Na pierwsze nabożeństwo prowadzone przez niego dla służby zdrowia przyszła podobno tylko jedna pielęgniarka. To go nie zniechęciło. Kilka miesięcy później wokół siebie gromadził już tysiące. Miał słabe zdrowie, ale silną osobowość. Ale przede wszystkim miał odwagę głoszenia prawdy. Owa prawda dla wielu była gorzka i niebezpieczna. Stojąc przy ołtarzu, podnosił palce na znak zwycięstwa. Marzył o wolnej i niepodległej Polsce. Szczególnie bliscy byli mu ludzie ciężkiej pracy. Odwiedzał hutników przy ich piecach. Przychodzili do niego również aktorzy, pisarze i studenci. Nierzadko próg żoliborskiej plebanii przekraczali ludzie zagubieni, szukający sensu swojego życia. Dla wszystkich miał czas.
Będąc wśród nas mówił, że półprawda jest kłamstwem. Polskiej młodzieży życzył, by była podobna do orłów, bo orły to takie ptaki, które szybują wysoko. Przy wielu okazjach przypominał, że: "chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko samo potępienie zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewolenia, nienawiści, przemocy, ale sam musi być prawdziwym świadkiem, rzecznikiem i obrońcą sprawiedliwości, dobra, prawdy, wolności i miłości. O te wartości musi upominać się odważnie dla siebie i dla innych... Bać się trzeba zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju". Te słowa stanowią jakby testament Księdza Jerzego. Pozostają nadal aktualne, pomimo że od Jego męczeńskiej śmierci minęło już 18 lat.
Sługa Boży ks. Jerzy Popiełuszko czeka na beatyfikację. Nie zapominajmy w modlitwach o tej wielkiej sprawie. Przybliżajmy ludziom młodym piękną postać kapłana z biednej białostockiej ziemi. Dobrze by się stało, gdyby jedna z ulic Przemyśla nosiła jego imię.
Pomóż w rozwoju naszego portalu