r. liczyła ona 62 tys. członków. Na tle 2,2-milionowej ludności Litwy była to więc organizacja liczebnie silna (należeli do niej przede wszystkim ludzie młodzi). Warto pamiętać, że do grup strzelców ponarskich należeli również żołnierze utworzonego w 1940 r. w Niemczech Frontu Litewskich Aktywistów, który prowadził dla Niemców służbę wywiadowczą. Organizatorem i komendantem tego znanego z niebywałych okrucieństw wileńskiego Sonderkommando, oficjalnie przydzielonego do gestapo, był Niemiec Martin Weiss, natomiast dowódcą podporucznik wojska litewskiego Balys Norwaisz.
Oddział dokonujący egzekucji w Ponarach - Ypatingas Buris zwany był potocznie „strzelcami ponarskimi”. Nosili oni zielone mundury Sicherheitsdienst. Składali także pisemne zobowiązanie o zachowaniu tajemnicy na temat działalności oddziału. W każdej egzekucji bezpośrednio brało udział ok. 80 szaulisów, a ok. 100 z nich pilnowało terenu bazy.
Egzekucje ponarskie cechowało wielkie okrucieństwo. Dokonujący ich szaulisi byli przeważnie pijani. Często strzelali niecelnie, a rannych najczęściej nie dobijali, tylko półżywych wrzucali do dołu. Niejednokrotnie specjalnie celowali w nogi lub brzuch ofiar. Skazańców niekiedy torturowano i maltretowano, i to nad samym dołem. Na oczach matek zabawiano się zabijaniem dzieci. Niemowlęta najczęściej wrzucano żywe do dołów. Egzekucji ponarskich nie można nazywać rozstrzeliwaniem, ale - jak pisze Józef Mackiewicz - była to raczej „rzeźnia ludzka”.
Celem zatarcia śladów, a zarazem opróżnienia wypełnionych już dołów z zamiarem dalszego ich użytkowania, w październiku 1943 r. przystąpiono do palenia zwłok. Zatrudniono wówczas 80-osobową grupę więźniów - jeńców sowieckich i Żydów, których zadaniem było wykopywanie i palenie zwłok. Układano je w olbrzymie stosy, z których każdy płonął 8-9 dni. Niespalone pozostałości kości rozcierano na proszek przy pomocy specjalnej maszyny. Prochy wywożono poza miejsce straceń lub rozsiewano na miejscu.
Po zakończeniu II wojny światowej spośród 108 strzelców ponarskich ujęto tylko 20. Dziesięciu z nich Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR 29 stycznia 1945 r. skazało na karę śmierci. Kilka procesów, jeszcze w latach 70., toczyło się również w Polsce, gdzie oskarżonych o ludobójstwo w wileńskich Ponarach skazano na karę śmierci, zamienioną później na 25 lat więzienia.
O zdarzeniach, jakie miały miejsce ponad 60 lat temu na litewskiej ziemi, przypomina nam metalowy krzyż w Ponarach z tysiącami nazwisk Polaków, których prochy znajdują się w tym miejscu kaźni. Pamięć o wydarzeniach tamtych lat kultywuje „Rodzina Ponarska”. W Centralnym Archiwum Państwowym Litwy w Wilnie przechowywane są materiały zawierające wiele jeszcze niewyjaśnionych tajemnic. Nie ulega wątpliwości, że dokładna ich kwerenda może pozwolić na pełne odtworzenie akcji eksterminacyjnej ludności Kresów Wschodnich, w tym tysięcy Polaków, oraz może pomóc nam w wyjaśnieniu niektórych wątpliwości i ukazać pełną prawdę o jeszcze jednym z miejsc naszej Golgoty Wschodu. Ludobójstwo w Ponarach, dokonane w głównej mierze przez utworzoną przez Niemców tzw. brygadę, spotykało się zawsze ze strony Polaków z wielkim potępieniem. Niezrozumiały więc był udział wicekonsula polskiej ambasady 18 czerwca 2004 r. w Wilnie w uroczystości odsłonięcia w ponarskim lesie pomnika poświęconego brygadzie osławionej zwalczaniem antyniemieckiej partyzantki, w tym Armii Krajowej, oraz prześladowaniem polskiej ludności. Swoje oburzenie, oprócz sekretarza generalnego Rady Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa Andrzeja Przewoźnika, wyraził polski poseł do parlamentu litewskiego Artur Płokszto, określając polską delegację ambasady w Wilnie, która złożyła kwiaty na odsłoniętym pomniku, jako „ponury żart”. Niezrozumiałe stają się też słowa polskiego ambasadora w Wilnie Jerzego Bahra, że chodziło o pojednanie kombatantów obydwu stron.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Różaniec - chrześcijańska odpowiedź na zmęczenie świata [Felieton]

2025-10-02 00:29

Adobe Stock

Wśród wielu bolączek współczesnego człowieka jest zmęczenie, przepracowanie, zestresowanie. Człowiek poszukuje ciszy, sensu życia. Jest szeroka oferta dająca człowiekowi to czego szuka. Niektóre z nich tylko pozornie niosą pomoc, a mogą przy okazji siać duże spustoszenie w duszy człowieka. W tym całym poszukiwaniu człowieka dziś niestety przodują kursy mindfulness, aplikacje do medytacji, weekendowe wyjazdy z jogą. Bierze się to, co popularne, a pomija się fakt, że chrześcijaństwo od wieków ma swoją medytację, która nie tylko uspokaja, ale przemienia życie.

Przykre jest to, że wielu katolików nie jest świadoma tego, jak ta modlitwa potrafi działać piękne rzeczy w życiu człowieka. Tymczasem zamiast używać go w praktyce, chowa się go w szufladzie, pomija, lekceważy - tym narzędziem do modlitwy jest różaniec, który nie jest starą dewocją do odklepania, ale żywą modlitwą, w której bije serce Ewangelii.
CZYTAJ DALEJ

Rzecznik MSWiA: w środę w okolice rurociągu z gazem podpłynął rosyjski kuter

2025-10-02 15:20

[ TEMATY ]

MSWiA

Adobe Stock

W środę ok. godz. 6.37 doszło do incydentu w pobliżu rurociągu z gazem. Straż Graniczna przez swoje systemy obserwacyjne zauważyła rosyjski kuter, który zatrzymał się w pobliżu gazociągu - poinformowała rzeczniczka MSWiA Karolina Gałecka. SG poleciła jednostce opuszczenia rejonu rurociągu, co zostało wykonane.

Rzeczniczka prasowa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Karolina Gałecka poinformowała w czwartek podczas konferencji prasowej, że w środę ok. godz. 6.37 doszło do incydentu w pobliżu rurociągu z gazem. - Straż Graniczna przez swoje systemy obserwacyjne zauważyła rosyjski kuter, który płynął oczywiście z kierunku Rosji - poinformowała. Zaznaczyła, że na ok. 20 minut zatrzymał się w okolicach rurociągu z gazem. - Dryfował ok. 300 metrów w okolicach rurociągu z gazem, poprzez który z platformy gaz jest wydobywany na ląd. Dopytywana o lokalizację incydentu odmówiła podania szczegółowych informacji.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję