Reklama

Szkoła obniża loty

W świecie kultu pieniądza zauważamy, że społeczeństwo powoli przywraca zawodowi nauczyciela niegdysiejszy autorytet. Nie dlatego, że nauczyciele zarabiają dużo, ale z tego powodu, że Polacy na nowo odkryli wartość wiedzy. Wykształcenie wyższe chce już zdobyć 80 proc. uczącej się młodzieży

Niedziela Ogólnopolska 41/2010, str. 34-35

Dominik Różański/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polacy nie dali się zwariować, gdy przez 20 lat transformacji usiłowano im wmówić, że liczy się nie to, co w głowie, lecz przede wszystkim zawartość portfela. Wykształcenie dzieci stało się priorytetem wielu rodziców. Zdali sobie sprawę z tego, że nawet jeśli ich pociechy nie zdobędą w swojej dorosłości lukratywnych stanowisk, to uzbrojone w wiedzę lepiej sobie poradzą, gdy przyjdą wzloty i upadki. Chcą dać dzieciom nie rybę, lecz wędkę. Niestety, nie wszyscy.

Rzuceni na głęboką wodę

W ciągu ostatnich lat zostaliśmy jako społeczeństwo rzuceni na głęboką wodę. Wielu rodzinom się nie powiodło, nie każda poradziła sobie z następstwami transformacji. Niełatwo współdziałać na linii: nauczyciel - uczeń - rodzice, a tego wymaga proces dydaktyczny i wychowawczy. Stąd, gdy uczeń sprawia kłopoty, słychać często narzekanie nauczycieli na rodziców, a rodziców na nauczycieli. Ale jak nauczyciele nie mają narzekać, skoro 16 proc. rodziców w ogóle nie chodzi na wywiadówki, a 15 proc. tylko sporadycznie. Z lenistwa? Nie zawsze.
Odkąd nastały w szkole e-dzienniki i rodzice mogą kontrolować w internecie oceny oraz nieobecności swoich dzieci, liczba rodziców na zebraniach klasowych maleje. Nauczyciel ma coraz mniejszą szansę na rozmowę o problemach dziecka. Nie jest to jedyna przyczyna rzadkich kontaktów. W czasach wysokiego bezrobocia pracodawca wymaga coraz większej dyspozycyjności. Pracujemy dłużej, godzimy się na więcej wyrzeczeń. Bywa też, że - aby związać koniec z końcem - dla dobra rodziny łapiemy dwa etaty. Według danych Eurostatu, jesteśmy jednym z najbardziej zapracowanych narodów w Europie. Wcale nie dlatego, że wpadliśmy w narodowy pracoholizm. Z ekonomicznego przymusu.
Dane GUS wskazują na unikanie przez zapracowanych rodziców nawet badań okresowych dzieci. O ile na te badania trafia 80 proc. 2-latków, o tyle już tylko 71 proc. 4-latków. A na bilans 18-latka zgłasza się co drugi młody człowiek. Brak systematycznej kontroli zdrowia dziecka i podejmowania leczenia w odpowiednim czasie powoduje, że w polskiej szkole całkowicie zdrowych jest tylko 3 proc. uczniów! To też następstwo likwidacji szkolnych gabinetów lekarskich.
Niski poziom opieki nad zdrowiem ucznia i jego kształceniem wynika często - choć nie zawsze - z biedy rodzin i ich niewydolności. 7,7 mln Polaków mieszka w rodzinach o dochodzie poniżej granicy ubóstwa (ustawowo wynosi do 1226 zł dla czteroosobowej rodziny). Przed ubóstwem wielu rodzin nie chroni nawet praca, bo płaca minimalna jest w Polsce na żenująco niskim poziomie.
Bezrobocie, emigracja zarobkowa, bieda działają przeciwko rodzinie. Stąd rozpadające się małżeństwa, coraz więcej przestępców wśród nastolatków wychowujących się bez rodziców, którzy wyjechali z kraju w poszukiwaniu pracy lub nie mają dla nich czasu. Coraz więcej jest też patologii. Socjologowie z Wyższej Szkoły Pedagogiki Resocjalizacyjnej „Pedagogium” w Warszawie ostrzegają przed pandemią problemów społecznych, którą może spowodować pogłębiający się kryzys gospodarczy. Twierdzą, że największymi ofiarami recesji są najmłodsi Polacy.
Szkolna agresja to często odreagowanie frustracji, samotności, gorszego statusu materialnego, naśladowanie wzorców czerpanych z ociekającej przemocą telewizji. Czy kontrakty proponowane przez nauczycieli w różnych rejonach Polski, zawierane między pedagogami, rodzicami a uczniami, będą rozwiązaniem tych problemów?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Uczeń zakontraktowany

Takie kontrakty w szkołach niepublicznych stosowane były od dawna. Teraz po ten pomysł sięgnęły niektóre szkoły publiczne. Chcą od rodziców pisemnych deklaracji, w których określą oni swoje prawa i obowiązki. Chodzi o aktywną pomoc dziecku w nauce, stworzenie warunków do rozwoju, przekazanie systemu wartości, zadbanie o schludne ubranie, przypilnowanie, by nie piło alkoholu, nie paliło papierosów. Nauczyciel z kolei deklaruje dbałość o wszechstronny rozwój ucznia, stosowanie zachęt do udziału w zajęciach pozalekcyjnych, zobowiązuje się do systematycznego informowania rodziców o postępach i problemach dziecka.
Taka umowa nie ma żadnej mocy prawnej. To raczej honorowe deklaracje, potwierdzone własnoręcznym podpisem. Niektórzy rodzice nie godzą się na kontrakty, inni dostrzegają w nich wsparcie szkoły w swoich zmaganiach wychowawczych. - Na pewno jest to swego rodzaju sposób na wspólne dyscyplinowanie ucznia. I jakiś oręż dla nauczyciela, bo minister Katarzyna Hall odebrała możliwość pozostawienia ucznia w klasie za złe zachowanie - mówi Irena Wernicka, nauczycielka gimnazjum z Gliwic. - Mało tego, uczeń za zgodą rady pedagogicznej może być już promowany do następnej klasy ze stopniem niedostatecznym, bez opanowania materiału - dodaje.
Kontrakty świadczą raczej o determinacji nauczycieli, którzy tym sposobem pragną wychowywać i uczniów, i rodziców. Mogą też okazać się pomocne w odbudowywaniu rodzinnych więzi. Jednak problem tkwi w czym innym.- Szkoła nie jest samotną wyspą. To społeczeństwo w pigułce. W szkole, jak w soczewce, skupiły się wszystkie patologie polskiego życia społecznego - wyjaśnia Stefan Kubowicz, nauczyciel matematyki z Krakowa, wieloletni przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty NSZZ „Solidarność”. Wiele szkół ma już własne brygady ochroniarskie i kamery do monitoringu, by sprawdzać, co też uczniowie robią na przerwie. Zagrożeniem są nie tylko papierosy, ale ogólnodostępne dopalacze i nielegalne, przemycane do szkół narkotyki. W ankietach szkolnych 47 proc. chłopców i 44 proc. dziewcząt w wieku 15-19 lat przyznało się, że pije alkohol. Z tym pilnowaniem przez rodziców jest kiepsko. Ale też i rodzice własne zaniedbania wychowawcze chcą zrzucić na szkołę.

Wiedza w strzępach

Z deklaracji młodzieży wynika, że chce podjąć studia, bo otwierają przed nią szersze perspektywy. Tymczasem nauczyciele alarmują, że polska szkoła pod kierownictwem obecnych władz Ministerstwa Edukacji Narodowej coraz bardziej zawęża zakres nauki i obniża poziom. - W sytuacji, gdy w naporze wiedzy coraz trudniej jest się człowiekowi zorientować, jak zrozumieć rządzące światem mechanizmy, odnosi się wrażenie, że polska szkoła chce wypuszczać nieuków - skarży się egzaminatorka z Lublina, która sprawdza prace maturalne. Zaliczenie matury umożliwia już 30 proc. zdobytych przez ucznia punktów. Wyraźnie widać, że licea ogólnokształcące zamieniają się w wąsko profilowane. Nauczyciele mówią wprost, że wprowadzona po raz pierwszy po 20 latach na maturę matematyka zawierała łatwiejsze zadania, niż przygotowano na końcowe egzaminy gimnazjum!
Tematy maturalne odnoszą się do wycinkowo poznanych lektur, które uczniowie mają obowiązek czytać tylko we fragmentach. Protestują poloniści nie tylko dlatego, że wali się kanon lektur szkolnych, który był kulturowym kodem Polaków. Niezrozumiałe stają się postawy bohaterów literackich, a można je ocenić tylko po przeczytaniu utworu w całości. Podobnym eksperymentom obecne kierownictwo MEN chce poddać historię. W gimnazjum ma się ona kończyć na wiadomościach o I wojnie światowej. W liceum niektórzy uczniowie pożegnają się z historią po pierwszej klasie, bo potem będą już obowiązywały bloki tematyczne. Pełny zakres historii mają szansę zgłębiać tylko ci, którzy wybiorą profil humanistyczny. Autorzy podstawy programowej uznali, że uczniom, którzy zdecydują się na kierunek przyrodniczo-matematyczny, znajomość historii będzie niepotrzebna.
Oświatowa „Solidarność” protestuje. Wśród 21 postulatów dla oświaty przygotowanych przez „S” widnieje żądanie „wycofania nowej podstawy programowej kształcenia ogólnego, ograniczającej nauczanie ojczystej literatury i historii”. Ale MEN nie podejmuje rozmów w tej sprawie. „Miał być dialog społeczny, jest dyktatura” - wołali podczas pikiety pod URM protestujący 9 września nauczyciele.
Niepokoje nauczycieli, zarówno Związku Nauczycielstwa Polskiego, jak i „Solidarności”, budzą też próby zadekretowania rozporządzeniem MEN włączania do szkoły powszechnej uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. - Pomysł, że po 40-godzinnym przeszkoleniu nauczyciel będzie specjalistą od nauczania uczniów niedowidzących, niewidomych czy głuchych, a jednocześnie w tej samej klasie będzie uczył dzieci bez jakichkolwiek dysfunkcji, jest chory - komentuje Ryszard Proksa, szef oświatowej „Solidarności”. - Istnieją w Polsce szkoły integracyjne, ale są do tej roli odpowiednio przygotowane - dodaje. Przyjmowanie do szkoły powszechnej tej grupy dzieci wymagać będzie też od nauczycieli opracowywania specjalnych programów. - To powolna likwidacja szkół specjalnych - dodaje Proksa.
Ewa Kryńska, dyrektor Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Słabowidzących nr 8 w Warszawie, uważa, że podczas 40-godzinnego przeszkolenia nie da się wykształcić nauczyciela do pracy z dzieckiem słabowidzącym. - Takie umiejętności zdobywa się dopiero po ukończeniu 3 semestrów studiów podyplomowych i specjalizacji tyflopedagogicznej - dodaje. Uważa, że dziecko niedowidzące lub niewidome może sobie radzić w szkole publicznej pod warunkiem, że nie będzie tam agresji, a praca z uczniem odpowiednio wykształconego nauczyciela zostanie wsparta pomocą rodziców, klasy i szkoły.
Nauczyciele ze szkół specjalnych z Poznania twierdzą, że najczęściej takie dzieci wracają do szkół specjalnych, gdzie klasy są mniej liczne i bezpieczne. Wracają wycofane, z poczuciem odrzucenia. Wniosek jest jeden: integracja bez odpowiedniego przygotowania nauczycieli, szkoły i zaangażowania rodziców jest dla dziecka szkodliwa. Kto jak kto, ale „specjaliści” z MEN powinni o tym wiedzieć.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

10. rocznica kanonizacji dwóch Papieży – czcicieli Matki Bożej Jasnogórskiej

2024-04-27 15:16

[ TEMATY ]

Jasna Góra

rocznica

Adam Bujak, Arturo Mari/„Jan Paweł II. Dzień po dniu”/Biały Kruk

Eucharystię młodzieży świata na Jasnej Górze w 1991 r. poprzedziło nocne czuwanie modlitewne, podczas którego wniesiono znaki ŚDM: krzyż, ikonę Matki Bożej i księgę Ewangelii

Eucharystię młodzieży świata
na Jasnej Górze w 1991 r. poprzedziło
nocne czuwanie modlitewne, podczas
którego wniesiono znaki ŚDM: krzyż,
ikonę Matki Bożej i księgę Ewangelii

10. rocznica kanonizacji dwóch wielkich papieży XX wieku, która przypada 27 kwietnia, jest okazją do przypomnienia, że nie tylko św. Jan Paweł II był człowiekiem oddanym Matce Bożej Jasnogórskiej i pielgrzymował do częstochowskiego sanktuarium. Był nim również św. Jan XXIII.

Angelo Giuseppe Roncalli, późniejszy papież Jan XXIII, od młodości zaznajomiony z historią Polski, zwłaszcza poprzez lekturę „Trylogii”, upatrywał w Maryi Jasnogórskiej szczególną Orędowniczkę. Tutaj pielgrzymował w 1929 r. Piastując godność arcybiskupa Areopolii, wizytatora apostolskiego w Bułgarii ks. Roncalli 17 sierpnia 1929 r. przybył z pielgrzymką na Jasną Górę. Okazją było 25-lecie jego święceń kapłańskich. Późniejszy papież po odprawieniu Mszy św. przed Cudownym Obrazem zwiedził klasztor i sanktuarium, a w Bibliotece złożył wymowny wpis w Księdze Pamiątkowej: „Królowo Polski, mocą Twojej potęgi niech zapanuje pokój obfitości darów w wieżycach Twoich”.

CZYTAJ DALEJ

Watykan: Msza św. w 10. rocznicę kanonizacji Jana Pawła II

2024-04-26 15:32

[ TEMATY ]

Watykan

rocznica

św. Jan Paweł II

Monika Książek/Niedziela

27 kwietnia, przypada 10. rocznica kanonizacji św. Jana Pawła II. Z tej okazji o godzinie 17.00 w bazylice św. Piotra w Watykanie zostanie odprawiona uroczysta Msza święta. Przewodniczyć jej będzie kard. Giovanni Battista Re, dziekan Kolegium Kardynalskiego. Homilię wygłosi wygłosi kard. Angelo Camastri, emerytowany archiprezbiter bazyliki watykańskiej. Wśród koncelebransów będzie kard. Stanisław Dziwisz, długoletni sekretarz kard. Karola Wojtyły-papieża Jana Pawła II.

O zbliżającej się rocznicy kanonizacji przypomniał kilka dni temu papież Franciszek. Podczas środowej audiencji ogólnej 24 kwietnia Ojciec Święty pozdrowił Polaków, mówiąc:

„W przyszłą sobotę przypada 10. rocznica kanonizacji św. Jana Pawła II. Patrząc na jego życie widzimy, do czego może dojść człowiek, kiedy przyjmie i rozwinie w sobie Boże dary: wiary, nadziei i miłości. Pozostańcie wierni jego dziedzictwu. Promujcie życie i nie dajcie się zwieść kulturze śmierci. Za jego wstawiennictwem prośmy Boga o dar pokoju, o który on jako papież tak bardzo zabiegał”.

Podziel się cytatem

CZYTAJ DALEJ

Papież jedzie na Biennale w Wenecji – Watykan i sztuka współczesna

2024-04-27 11:06

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Jutro papież papież Franciszek odwiedzi Wenecję. Okazją jest trwająca tam 60. Międzynarodowa Wystawa Sztuki - Biennale w Wenecji. Ojciec Święty odwiedzi Pawilon Stolicy Apostolskiej, który w tym roku znajduje się w więzieniu dla kobiet, a prezentowana w nim wystawa nosi tytuł - "Moimi oczami". Wizyta papieża potrwa około pięciu godzin obejmując między innymi Mszę św. na Placu św. Marka. Planowana jest również prywatna wizyta w bazylice św. Marka. Jak się podkreśla, papieska wizyta będzie "kamieniem milowym w stosunku Watykanu do sztuki współczesnej".

Zapraszając Włocha Maurizio Cattelana do pawilonu Watykanu na 60. Biennale Sztuki w Wenecji, Kościół katolicki pokazuje, że jest otwarty na niespodzianki. Cattelan zyskał rozgłos w mediach w 1999 roku, prezentując swoją instalację naturalistycznie przedstawiającą papieża Jana Pawła II przygniecionego wielkim meteorytem i szkło rozsypane na czerwonym dywanie, które pochodzi z dziury wybitej przez meteoryt w szklanym suficie. Budzące kontrowersje dzieło Cattelana było wystawione również w Warszawie, na jubileuszowej wystawie z okazji 100-lecia Zachęty w grudniu 2000 r. „Dziewiąta godzina” - tak zatytułowano dzieło, nawiązując do godziny śmierci Jezusa - została wówczas uznana za prowokacyjną, a nawet obraźliwą. Ale można ją również interpretować inaczej: Jako pytanie o przypadek i przeznaczenie, śmierć i odkupienie. I z tym motywem pasowałby nawet do watykańskiej kolekcji sztuki nowoczesnej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję