Reklama

Myśląc o nowej encyklice - problem „małej nadziei”

Encykliki papieskie są na pewno wydarzeniem w każdym pontyfikacie. Tak było w przypadku papieży poprzedniego wieku, żeby wymienić tylko Leona XIII, Piusa X i Piusa XII, a także Jana XXIII i Pawła VI. Jeszcze dobitniej zaznaczyło się to w przypadku Jana Pawła II i Benedykta XVI

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Benedykt XVI, choć zmienił nieco częstotliwość wydawania tych ważnych dokumentów nauczania papieskiego, jednak w ciągu niedługich dwóch lat swojego pontyfikatu wydał już drugą encyklikę - „Spe salvi”, którą aktualnie zgłębia społeczność Kościoła katolickiego. Dochodzą głosy, że nad tą głęboką, ale i doniosłą encykliką szczególnie intensywnie zastanawia się Kościół Francji. Miałoby się ochotę powiedzieć, że ma po temu powody, bo w jakimś zakresie właśnie Francja jest źródłem tego, co w encyklice jest przedmiotem wnikliwej krytyki. I właśnie temu aspektowi papieskiego dokumentu poświęcone będą uwagi stanowiące treść niniejszej wypowiedzi.
Do pewnego stopnia i nas, Polaków katolików, ta papieska polemika z laicką mentalnością dzisiejszego Zachodu powinna zainteresować. Podejmowane dotychczas w naszych czasopismach, dość skromne ilościowo, próby prezentacji tego dokumentu skupiały swoją uwagę raczej na ogólnikowym zainteresowaniu jej doniosłością, a komentując, opierały się na jej centralnym wątku, który można określić jako wątek „wielkiej nadziei” - wielkiej, bo zakorzenionej w wierze w objawiającego się w Chrystusie Boga Nadziei. Jest to niewątpliwie najbardziej wyartykułowany nurt treściowej zawartości nowej encykliki - nauka o wielkiej, radującej chrześcijańskiej nadziei.
Ale w ramach tego globalnego nurtu wywodów papieskich, zawartych w encyklice „Spe salvi”, jedno jej ogniwo przedstawione zostało z wyjątkową precyzją, głęboką znajomością rzeczy, ale i zaskakująca logiką. Fragment można by zatytułować: „filozofia złudnej «małej nadziei»”.

U źródeł „małej nadziei”

W tle ostatniej encykliki ważne miejsce zajmuje polemika z ogarniającą zachodnią Europę falą zeświecczenia, agnostycyzmu, libertynizmu, hedonizmu. Korzenie swoje ma ona z jednej strony w oświeceniowym racjonalizmie, w obłędnej filozofii rewolucji francuskiej, a z drugiej w radykalnych ruchach XIX i XX wieku, z opętańczym faszyzmem i komunizmem na czele. W jakimś zakresie każda z tych światopoglądowych aberracji ma swoją kartę w tym współczesnym, prowadzącym donikąd, bałaganie myślowym i nihilizmie etycznym dzisiejszej laickości krajów zachodniej Europy.
Papież jest w pełni świadom zagrożeń, jakie z tych zatrutych źródeł płyną, oraz nurtującego je piramidalnego kłamstwa, dotyczącego przyszłości człowieka. Kłamstwo to przybiera postać płonnych, ulotnych nadziei, nazwanych przez niego „małymi nadziejami” (por. nr. 30-31).
Encyklika w lapidarny sposób streszcza etapy narastania kanonów współczesnej radykalnej laicyzacji i genialnie ukazuje logikę wewnętrzną tego złożonego procesu, poczynając od Francisa Bacona, poprzez krwawy fenomen rewolucji francuskiej, myślowy wkład Immanuela Kanta, a wreszcie kształtowanie się socjalizmu i komunizmu z jego tragicznym finałem w postaci krwawej rewolucji bolszewickiej oraz jej zbrodniczych następstw.
Swoistość polemiki papieskiej ze współczesnym zlaicyzowaniem zachodniego świata polega na tym przede wszystkim, że mniej koncentruje się ona na drastycznych opisach jego przerażających skutków, a bardziej - i to z wyjątkową przejrzystością i wnikliwością - ukazuje jego korzenie i zrastanie się ich w złowieszczy pień, grożący destrukcją człowieka, a nawet całego świata.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Istota „małej nadziei” i jej skutkowanie

Jak wspomniano już wyżej, najgłębszy korzeń współczesnej laicyzacji sięgał, zrodzonej w dobie oświecenia, nowej epoki radykalnej wiary w moc ludzkiego rozumu i związanej z nim nauki (por. nr 16). A gdy za tezą Bacona, o wyjątkowej mocy rozumu, poszła metodyczna praktyka, legitymująca się zaskakującym wnikaniem w głąb stworzonego świata - czego wyrazem był postęp nauki i rozwój techniki - zaczęły się pojawiać poglądy, że nadeszła epoka zapowiadanego przez Chrystusa zbawienia człowieka. „Ta nowa zależność między nauką i praktyką - stwierdzi encyklika pod koniec przytaczanego punktu - miała oznaczać, że panowanie nad stworzeniem dane człowiekowi przez Boga i utracone z powodu grzechu pierworodnego zostało przywrócone” (nr 16). A to z kolei pociągało za sobą określone konsekwencje. „…tego «odkupienia», odzyskania utraconego «raju» nie oczekuje się już od wiary, ale od nowo odnalezionego związku między nauką a praktyką (...). Dla Bacona jest bowiem jasne, że odkrycia i wynalazki wówczas wprowadzane w życie są jedynie początkiem; że dzięki współpracy nauki i praktyki będzie można dojść do całkiem nowych odkryć, wyłoni się zupełnie nowy świat, królestwo człowieka” (nr 17).
Z zagadnieniem postępu naukowo-technicznego jako racji warunkującej nadejście ery swoistego świeckiego zbawienia związane było zagadnienie wolności. Jej nadejście wieściła właśnie wspomniana rewolucja francuska ze swoim głębokim, choć tylko chwilowym, krwawym przewrotem politycznym.
Interesujące było w związku z tym stanowisko Kanta. W pierwszej fazie postawił on tezę, że oto nadeszło zapowiadane królestwo Boże, tyle że nie na gruncie wiary, której nośnikiem był Kościół (zwłaszcza, oczywiście, Kościół katolicki), ale „wiary religijnej” opartej na autorytecie wszechmocnego rozumu (por. nr 19). Nowy element w stanowisku Kanta pojawił się po upadku krwawej obłędnej rewolucji w kolejnym jego dziele - z roku 1794. „Teraz - jak mówi encyklika - Kant bierze pod uwagę możliwość, że obok naturalnego końca rzeczy może nastąpić jakiś, przeciwny naturze, perwersyjny koniec” (tamże). Idzie więc o tragiczną wersję optymistycznej perspektywy przyszłości, podobną zresztą do losu rzekomo zbawiającego postępu naukowo-technicznego.
Jest swoistym paradoksem, że ta wyczuwana przez filozofa z Królewca teoretyczna perspektywa katastrofalnej przyszłości stawiania na postęp i zdobywania wolności w XIX i XX wieku znajduje współcześnie pełne potwierdzenie w zagrożeniu katastrofą nuklearną i w zgliszczach pozostawionych przez II wojnę światową, prowadzoną pod hasłem określonego ładu politycznego, wolności i sprawiedliwości społecznej. Że sprawa tej właśnie sprawiedliwości społecznej, podjętej w XIX i XX wieku, wiąże się z marksizmem w wydaniu Engelsa, Marksa i Lenina. Kapitalnie ten ciąg ideologiczny referuje encyklika w numerach 20 i 21. Dyskontując dorobek klasyków marksizmu, Lenin po zrealizowaniu zaprogramowanej rewolucji „przekonał się, że w pismach mistrza (Marksa) nie było żadnego wskazania, jak postępować” (nr 21). Wiedział on o „przejściowej fazie dyktatury proletariatu jako o konieczności, która jednak w następnym okresie miała sama z siebie przeminąć. Dobrze znamy tę «fazę przejściową» i wiemy, jak ona się rozwinęła, nie rodząc zdrowego świata, ale pozostawiając za sobą straszliwe zniszczenia” (nr 21).
Encyklika precyzuje ten dziewiętnastowieczny wątek wiary w postęp, niepohamowane dążenie do wolności i społecznej sprawiedliwości odwołaniem się do wybitnego myśliciela XX wieku Theodora Adorno, który sformułował problematykę wiary w postęp w sposób drastyczny: „postęp, jeśli mu się przyjrzeć z bliska, jest postępem od procy do megabomby(…). Inaczej mówiąc: dwuznaczność postępu staje się ewidentna(…). Ofiaruje on nowe możliwości dobra, ale też otwiera przepastne możliwości zła - możliwości, które wcześniej nie istniały” (nr 22). Ten tak radykalny osąd postępu stanowi tym samym wyrok śmierci dla postępu jako podstawy dla ludzkiej nadziei - dodajmy od razu: „małej nadziei” (por. tamże).

„Mała nadzieja” wczoraj i dziś

Jest rzeczą zadziwiającą, że zacytowane stanowisko wybitnego przedstawiciela znanego ośrodka, stawiającego pod znakiem zapytania postęp jako zasadniczą podstawę ludzkiego losu, nie znalazło posłuchu w programie radykalnej laicyzacji XX, ale i XXI wieku.
Przecież wspomniany teoretyczny werdykt wybitnego filozofa ma swoją wymowę: popiera on tragiczną rzeczywistość obydwu ostatnich wieków, a więc dwie koszmarne wojny w poprzednim oraz kryzys ekologiczny, etyczny, z kryzysem rodziny i zbrodniczym stosunkiem do życia w XXI wieku. Pokazuje to dowodnie, że stawianie bez reszty na „małą nadzieję” ostatecznie prowadzi donikąd (por. nr 30).
Encyklika mówi, że „potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające” (nr 31).
Niestety, zlaicyzowany świat doby obecnej jest głuchy na te wymowne głosy przestrogi. W mniej lub bardziej zakamuflowanej postaci wierzy w przestarzałe kanony dążenia do postępu i naprawy stosunków międzyludzkich za sprawą komunistycznego lewactwa, przebranego w rzekomo cywilizacyjne szaty z hasłami tolerancji i demokracji na ustach. Jak tyle razy w przeszłości, obiecuje świetlaną przyszłość (sowiecki raj), a ostatecznie sprawia, że świat staje się „nieludzką ziemią”, na której przemoc, globalna krzywda społeczna, obłędna pogoń za dobrami materialnymi i niepohamowany hedonizm stają się niepisaną regułą życia. Wszystko to ostatecznie można potraktować jako nieodwracalne skutki - nazwanej celnie przez encyklikę - „małej nadziei”, zapatrzonej w ograniczonego człowieka i penetrowany przez niego świat empirii ze świadomym i systemowym ignorowaniem transcendentnego Boga, będącego niezawodną podstawą „wielkiej nadziei”.
W tej sytuacji rodzi się pytanie: Jakiego wyboru dokonuje świat zdeklarowanej laicyzacji, zakładający zasadę absolutnej wyłączności tej pierwszej i tej drugiej nadziei?
Inne jest stanowisko encykliki. Wyrażone zostało na początku ważnego numeru 31., podejmującego problem wielkiej nadziei. Powtórzę raz jeszcze: „...potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające. Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć”.
I w tym miejscu należałoby podjąć zasadniczy wątek encykliki „Spe salvi”, a więc pytanie: Czym jest ta wielka nadzieja i jaka jest droga, żeby ją zdobyć? Ale to już temat do omówienia w przyszłości.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co nas dzieli niech nas łączy

2024-05-08 07:29

[ TEMATY ]

historia

felieton

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Na początku chciałbym gorąco i serdecznie przywitać się z czytelnikami portalu „Niedziela”! Jestem zaszczycony tym, że mogę publikować na łamach portalu, który wyrósł w tradycji tygodnika, który za dwa lata obchodzić będzie swoje 100. urodziny i jest na stałe wpisany w polską historię.

W czasie II wojny światowej czasopismo „Niedziela”, a konkretnie jego nazwa została zawłaszczona przez Niemców na potrzeby dodatku do gadzinowego Kuriera Częstochowskiego, a powojenne aresztowanie redaktora naczelnego wznowionego pisma, ks. Antoniego Marchewkę to był tylko jeden z elementów prześladowań ze strony komunistów, których tygodnik „Niedziela” niesamowicie „uwierał”. Czym? Tym samym co dziś uwiera wrogów Kościoła Katolickiego: pomocą duchową i otuchą jaką otrzymywali Polacy, nauczaniem o zbawieniu, prawdzie i kłamstwie, złu i dobru oraz naturze ludzkiej. Ostatecznie w 1953 r. pismo zostało przez władze komunistyczne zawieszone, a w latach 80. ubiegłego tygodnik było wielokrotnie obiektem ingerencji cenzorskich.

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Wielka majowa promocja Festiwalu Biegowego! U Ambasadorów jeszcze taniej

2024-05-08 13:13

[ TEMATY ]

Festiwal Biegowy

Festiwal Biegowy

Taka promocja nie zdarza się często! Festiwal Biegowy zadbał o prawdziwy cenowy zawrót głowy na początku maja! Rejestracja na wybrane dystanse jest teraz dużo tańsza. Jeszcze bardziej możecie skorzystać zapisując się u Ambasadorów wydarzenia. Wobec tego wszystkiego nie można przejść obojętnie!

Rozpoczął się maj. Początek tego miesiąca kojarzy nam się przede wszystkim z chwilą odpoczynku i relaksu. Sportowcy pamiętają jednak o ciągłym treningu. Na okolicznych trasach pojawia się mnóstwo biegaczy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję