Reklama

Słup w kręgosłupie

Słyszał ludzkie myśli, leczył nakładaniem rąk, wiedział, jakim wynikiem skończy się mecz bokserski. Robert Tekieli, bo o nim mowa, otworzył się na sferę demoniczną, okultyzm i magię. Potem przeżył nawrócenie i pojednał się z Bogiem. Teraz pomaga innym wychodzić z uzależnień

Niedziela Ogólnopolska 9/2008, str. 14-15

Artur Stelmasiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy proszę Roberta, by opowiedział o swoim nawróceniu, bez wahania zgadza się na spotkanie. Rozmawiamy w siedzibie warszawskiego Radia Józef, w którym od dziesięciu lat prowadzi audycję „Pocieszenie i strapienie”. Siedzimy przy stole. On - naprzeciw mnie, w czarnej koszuli i czarnej kamizelce, ze spojrzeniem utkwionym w dal. Kiedy zaczyna swą opowieść, zamyka oczy. Skupiony, poważny, w ciszy, która pozwala słyszeć oddech, opowiada swe dzieje.

Nie-Boska rzeczywistość

Dziennikarz i publicysta Robert Tekieli, rocznik 1961, wychowywał się w rodzinie, która nie była religijna. Do dziś pamięta pogrzeb dziadka, pierwszego sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR, bez księdza i bez krzyża.
Na jego wychowanie większy wpływ niż rodzina miały lektury. Jako dziecko dużo czytał. Przebrnął przez całą 13-tomową encyklopedię powszechną, która w ówczesnym wydaniu ukształtowała młodego chłopaka w kierunku światopoglądu materialistycznego. Bóg stanowił jedynie hipotezę.
Na studiach był anarchistą. Śmieszyli go znajomi, którzy brali ślub kościelny. Nie rozumiał wtedy istoty sakramentu małżeństwa. A księży wyobrażał sobie jako tych, co przegrywają pieniądze w karty. Chodził wprawdzie na lekcje religii, ale nie miał pojęcia, czym jest sfera duchowa, nie mówiąc już o obecności Boga w życiu codziennym.
Pracował na szczytach kultury. Redagował „bruLion”, o którym sam pisał kiedyś w „Życiu Duchowym”: „Pismo młodych - zdolnych, porównywane przez poważnych autorów, takich jak Zbigniew Bieńkowski czy Maria Janion - z „Chimerą” i „Wiadomościami Literackimi”. Pisano o pokoleniu «bruLionu» jak wcześniej o skamandrytach albo pokoleniu ’68”.
- Byłem pyszny. Miałem poczucie, że jestem wspaniałym człowiekiem - mówi. Rozpoczął studia nad skutecznością i poszukiwaniem mocy. Zapisał się na kurs Doskonalenia Umysłu - niezwykle popularny, oparty na metodzie Silvy kurs medytacji dynamicznej. Otworzył go na nie-Boską rzeczywistość duchową: okultyzm i magię, czyli tajemne siły, za pomocą których można wpływać na życie i je kontrolować. - To otwarcie było wywołane sztucznie, przez tzw. małą śmierć - podkreśla. I dodaje cichutko: - Żyłem wówczas we wszystkich grzechach ciężkich.
Wtedy też zyskał niezwykłe właściwości: słyszał ludzkie myśli, leczył ludzi nakładaniem rąk, oddalał na przykład ból głowy albo przywracał spokój wewnętrzny. Przychodziły do niego po pomoc nawet chore zwierzęta.
Potem założył z żoną klub „Gnosis”. - Brnąłem w sferę zła coraz bardziej i bardziej. A szatan miał satysfakcję - przyznaje dzisiaj.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

„Dobre” amulety

W końcu nastąpił przełom.
- Kiedyś weszliśmy z żoną na spotkanie klubu „Gnosis”. Nagle poczuliśmy, że ci ludzie są groźni, że zło, które unosiło się w powietrzu, jest realną siłą - podkreśla Robert. Jego żona (wtedy jeszcze żyli bez ślubu) zaproponowała, by kupili sobie jakieś „dobre” amulety. I zaczęli nosić na szyi krzyżyki. A potem jeździli po Warszawie i szukali odpowiedniego dla siebie kościoła, by uczestniczyć we Mszach św. I tak trafili do dominikanów na Freta.
- Pamiętam, wokoło panowała głucha cisza, kościół był prawie pusty. Czułem potrzebę przystąpienia do spowiedzi. Pierwszy raz od dwudziestu lat. Ale potwornie się bałem. Ucieszyłem się, gdy zobaczyłem, że wszystkie konfesjonały są puste. I wtedy - ni stąd, ni zowąd - podeszła do mnie ubrana na fioletowo starsza kobieta - i wskazując palcem - powiedziała: „Tam siedzi ksiądz” - opowiada Tekieli. Uznał to za namacalny znak Bożej Opatrzności i powędrował do konfesjonału, w którym siedział kapłan. - Była to pierwsza prawdziwa spowiedź w moim życiu.
Potem chodził z obecną żoną do o. Jacka Salija OP na tzw. rozmowy duchowe. Żona została ochrzczona, a w 1995 r. przyjęli sakrament małżeństwa. I powoli dokonywał się w nich proces duchowego uzdrawiania. - Docierało do mnie coraz wyraźniej, że właściwości, jakie mam, pochodzą od złego ducha. Prosiłem Boga o ich oddalenie. I nagle, w rok po ślubie, wszystko zniknęło.
Kolejnym etapem były czuwania nocne w kościele paulinów przy Długiej. - Do dziś przeszywa mnie dreszcz, gdy przypomnę sobie, jak ksiądz błogosławił nas Najświętszym Sakramentem, a ja czułem, że coś się dzieje fizycznie w moim ciele. Modliłem się do Ducha Świętego i czułem, jakby wbijał się On do mnie przez czubek głowy. A potem - jakby ktoś wbijał mi w kręgosłup srebrny słup. Byłem krok po kroku zamykany na sferę demoniczną. Ksiądz nakładał mi ręce na głowę, a ja czułem wstrząsy, czułem, że Pan Bóg przybywa do mnie ze swoją mocą.

Trudy życia i sens

Kolejnym krokiem pojednania z Bogiem i nawrócenia Tekielego były rekolekcje ignacjańskie w życiu codziennym, podczas których przeżył on niemal namacalne spotkanie z Jezusem. - Kiedy się modliłem, przed oczami stanął mi długowłosy mężczyzna, który przytulił mnie do swego serca - wyznaje dziennikarz. Poczuł wielką miłość i przebaczenie grzechów. Wszystkich. - A nie było wtedy takiego przykazania Dekalogu, którego bym nie złamał - mówi. Przyznaje też, że gdyby nie odczuł tej Bożej miłości, najprawdopodobniej popełniłby samobójstwo.
Dziś ma poczucie misji: pomagać ludziom uwalniać się od wpływu złych duchów, pokazywać, dlaczego New Age stanowi pułapkę duchową, i przybliżać innych do Boga. Dlatego pisze na ten temat książki i artykuły, a od dziesięciu lat prowadzi w Radiu Józef słynną już dzisiaj audycję „Pocieszenie i strapienie”. Z ludźmi, którzy zwracają się o pomoc, spotyka się dwa razy w tygodniu na specjalnych modlitwach. - Ostatnio przyszła matka małej dziewczynki. Opowiadała, że nad całą rodziną odprawiane były egzorcyzmy, a mimo to dziecko nie może nosić medalika, zrywa go z szyi i wyrzuca. Medalik ją parzył, gdyż - jak się okazało - był gorący. - Modliliśmy się nad dzieckiem i po zakończeniu modlitwy medalik pozostał zimny. Dziecko spokojnie włożyło go na szyję - opowiada Tekieli. Innym razem na spotkanie przyszła dziewczyna, która non stop miała poczucie obecności jakiegoś bytu. Po modlitwie nad nią odczuła w sobie jakieś ciepło i zły duch ją opuścił.
W ten właśnie sposób Tekieli spełnia dzisiaj swoje powołanie. - Sfera duchowa ma wielki wpływ na moje życie. Choć zdarzają się zarówno wzloty, jak i upadki, wiem, że jestem na dobrej drodze. Czuję też Boże działanie w mojej rodzinie, w życiu małżeńskim i w wychowywaniu piątki wspaniałych dzieciaków, które wyzwalają mnie z egoizmu. Dla nich jestem gotowy na wyrzeczenia, jakie wcześniej nie przyszłyby mi do głowy.
Ważne miejsce w życiu Tekielego zajmuje dzisiaj modlitwa. - Bez niej nie ma mowy o jakimkolwiek życiu duchowym - podkreśla. Gdy pytam, ile czasu na nią przeznacza, mówi: - Od czterech minut do czterech godzin dziennie. Nie jestem systematyczny. Najwięcej jednak modlę się, gdy mam dużo spraw na głowie i jestem najbardziej zajęty. Wstaję wtedy o czwartej rano, by wygospodarować czas na spotkanie z Bogiem.
Wyznaje też, że wiara kultywowana przez modlitwę sprawia, że pojawia się w człowieku nadzieja, która zmienia życie i wprowadza pokój.
- Oczywiście, z wiarą nie jest w życiu łatwiej - wyznaje. - Życie nie jest usłane różami. Bywa, że ludziom wierzącym jest trudniej, szczególnie gdy zostają wezwani do działań, które psują robotę szatanowi. Wiara pozwala jednak inaczej przechodzić przez życie. I daje nadzieję, że wszystko, co nas w życiu spotyka, ma sens i że nie kończy się tutaj, na ziemi.

2008-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Hiobowe wieści dla katechetów

2024-05-14 08:36

[ TEMATY ]

szkoła

katecheza

oświata

korepetycje z oświaty

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Nie mogli być wychowawcami, ale będą musieli uczyć w klasach mających nawet po 30 uczniów z różnych roczników. MEN przygotowuje nowe "elastyczne" zasady organizowania lekcji religii w szkołach i placówkach oświatowych. Konsultacje publiczne i uzgodnienia międzyresortowe projektu rozporządzenia potrwają do 29 maja a nowelizacja ma wejść w życie już od 1 września br. To krok do likwidacji religii.

Jak zakłada projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach łączone lekcje religii lub etyki będzie można organizować również w tych klasach, w których dotychczas były one prowadzone osobno.

CZYTAJ DALEJ

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

Odpust u św. Andrzeja Boboli

2024-05-15 21:18

[ TEMATY ]

parafia św. Andrzeja Boboli w Warszawie

Łukasz Krzysztofka/Niedziela

Jutro – 16 maja – kard. Kazimierz Nycz będzie przewodniczył uroczystej Mszy św. w narodowym sanktuarium św. Andrzeja Boboli na stołecznym Mokotowie.

Liturgia ku czci patrona Polski i metropolii warszawskiej rozpocznie się o godz. 18.00. Eucharystię będą koncelebrowali biskupi z metropolii warszawskiej, a homilię wygłosi bp Zbigniew Zieliński, biskup diecezjalny koszalińsko-kołobrzeski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję