Reklama

Czy wolno tak zniewalać?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podejmę dziś temat bardzo osobisty, ale myślę, że dotyczy on nie tylko mojej rodziny, lecz ma szersze tło w naszym kraju. Niedawno pogotowie zabrało mojego 97-letniego ojca do szpitala w jednym z miast woj. śląskiego. Szpital zajął się chorym, by wyprowadzić go z ciężkiego stanu. Ojciec dość szybko wrócił do siebie. Zaistniała jednak sytuacja, która nas zbulwersowała. Podczas pobytu ojca w szpitalu na ogół zawsze ktoś z rodziny czuwał przy nim. Był jednak taki dzień, kiedy po południu przez ok. 2-3 godziny nie było nikogo. Gdy do ojca przyszła moja siostra, sala była pusta, drzwi zamknięte, a on, przerażony, leżał powiązany pasami, szamocąc się i próbując wyzwolić z więzów. Zobaczyliśmy, jak ogromną krzywdę wyrządzono temu staremu człowiekowi, który w tym wieku ma przecież prawo do szczególnej opieki. Szpital wyprowadził go z niemocy, z którą został przywieziony, ale przez nierozważną decyzję omal nie doprowadził do śmierci.
Uświadomiłem sobie wtedy, że wielokrotnie widziałem takie pasy przy łóżkach chorych, także ostatnio, kiedy odwiedzałem ojca. Ale moja wyobraźnia nie zadziałała na tyle, żeby pomyśleć, co znaczy zniewolić człowieka. Rozumiem sytuacje, gdy ktoś jest pijany, awanturuje się, stwarza zagrożenie dla otoczenia i trzeba go obezwładnić, ale zastosować tę metodę wobec człowieka chorego (drzwi były zamknięte i nikt nie słyszał jego jęków), starego, o psychice kruchej jak u dziecka...
Dlaczego tak się postępuje? Wiem, personel szpitalny tłumaczy, że nie mają kadr, boją się, że chory, wychodząc z łóżka, może zrobić sobie krzywdę, przewróci się. To wszystko rozumiem i pewnie tym kierują się lekarze czy pielęgniarki w Polsce stosujący metodę pętania chorych. Co jednak zrobić, aby w placówce, która ma czynić wszystko, by przywrócić choremu zdrowie, nie ranić jego godności osobistej i nie odbierać podstawowego prawa człowieka - jego wolności? A przecież można było np. powiadomić rodzinę, że chorego należy przez cały czas pilnować - myślę, że staralibyśmy się o to, choć niewątpliwie trudno jest przez pełne 24 godziny być przy chorym...
Problem jest powszechny i należałoby zastanowić się nad tą bardzo ważną sprawą. Wiadomo, że potrzeba więcej osób do opieki nad chorymi, zwłaszcza tymi, którzy szczególnie jej wymagają. Ale przecież tak wysokie są nasze świadczenia na opiekę zdrowotną, składki ZUS-owskie. Wydaje się, że po to opłacamy ten segment naszej gospodarki, żeby móc w miarę godnie żyć i godnie chorować. Choroba człowieka nie zwalnia nas z szacunku dla niego - wprost przeciwnie. W swoim cierpieniu, bezradności, upokorzeniu (tak często w grę wchodzą bardzo intymne sfery funkcjonowania ciała człowieka) i całkowitym zdaniu się na innych potrzebuje on go jeszcze więcej. Stąd nie bardzo rozumiem pielęgniarkę, która w sposób brutalny przywiązuje chorego jak jakiś balast do łóżka. Mój przerażony, blisko 100-letni ojciec, przyzwyczajony do swobodnego poruszania się w domu, całym sobą pytał, co oni z nim zrobili...
Takie pytanie należy postawić naszej służbie zdrowia. Nie wiem, czy są to działania typowe w pracy lekarzy i pielęgniarek. A może ta kwestia powinna być tematem dla Rzecznika Praw Obywatelskich? Bo muszą znaleźć się tu jakieś inne sposoby. Wiem, że np. w Niemczech jest dodatkowa kadra pielęgniarska, uruchamiana, gdy zachodzi potrzeba pomocy przy chorych. Dzisiaj na zwierzę patrzy się z litością, stosuje specjalne kojce zamiast przywiązywania na sznurku czy łańcuchu, by mogło być traktowane humanitarnie. Tymczasem chorego, starego człowieka można tak potraktować...
Zabraliśmy ojca ze szpitala, bo fizycznie został podleczony, ale od tamtego przykrego momentu jego twarz stała się smutna, tkwi w nim wciąż to traumatyczne przeżycie, które zachwiało jego poczucie bezpieczeństwa i podważyło ufność do człowieka.
Upominam się dziś o mojego ojca. Ale jest to upominanie się o każdego człowieka - także tego chorego psychicznie, więźnia czy skazanego - by nie uwłaczano jego ludzkiej godności. Głosimy wielkie hasła o demokracji, domagamy się dobrych warunków m.in. dla służby zdrowia - i słusznie - ale domagajmy się też godnego chorowania, jedzenia dla chorych, bo nierzadko nie ma im go kto podać; przecież całe życie płacili, by być może jeden jedyny raz znaleźć się w szpitalu.
Starożytna zasada Hipokratesa głosi: „Primum non nocere” - Po pierwsze nie szkodzić. Jeśli się chorego zwiąże i jeśli czyni to służba zdrowia, to na pewno jest to działanie szkodliwe, może nie tyle dla zdrowia fizycznego, ile dla psychiki człowieka, która w leczeniu jest równie ważna. Stawiam zatem pytanie, jak wyjść z problemu dotyczącego tysięcy ludzi, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji? Czy jedynym rozwiązaniem jest przemoc? Gdzie jest granica dopuszczalności takich zachowań? Gen. de Gaulle wypowiedział w Oświęcimiu znamienne słowa: „Ludzie ludziom zgotowali ten los” Opisany przypadek to nie kwestia oświęcimska, ale w innym wymiarze i innej kategorii także można człowiekowi zgotować przykry los.
Brońmy godności człowieka - każdego człowieka - bo jest on obrazem Boga i zasługuje na najwyższy szacunek.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Krzyż Baryczkowski po trzykroć Cudowny”. Esej biskupa Michała Janochy

2025-03-11 15:05

[ TEMATY ]

Warszawa

bp Michał Janocha

esej

Krzyż Baryczkowski

pl.wikipedia.org

"Jako dzieło sztuki jest cudem artystycznym. Jego istnienie w mieście skazanym na nieistnienie jest cudem historycznym. Jego nieprzerwany przez pięć stuleci kult, który można opisać, oraz indywidualne doświadczenia Spotkania, których nie można opisać – są cudem teologicznym" - pisze bp Michał Janocha.

Kiedy w 1525 roku bogaty kupiec i rajca warszawski Jerzy Baryczka przywiózł z Norymbergi gotycki krucyfiks, był świadom, że ofiarowuje świętojańskiej kolegiacie dzieło niezwykłego piękna, ale nie mógł być świadom, że wraz z tym darem rozpoczyna się historia piękna jeszcze niezwyklejszego. Historia pisana już pół tysiąclecia w pieśniach, legendach, wotywnych tabliczkach, obrazach i wierszach, oraz historia niepisana, ulotna, więc najprawdziwsza, historia wzruszeń, cudów i łez albo powszednich chwil i zwykłego trwania. Jerzy Baryczka nie mógł być świadom, że przed tym krucyfiksem przez wieki będą się zginać kolana dzieci i starców, mieszczan, chłopów, ubogich wędrowców, flisaków, szlachty, magnatów, książąt, kapłanów, biskupów, posłów i senatorów, królów Polski, powstańców, skazańców, artystów, poetów, inteligencji, spiskowców, dysydentów, prezydentów, dwóch świętych metropolitów i dwóch papieży (w tym jednego świętego – na razie)…
CZYTAJ DALEJ

Kochał Polskę

Niedziela Ogólnopolska 10/2024, str. 18

[ TEMATY ]

św. Alojzy Orione

commons.wikimedia.org

Święty Alojzy Orione

Święty Alojzy Orione

Don Orione bardzo umiłował naszą ojczyznę, mimo że nigdy w niej nie był.

Alojzy urodził się w Pontecurone, w pobliżu Tortony (Włochy). W wieku 6 lat rozpoczął naukę w szkole prywatnej w stopniu podstawowym. Gdy miał 14 lat, jego proboszcz umieścił go w internacie w Turynie, który założył i prowadził św. Jan Bosko. W październiku 1889 r. Alojzy wstąpił do diecezjalnego seminarium duchownego w Tortonie. 13 kwietnia 1895 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Bardzo bliski był mu los ubogich chłopców. „Z sercem przepełnionym tą miłością idźcie poszukiwać chłopców, którzy szczególnie w niedziele wałęsają się po ulicach i placach naszego miasteczka; wychodźcie im naprzeciw z wielką miłością, nie czujcie nigdy zmęczenia, przymykajcie oko na ich niedoskonałości, umiejcie współczuć i cierpieć wraz z nimi” – napisał. Jeszcze jako kleryk gromadził ich i uczył prawd wiary. Wspierał ich także materialnie. Jako neoprezbiter w Konwencie św. Klary został kierownikiem duchowym tamtejszej młodzieży. Równocześnie młody kapłan nawiedzał szpitale, więzienia, domy ubogich, by nieść pomoc duchową. Z czasem zaczął dobierać spośród wychowanków przyszłych kapłanów. Tak powstała w 1903 r. nowa rodzina zakonna pod nazwą Synów Bożej Opatrzności, zwana popularnie orionistami. Don Orione bardzo umiłował Polskę, mimo że nigdy w niej nie był – za wierność Bogu i nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Orioniści rozpoczęli pracę w Polsce jeszcze za życia założyciela – w 1923 r.
CZYTAJ DALEJ

Meksyk: Kościoły zdewastowane podczas marszów z okazji Dnia Kobiet

2025-03-12 14:36

[ TEMATY ]

Kościół

Meksyk

dewastacja

Archidiecezja Guadalajara

Bazylika katedralna Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Guadalajarze po marszu z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet 8 marca 2025 r.

Bazylika katedralna Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Guadalajarze po marszu z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet 8 marca 2025 r.

Podczas marszów, które odbyły się 8 marca z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, wiele katolickich katedr i kościołów w Meksyku zostało zdewastowanych, ich ściany pokryto graffiti, a konstrukcje zostały uszkodzone.

W stanie Jalisco, ściany katedry Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Guadalajarze zostały pokryte graffiti, na których widniały hasła popierające aborcję i atakujące Kościół katolicki.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję