Reklama

Powołanie jest zawsze ekstremalne

Z inicjatywy Jana Pawła II 2 lutego obchodzony jest w Kościele Światowy Dzień Życia Konsekrowanego, czyli poświęconego Bogu. Ludzie w habitach pracujący w szkołach, szpitalach, domach opieki nikogo nie dziwią. Ich oddanie i poświęcenie budzi nasz szacunek i respekt. Często też zakonnica czy zakonnik idą tam, gdzie nikt iść nie chce - do bezdomnych, narkomanów, prostytutek... Oto kilka osób, o których pracy i oddaniu powinniśmy pamiętać nie tylko z okazji Dnia Życia Konsekrowanego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Modlitwa jest naszą bronią

Pielgrzymi, którzy do nas przyjeżdżają, najczęściej zadają banalne pytania: - Czy śpimy w trumnach? Dlaczego wstajemy na modlitwę o 5 rano? Cóż w tym nadzwyczajnego, wielu ludzi wstaje do pracy jeszcze wcześniej. Staramy się przybliżać zainteresowanym nasze życie, ale przedstawienie w słowach naszego charyzmatu, który wyraża się słowami: „Modlitwa i pokuta”, jest trudne. Moją odpowiedzią na pytanie o sens bycia we wspólnocie mniszek dominikanek są słowa: „Wszystko za wszystko” i ten fragment Ewangelii, gdzie kobieta wylała na stopy Jezusa cały flakonik drogocennego olejku. Mogła wylać parę kropel, ale ona dała wszystko. Kiedyś byłam z dala od Kościoła. Mogę wskazać dokładnie moment graniczny, dzień mojego nawrócenia - 25 września 1976 r., kiedy przypadkiem trafiłam na Mszę św. Wracaliśmy z rajdu górskiego, koleżanki weszły do kościoła, a ja z nimi. W trakcie rajdu obserwowałam pewnego człowieka, który był tak otwarty i dobry, że można było powiedzieć - „naiwnie” dobry. Kiedy w kościele odwróciłam się i zobaczyłam go klęczącego, zatopionego w modlitwie, zrozumiałam, że jest w relacji z Kimś. To był epizod, który poruszył strunę. Poczułam, że muszę uklęknąć, a pierwszą potrzebą było, by zacząć przepraszać. Moją ciemność zalała wtedy światłość.
Potem przez trzy lata miałam kontakt z duszpasterstwem i wciąż czułam tę łaskę odnalezioną, ten „desant” miłości, który napełniał mnie mocą. Wcześniej nie myślałam o życiu zakonnym, miałam też wypaczone wyobrażenie na ten temat. Wiadomo, ówczesna propaganda, filmy. A kiedy już na poważnie zakiełkowała decyzja o życiu w zakonie, myślałam raczej o Zgromadzeniu Misjonarek Miłości Matki Teresy z Kalkuty. W końcu zrozumiałam, że moje życie ma być odpowiedzią wdzięczności Bożemu Miłosierdziu, dziękowaniem za szansę nawrócenia, którą nieustannie daje ludziom, przepraszaniem za ich obojętność.
Sens naszego życia - „zmarnowanego” za kratą, jak to nieraz litując się, komentują ludzie - to udział w tajemnicy charyzmatu przepowiadania Wcielonego Słowa Bożego. Nie wprost, lecz przez życie Eucharystią, liturgią, a także codziennością, czyli wyrażaniem miłości w sprzątaniu, gotowaniu, opiece nad chorymi współsiostrami. Jestem w Świętej Annie od 30 lat. Pytają, czy jestem szczęśliwa. Tak. Ale wierzę też, że najlepsze jeszcze przede mną. Życia nie starczy, by wypowiedzieć Bogu wdzięczność za Jego bezgraniczną miłość.
S. Józefa, dominikanka klauzurowa z klasztoru w Świętej Annie w archidiecezji częstochowskiej
Oprac. Anna Wyszyńska

Reklama

Miłość niejedno ma imię

Siostry Michalitki wyjechały na misje do Kamerunu ponad ćwierć wieku temu. Pracują z kameruńskimi rodzinami, w których dzieci są niedożywione, opóźnione intelektualnie, brudne i zaniedbane. Opiekują się dziećmi ulicy, karmią je, wynajmują dla nich nauczycieli. Dla nich też polskie siostry chcą wybudować sierociniec. Prosić o pomoc dla kameruńskich dzieci to jednak zbyt mało, trzeba głośno wołać, by świat usłyszał, że dzieje się im krzywda. W ich imieniu wołamy więc o pomoc w ich dożywianiu, ubraniu, zakupie zeszytów, książek, środków czystości oraz lekarstw - zaznacza s. Goretti Bober, misjonarka.
Siostry w Kamerunie katechizują w przedszkolach, szkołach, przygotowują dzieci do przyjęcia sakramentów. - Kiedy przyjechałyśmy na Czarny Ląd, do chrztu św. i I Komunii św. przystępowała tylko garstka starców. Obecnie ok. 200 dzieci przyjmuje I Komunię św. i tyleż samo przystępuje do sakramentu bierzmowania - informuje s. Lucjana. Polskie siostry starają się też dotrzeć do młodego pokolenia, co nie jest łatwe. Formują animatorów parafialnych oraz ministrantów, z których wielu potem wstępuje do seminariów. Otaczają opieką ludzi starszych, których los w Afryce bywa wyjątkowo okrutny. Są dla nich nie tylko pielęgniarkami niosącymi ulgę w cierpieniu. Dbają też o ducha. - Przywozimy ich do kościoła na Mszę św., przygotowujemy też posiłek. Regularnie ich odwiedzamy, na święta zapewniamy dodatkowe artykuły spożywcze. Zapewniamy im leki, opatrujemy rany, organizujemy młodzież, by systematycznie dostarczała im wody i drewna. Wielu trzeba przyodziać, bo nie mają nic prócz tego, co na sobie - opowiada s. Maksymiliana Igras, michalitka pracująca na Czarnym Lądzie. Pracy ciągle wiele. W Afryce z powodu głodu umiera 12 mln dzieci rocznie. Większość dzieci traci co najmniej jednego z rodziców z powodu AIDS lub innych chorób. W Dzień Życia Konsekrowanego siostry pracujące na misjach wołają za Matką Teresą z Kalkuty: „Mój lud jest głodny, Wy dajcie im jeść”.
Oprac. Agnieszka Lorek

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dobre wychowanie to połowa powołania

Mama wychowywała ich - to znaczy ją i o 2 lata młodszego brata - bardzo religijnie. Pamięta wspólne modlitwy, jak mama prowadzała na katechizację przedszkolną, pierwsze piątki miesiąca, budziła rano na Roraty. - To wychowanie religijne później przerodziło się w wewnętrzną potrzebę - wspomina s. Anna Helena Skalik, dziś przełożona częstochowskiej wspólnoty Sióstr Zmartwychwstanek. - Później było liceum, koleżanki chodziły na dyskoteki, na spotkania, mnie jednak pociągało inne życie. Niektórzy dziwili się nawet: „święta jakaś”, do kościoła ciągle biega. Rzeczywiście, starałam się każdego dnia uczestniczyć we Mszy św. Mój brat nie był zaskoczony, kiedy w maturalnej klasie powiedziałam mu, że chcę iść do zakonu. W wyborze zgromadzenia s. Annie pomógł proboszcz jej rodzinnej parafii św. Lamberta w Radomsku, dziś śp. ks. Kazimierz Lubas. Ale będąc już w zgromadzeniu, s. Anna przekonała się, że jej obecność wśród zmartwychwstanek nie jest przypadkowa. W tym czasie dowiedziała się także, że jej mama, podobnie jak matka duchowa - bł. Celina Borzęcka, założycielka zgromadzenia, chciała w młodości zostać zakonnicą. - Jest to dla mnie jakąś tajemnicą, że niezrealizowane powołanie mojej mamy przeszło na mnie... Jak mówiła nasza Założycielka: dobre wychowanie to połowa powołania - opowiada s. Anna Helena. Szczególnym czasem dla s. Anny był sierpień 2007 r., przed beatyfikacją Matki Celiny, która odbyła się w październiku tego samego roku. Przygotowania do tej uroczystości, w które była włączona jako przełożona Prowincji Warszawskiej, zbiegły się z czuwaniem przy umierającej matce. Był to trudny czas, ale s. Anna odczytuje go jako duchowe rekolekcje. Patrząc na swoją misję jako siostry zmartwychwstanki, cieszy się, że miała możliwość uczestniczenia w przygotowaniach i beatyfikacji Założycielki. Teraz razem z innymi siostrami nadal „dzieli się” osobą Matki Celiny, fascynując innych jej świętym życiem, szerząc jej kult także na ziemi białoruskiej, gdzie mieszkała Celina Borzęcka.
Duchowość zmartwychwstańska odwołuje się do ogromnej miłości Bożej, która przemienia życie człowieka mocą Chrystusowego zmartwychwstania. A to zmartwychwstanie jest możliwe, jeżeli człowiek podejmując współcierpienie z Jezusem, przezwycięża swoje słabości. To odrodzenie duchowe i doskonalenie wewnętrzne s. Anna i jej współsiostry starają się realizować w swoim życiu. Siostry pragną, tak jak zalecała Założycielka, aby ich posługa miała nie tylko charakter oświatowo-wychowawczy, ale by pierwszym celem była zawsze ewangelizacja przez świadectwo życia oddanego Bogu.
Oprac. Ewa Oset

Reklama

Z Ewangelią w sercu i „na stopa”

Małe Siostry Baranka niedawno założyły swoją fraternię w Choroniu, wiosce niedaleko Częstochowy. Od momentu, kiedy zostały oficjalnie zaaprobowane w 1983 r. przez abp. Jeana Chabberta z diecezji Perpignan, głoszą Ewangelię ubogim.
To głoszenie Ewangelii nie polega jednak jedynie na wypowiadaniu pięknych słów. Siostry, idąc śladami św. Dominika i św. Franciszka, żyją w biedzie, codziennie podobnie jak najbiedniejsi żebrzą, prosząc o jedzenie. Ich ulubionym „środkiem transportu” są własne nogi, często podróżują „na stopa”. Zawsze znajdą się życzliwi kierowcy, by siostry podwieźć.
Małe Siostry Baranka dzielą się z biedakami Słowem Bożym i tym, co mają. Oddają im praktycznie wszystko, co zdobędą każdego dnia. Wiele czasu poświęcają też na modlitwę osobistą, na studium, regularnie oddalają się „na pustynię”, by słuchać wraz z Maryją Pana mówiącego do ich serc.
- Nasza wspólnota narodziła się z tego Słowa: „W swoim ciele, w swojej osobie Chrystus zadał śmierć wrogości”. Słowo to wciela się w postanowieniu: „Zraniony, nigdy nie przestanę kochać”. Idziemy więc za najbardziej zagubionymi owieczkami, chodzimy od drzwi do drzwi, prosząc w imieniu Jezusa o jałmużnę chleba powszedniego. W domu czy w drodze, dniem i nocą, dzielimy, w miarę danej nam łaski, los wszystkich odrzuconych, tych, których traktuje się dziś na całym świecie jak Niemowlę z Betlejem i Ukrzyżowanego z Golgoty - mówi „Niedzieli” s. Rafaela.
Oprac. ks. Mariusz Frukacz

Na pierwszej linii frontu…

Są takie siostry zakonne, które głoszą Chrystusa dosłownie na krańcach świata. Ewangelizują bowiem m.in. w Dżibuti, Kenii, Etiopii, Tanzanii, Mozambiku, Liberii, Gwinei Bissau, Brazylii, Argentynie, Kolumbii, Boliwii, a nawet… w Mongolii. O jakich zakonnicach mowa? O siostrach ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Konsolaty. Jest to oficjalne miano Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Matki Bożej Pocieszenia. W Polsce pracuje już gałąź męska zgromadzenia: Misjonarze Konsolaty - Matki Bożej Pocieszenia, z siedzibą w Warszawie. Sióstr, niestety, nie ma jeszcze w naszym kraju, choć w zgromadzeniu pracują już Polki, m.in. s. Krystyna Jaciów, która tak mówi o ich charyzmacie: „Naszym zadaniem jest zbliżenie się do każdego człowieka spotykanego w jego konkretnej sytuacji życiowej: w czasie wędrówek na szlakach misyjnych, w nowo zakładanych szkołach i ambulatoriach medycznych, w różnego rodzaju centrach promocji, w powstających parafiach czy misyjnych kapliczkach, w buszu i na ulicach wielkich metropolii, w wioskach i osiedlach najbardziej opuszczonych, wśród stepów i na pustyni, na wybrzeżach morskich i na wyspach najdalszych, a więc wszędzie tam, gdzie jest człowiek spragniony Boga i Jego Pocieszenia” (więcej zob. na www.consolazione.org).
Zgromadzenie żeńskie założył w 1910 r. Włoch bł. ks. Józef Allamano (1851-1926). Natomiast gałąź męska powstała w 1901 r. Mottem tej rodziny zakonnej jest zdanie z Księgi Izajasza: „Głosić będą moją chwałę wśród narodów” (66, 19).
Innymi słowy, wśród celów realizowanych przez siostry misjonarki jest misja „ad gentes”, czyli wśród niechrześcijan i tam, gdzie bieda najbardziej zagląda ludziom w oczy. Duchowość zgromadzenia wiąże się z pocieszaniem. Słowo to w pierwszym rzędzie odnosi się do Pana Jezusa, Jedynego Pocieszyciela człowieka. W drugim zaś rzędzie związane jest z Najświętszą Maryją Panną. - Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Matki Bożej Pocieszenia liczy obecnie 700 sióstr rozsianych na czterech kontynentach: w Europie, Afryce, Ameryce i Azji.
Oprac. ks. Jacek Molka

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kim był św. Florian?

4 maja Kościół wspominał św. Floriana, patrona strażaków, obrońcy przed ogniem pożarów. Kim był św. Florian, któremu tak często na znak czci wystawiane są przydrożne kapliczki i dedykowane kościoły? Był męczennikiem, chrześcijaninem i rzymskim oficerem. Podczas krwawego prześladowania chrześcijan za panowania w cesarstwie rzymskim Dioklecjana pojmano Floriana i osadzono w obozie Lorch k. Wiednia. Poddawany był ciężkim torturom, które miały go zmusić do wyrzeknięcia się wiary w Chrystusa. Mimo okrutnej męki Florian pozostał wierny Bogu. Uwiązano mu więc kamień u szyi i utopiono w rzece Enns. Działo się to 4 maja 304 r. Legenda mówi, że ciało odnalazła Waleria i ze czcią pochowała. Z czasem nad jego grobem wybudowano klasztor i kościół Benedyktynów. Dziś św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
Do Polski relikwie Świętego sprowadził w XII w. Kazimierz Sprawiedliwy. W krakowskiej dzielnicy Kleparz wybudowano ku jego czci okazały kościół. Podczas ogromnego pożaru, jaki w XVI w. zniszczył całą dzielnicę, ocalała jedynie ta świątynia - od tego czasu postać św. Floriana wiąże się z obroną przed pożarem i z tymi, którzy chronią ludzi i ich dobytek przed ogniem, czyli strażakami.
W licznych przydrożnych kapliczkach św. Florian przedstawiany jest jak rzymski legionista z naczyniem z wodą lub gaszący pożar.

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Pielgrzymi ze Słowacji

2024-05-04 22:26

Małgorzata Pabis

    Już po raz 17. do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach przybyła doroczna pielgrzymka katolików ze Słowacji organizowana przez „Radio Lumen”.

    Uroczystej Eucharystii, sprawowanej na ołtarzu polowym w sobotę 4 maja, przewodniczył bp František Trstenský, biskup spiski. W pielgrzymce wzięło udział ponad 10 tysięcy Słowaków.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję