Reklama

Młodość - czas szukania przyjaciół i autorytetów

Niedziela Ogólnopolska 38/2010, str. 24-25

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Młodzież nie cieszy się najlepszą opinią u ludzi dorosłych. Gimnazjaliści zajmują w tym względzie miejsce szczególne. Zarówno nauczyciele, jak i obserwatorzy życia społecznego wyrażają się o nich niepochlebnie. Z pewnością są ku temu powody. Jak powszechnie wiadomo, czas dorastania nie należy do najłatwiejszych okresów życia.
Utworzenie gimnazjów, a więc oddzielenie młodzieży w okresie dorastania od starszej młodzieży, zdaniem niektórych, potęguje złe zachowania. Gimnazjaliści, przebywając we własnym gronie, radzą sobie, jak mogą, nie zawsze jednak najlepiej. Brakuje im wzorców i uwag kolegów czy koleżanek z klas starszych. Nie muszą liczyć się z młodszymi, gdyż nie ma ich wokoło. Skazani na siebie, udają dorosłych, choć w rzeczywistości pozostają jeszcze dziećmi. Chcą się stać samodzielni, spróbować dorosłego życia, więc naśladują starszych, nie zawsze przejmując wzorce, które są pozytywne.
Czy takie opinie o nich są sprawiedliwe? Co jest naprawdę w ich sercach i umysłach? Przecież młody człowiek powinien mieć w sobie wiele dobra i piękna, którego życie jeszcze nie zdążyło zniszczyć. Czy początek to już koniec? Te i podobne dylematy stały się powodem do przeprowadzenia badań w pierwszej i drugiej klasie pięciu warszawskich gimnazjów. Badania objęły 357 uczniów, w tym 167 chłopców i 190 dziewcząt. Dla porównania ich sposobu myślenia, odczuwania i wartościowania z postawami młodzieży starszej badania przeprowadzono również w sześciu liceach warszawskich. Objęto nimi tylko pierwsze klasy licealne. Ankiety wypełniło 319 licealistów, w tym 136 chłopców i 183 dziewczęta. Postawiono im te same pytania, na które odpowiadali gimnazjaliści.
Ankieta składała się z dziewięciu pytań otwartych. Są to więc badania zarówno jakościowe, jak i ilościowe. Pytania dotyczyły szerokiego spektrum życia osobistego młodzieży. Wyniki będą prezentowane w kolejnych czterech częściach.
Jedno z pytań brzmiało: „Co obecnie sprawia ci najwięcej radości?”. Największą radością zarówno dla gimnazjalistów, jak i licealistów było „spotkanie z”. Relacje z drugim człowiekiem stanowią źródło radości dla 51,5 proc. gimnazjalistów i 64,9 proc. licealistów. Na drugim miejscu znalazły się media. Tak uważa 31,3 proc. gimnazjalistów i 29,2 proc. licealistów. Natomiast 17,9 proc. gimnazjalistów i 16,9 proc. licealistów wskazało sport jako źródło radości i przyjemności. Obiegowa opinia, że młodzi ludzie lubią imprezować, nie znalazła potwierdzenia w przeprowadzonych badaniach. Imprezowanie stanowi dużą przyjemność dla 4,4 proc. licealistów, zaś gimnazjaliści prawie o nim nie wspominają. Podobnie jest z seksem. Źródła radości upatruje w nim 3,1 proc. licealistów, a gimnazjaliści o nim milczą. Być może wstydzą się mówić albo rzeczywiście nie jest to główna dziedzina ich zainteresowania.
Interesujący jest fakt, że najważniejsze dla młodych ludzi okazały się relacje z drugim człowiekiem. Warto zapytać, jakiego rodzaju są to „spotkania z”. Dla młodego człowieka ważne są przede wszystkim relacje z przyjaciółmi i kolegami. Ale uwagę zwraca to, że 17,6 proc. gimnazjalistek i 8,4 proc. gimnazjalistów oraz 16,4 proc. dziewcząt i 11,8 proc. chłopców z liceów podkreśla, iż najważniejsze są dla nich spotkania rodzinne. Piszą o nich w ten sposób: „Cieszy mnie życie codzienne, zwyczajne w mojej rodzinie. Najbardziej imponują mi starsi bracia. Podoba mi się sposób, w jaki przebrnęli przez okres, w którym właśnie jestem. Następną i najważniejszą osobą jest moja mama. Podziwiam ją za cierpliwość i za fakt, że cokolwiek się stanie, jej podejście do mnie i troska nie zmienia się”. Ktoś inny charakteryzuje swoją rodzinę w następujący sposób: „Jestem szczęśliwa wtedy, gdy moja rodzina jest w komplecie. Ostatnio dużo zmieniło się w moim domu. Najwięcej radości sprawia mi widok, gdy moja mama jest szczęśliwa, a przyjemność sprawia mi, gdy mogę z nią rozmawiać”. I jeszcze jedno stwierdzenie: „Spotkania rodzinne, choć nie wszystkie, dają mi szersze spojrzenie na życie. Starsi ludzie, choć nie zawsze umieją to przekazać, mają bogate doświadczenie życiowe”.
Ogólnie rzecz biorąc, rodzina okazuje się bardzo ważnym środowiskiem dla młodych ludzi. W niej uczą się relacji z innymi, w niej chcą czuć się bezpiecznie i z niej czerpią wzorce do naśladowania. Odpowiadając na pytanie: „Kto najbardziej ci imponuje i chciałbyś go naśladować?”, młodzi ludzie nie wymienili na pierwszym miejscu gwiazd filmowych, sportowców czy ludzi kariery. Spośród ankietowanych licealistów 29,8 proc. wskazało na kogoś z rodziny. Dla 22,3 proc. licealistów tymi, których chcieliby naśladować, są rodzice. Podobna tendencja ujawniła się w grupie badanych gimnazjalistów: 23,5 proc. z nich wskazuje na któregoś z członków rodziny, zaś 15,4 proc. uważa rodziców za wzór godny naśladowania. Młodzi swoje wybory osób godnych naśladowania uzasadniają w następujący sposób: „Moja mama jest dla mnie przykładem, chciałabym umieć tak doskonale jak ona połączyć swoje życie zawodowe (pracę naukową) z życiem prywatnym”. Ktoś inny pisze: „Chciałbym naśladować mojego tatę, bo mimo tego, że zaczął kiepsko, to doszedł w życiu do czegoś więcej”. I jeszcze jedna wypowiedź: „Chciałbym być jak mój tata, ponieważ jest uprzejmy, przyjacielski dla innych, ma dobrą pracę i jeżeli mam w czymś problem, zawsze mi pomaga”.
Drugą grupę osób zasługujących na naśladowanie stanowią ludzie mediów - sportowcy, muzycy, piosenkarze, aktorzy. Na nich wskazało 18,2 proc. gimnazjalistów i 13,8 proc. licealistów. Zastanawiające jest, że aż 16,2 proc. gimnazjalistów oraz 10,3 proc. licealistów nie znalazło żadnego wzorca dla siebie. Niepokoi, że 13,2 proc. gimnazjalistów i 8,0 proc. licealistów nie umiało określić takiej osoby.
Warto zwrócić uwagę na rolę, jaką w życiu młodych ludzi odgrywa rodzina. Mimo narzekania na kondycję polskiej rodziny i wysokiego odsetka rodzin dysfunkcyjnych, środowisko rodzinne okazuje się niezastąpione w procesie wychowawczym. Oznacza to, że rodzice nie powinni obawiać się pełnienia swojej misji rodzicielskiej przy wszystkich swoich słabościach i ograniczeniach. Mądre wymaganie od własnych dzieci, dialog z nimi, a nade wszystko zwyczajne przebywanie z nimi - to najlepsze środki do wykorzystania potencjału tkwiącego w rodzicielstwie. Pomoc świadczona współczesnej rodzinie powinna więc polegać na wzmocnieniu tożsamości poszczególnych członków rodziny i ich ról społecznych. Ojciec ma być bardziej ojcem, matka - matką. Dzięki temu dzieci łatwiej i dojrzalej będą mogły wybrać i pełnić swe własne role społeczne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ojciec Pio, dziecko z Pietrelciny

Niedziela Ogólnopolska 38/2014, str. 28-29

[ TEMATY ]

O. Pio

Commons.wikimedia.org

– Francesco! Francesco! – głos Marii Giuseppy odbijał się od niskich kamiennych domków przy ul. Vico Storto Valle w Pietrelcinie. Ale chłopca nigdzie nie było widać, mały urwis znów gdzieś przepadł. Może jest w kościele albo na pastwisku w Piana Romana? A tu kabaczki stygną i ciecierzyca na stole. W całym domu pachnie peperonatą. – Francesco!

Maria Giuseppa De Nunzio i Grazio Forgione pobrali się 8 czerwca 1881 r. w Pietrelcinie. W powietrzu czuć już było zapach letniej suszy i upałów. Wieczory wydłużały się. Panna młoda pochodziła z rodziny zamożnej, pan młody – z dużo skromniejszej. Miłość, która im się zdarzyła, zniwelowała tę różnicę. Żadne z nich nie potrafiło ani czytać, ani pisać. Oboje szanowali religijne obyczaje. Giuseppa pościła w środy, piątki i soboty. Małżonkowie lubili się kłócić. Grazio często podnosił głos na dzieci, a Giuseppa stawała w ich obronie. Sprzeczki wywoływały też „nadprogramowe”, zdaniem męża, wydatki żony. Nie byli zamożni. Uprawiali trochę drzew oliwnych i owocowych. Mieli małą winnicę, która rodziła winogrona, a w pobliżu domu rosło drzewo figowe. Dom rodziny Forgione słynął z gościnności, Giuseppa nikogo nie wypuściła bez kolacji. Grazio ciężko pracował. Gdy po latach syn Francesco zapragnął być księdzem, ojciec, by sprostać wydatkom na edukację, wyjechał za chlebem do Ameryki. Kapłaństwo syna napawało go dumą. Wiele lat później, już w San Giovanni Rotondo, Grazio chciał ucałować rękę syna. Ojciec Pio jednak od razu ją cofnął, mówiąc, że nigdy w życiu się na to nie zgodzi, że to dzieci całują ręce rodziców, a nie rodzice – syna. „Ale ja nie chcę całować ręki syna, tylko rękę kapłana” – odpowiedział Grazio Forgione, rolnik z Pietrelciny.
CZYTAJ DALEJ

Tajemnica stygmatów Ojca Pio

Niedziela Ogólnopolska 39/2018, str. 13

[ TEMATY ]

św. Ojciec Pio

Archiwum Głosu Ojca Pio

o. Pio

o. Pio

W 2018 r. minęło 100 lat od chwili, kiedy Ojciec Pio podczas modlitwy w chórze zakonnym przed krucyfiksem otrzymał stygmaty: 5 ran na rękach, boku i nogach – w miejscach ran Jezusa Chrystusa zadanych Mu w czasie ukrzyżowania. Jak obliczyli lekarze, którzy go wielokrotnie badali, z tych ran w ciągu 50 lat wypłynęło 3,4 tys. litrów krwi. Po śmierci Ojca Pio, 23 września 1968 r., rany zniknęły bez śladu, a według raportu lekarskiego, ciało było zupełnie pozbawione krwi

Chwilę, w której Ojciec Pio otrzymał ten niezwykły dar od Boga, opisał później w liście tak: „Ostatniej nocy stało się coś, czego nie potrafię ani wyjaśnić, ani zrozumieć. W połowie mych dłoni pojawiły się czerwone znaki o wielkości grosza. Towarzyszył mi przy tym ostry ból w środku czerwonych znaków. Ból był bardziej odczuwalny w środku lewej dłoni. Był tak wielki, że jeszcze go czuję. Pod stopami również czuję ból”.
CZYTAJ DALEJ

Toruń: Zmarł ks. prałat Stanisław Kardasz, działacz społeczny i opozycyjny

2025-09-23 18:29

[ TEMATY ]

działacz społeczny

opozycjonista

ks. prałat Stanisław Kardasz

Diecezja toruńska

Zmarł ks. prałat Stanisław Kardacz

Zmarł ks. prałat Stanisław Kardacz

Zmarł ks. prałat Stanisław Kardasz, wieloletni proboszcz parafii pw. Matki Bożej Zwycięskiej i Świętego Jerzego w Toruniu, działacz społeczny i opozycyjny związany z Solidarnością. Miał 88 lat – poinformowała we wtorek kuria diecezji toruńskiej.

Ks. Kardasz urodził się 29 października 1936 r. w Gdyni. W 1960 r. ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Pelplinie, a w 1968 r. – historię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Był m.in. wikariuszem parafii św. Jakuba w Toruniu i parafii św. Krzyża w Grudziądzu, a w latach 1976-2013 proboszczem parafii pw. Matki Bożej Zwycięskiej i Świętego Jerzego w Toruniu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję