Reklama

Najpopularniejszy obraz Jezusa Miłosiernego

Niezwykła rocznica przypada 22 lutego. Właśnie tego dnia w 1931 r. Siostra Faustyna Kowalska miała objawienie Jezusa Miłosiernego, który polecił jej namalować swój portret. Miała stworzyć Jego wizerunek w takiej postaci, w jakiej Go wówczas widziała. To, co miało swój początek 81 lat temu we wnętrzu jednej niepozornej zakonnicy z Polski, dziś ogarnęło cały świat. Obraz Jezusa Miłosiernego, namalowany według wskazówek Siostry Faustyny, jest dziś najpopularniejszym wizerunkiem Chrystusa na kuli ziemskiej, rozpowszechnionym na wszystkich kontynentach. Publikujemy fragment książki pt. „Ufam. Śladami Siostry Faustyny” autorstwa Grzegorza Górnego z niezwykłymi fotografiami Janusza Rosikonia, wydanej nakładem Rosikon Press.
(Red.)

Niedziela Ogólnopolska 9/2012, str. 18-19

Janusz Rosikoń

Wilno. Kaplica z obrazem Jezusa Miłosiernego, namalowanym przez Eugeniusza Kazimirowskiego. Dzięki temu obrazowi nazwisko malarza przeszło do historii

Wilno. Kaplica z obrazem Jezusa Miłosiernego, namalowanym przez Eugeniusza Kazimirowskiego. Dzięki temu obrazowi nazwisko malarza przeszło do historii

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kluczową rolę w życiu Siostry Faustyny odegrało wydarzenie, do którego doszło 22 lutego 1931 r. w klasztorze w Płocku. Tak opisywała to w „Dzienniczku”: „Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. (…) Po chwili powiedział mi Jezus: «Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także już tu, na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały»”.
Podczas najbliższej spowiedzi Siostra Faustyna opowiedziała księdzu o poleceniu, jakie otrzymała od Jezusa, ale kapłan wyjaśnił jej, że chodzi o to, by namalowała obraz w swej duszy. Gdy odchodziła od konfesjonału, usłyszała jednak słowa Chrystusa: „Mój obraz w duszy twojej jest. Ja pragnę, aby było Miłosierdzia Święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, żeby był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być Świętem Miłosierdzia. Pragnę, ażeby kapłani głosili to wielkie miłosierdzie moje względem dusz grzesznych. Niech się nie lęka zbliżyć do mnie grzesznik. Palą mnie płomienie miłosierdzia, chcę je wylać na dusze ludzkie”.
Po tym wydarzeniu mistyczka udała się do przełożonej domu w Płocku, siostry Róży Kłobukowskiej, a ta zażądała znaku, który potwierdzałby prawdziwość objawień. Kiedy Faustyna prosiła o takie znaki podczas modlitwy, usłyszała, że Bóg da je poznać poprzez łaski, których udzieli przez ten obraz. Zakonnica próbowała wobec tego sama namalować postać Chrystusa, którą oglądała podczas wizji, jednak nie potrafiła. Prosiła o pomoc siostrę Bożennę Pniewską, ale bezskutecznie. Tymczasem w klasztorze drogą szeptaną zaczęły rozchodzić się wieści o objawieniach Faustyny. Atmosfera wokół niej zagęszczała się, jedne siostry uważały, że jest histeryczką, drugie, że marzycielką, jeszcze inne, że ulega złudzeniom. Lustrowały ją podejrzliwe bądź ciekawskie spojrzenia, niekiedy słyszała za plecami niezbyt życzliwe słowa.
W tym okresie Siostra Faustyna nie miała stałego kierownika duchowego. Kolejni spowiednicy, do których zwracała się o radę, odsyłali ją do przełożonych, przełożone zaś - do spowiedników. To wszystko powodowało, że Faustyna sama przestała być pewna pochodzenia swych objawień. Zaczęła unikać wewnętrznych natchnień, ale wizje Jezusa nie ustawały.
W stanie wewnętrznego rozedrgania Siostra Faustyna wyjechała w listopadzie 1932 r. do Walendowa pod Warszawą, gdzie miała odbyć doroczne ośmiodniowe rekolekcje. W Walendowie znajdował się folwark, który był własnością Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia od 1896 r., gdy podarował go zakonowi hrabia Gustaw Przeździecki. Folwark zajmował ok. 250 hektarów ziemi, na których znajdowały się stawy, młyn, zabudowania gospodarcze i dom mieszkalny. Stale przebywało tam kilka sióstr, które doglądały gospodarstwa i korzystały z pomocy służby folwarcznej. W 1908 r. w Walendowie wybudowano klasztor i zakład dla dziewcząt, a w 1934 r. kościół. W czasie gdy Siostra Faustyna przybyła tam na rekolekcje, świątynia znajdowała się dopiero w budowie.
Podczas rekolekcji w Walendowie zakonnica wciąż biła się z myślami. Jeden głos kazał jej pełnić misję, którą nałożył na nią Jezus, drugi natomiast nalegał, by ją odrzuciła, gdyż objawienia są złudzeniami. Przed oczami stawały jej rozmowy z przełożonymi i spowiednikami, którzy mówili sprzeczne rzeczy. Udręczona gmatwaniną myśli Siostra Faustyna postanowiła odkryć swe wnętrze przed rekolekcjonistą i poprosić go o radę. Rekolekcje prowadził jezuita ks. Edmund Elter, doświadczony kierownik duchowy, profesor etyki, homiletyki i retoryki na rzymskim Uniwersytecie Gregorianum. To on jako pierwszy kapłan utwierdził ją w jej duchowym życiu i powierzonej misji. Upewnił, że podąża dobrą drogą, a objawienia pochodzą od Boga. Zalecił też, by była wierna posłannictwu, które otrzymała od Jezusa. Na koniec poradził, by modliła się o dobrego kierownika duchowego, który będzie w stanie rozeznać poruszenia jej duszy. Po spowiedzi tej Faustyna poczuła przypływ radości, gdyż po raz pierwszy kapłan w imieniu Kościoła potwierdził prawdziwość jej objawień.
(…) Pewnego razu w Warszawie Siostra Faustyna odwiedziła znajdujący się na sąsiedniej posesji, przy zbiegu ulic Żytniej i Żelaznej, dom Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi, zwanych „rodziniarkami”. Udała się tam na adorację do kaplicy. Podczas modlitwy ujrzała Jezusa, który skierował do niej następujące słowa: „Wiedz o tym, że jeżeli zaniedbasz sprawę malowania tego obrazu i całego dzieła miłosierdzia, odpowiesz za wielką liczbę dusz w dzień sądu”. Jak pisze w „Dzienniczku”: „Po tych słowach Pana jakaś bojaźń wstąpiła w duszę moją i lęk. Nie mogłam się uspokoić sama w sobie. Brzmiały mi te słowa: Tak, to mam nie tylko za siebie odpowiadać w dzień sądów Bożych, ale i za inne dusze. Te słowa głęboko wryły mi się w serce moje”.
(…) Wkrótce po ślubach wieczystych Siostra Faustyna otrzymała polecenie kolejnych przenosin. Tym razem miała udać się do Wilna, by tam pomagać w klasztornym ogrodzie. Chociaż nie miała doświadczenia w tego typu pracy, natychmiast wyraziła zgodę.

„Ufam. Śladami Siostry Faustyny”
Grzegorz Górny, Janusz Rosikoń
RosikonPress, www.rosikonpress.com
tel. (22) 722-61-01.

W maju 1933 r. Siostra Faustyna przybyła do Wilna, gdzie spotkała swojego spowiednika i kierownika duchowego - ks. Michała Sopoćkę. Dopiero on pomógł jej spełnić wolę Jezusa zawartą w objawieniu z Płocka. Jak wspominał sam ks. Sopoćko: „Wiedziony raczej ciekawością, jaki to będzie obraz, niż wiarą w prawdziwość widzeń Siostry Faustyny, postanowiłem przystąpić do namalowania tego obrazu. Porozumiałem się z mieszkającym w jednym ze mną domu artystą malarzem Eugeniuszem Kazimirowskim, który się podjął za pewną sumę malowania, oraz z siostrą przełożoną, która zezwoliła Siostrze Faustynie dwa razy na tydzień przychodzić do malarza, by wskazać, jaki to ma być ten obraz”.
Kazimirowski malował obraz od stycznia do czerwca 1934 r. Pozował mu ks. Michał Sopoćko. Pracownię malarską na wileńskiej Rossie odwiedzała Siostra Faustyna, wspólnie z przełożoną wileńskiego klasztoru matką Ireną Krzyżanowską, by udzielać artyście dokładnych informacji, jak powinien wyglądać obraz.
Końcowy rezultat nie zadowolił jednak zakonnicy. Jak napisała w swoim „Dzienniczku”: „W pewnej chwili, kiedy byłam u tego malarza, który maluje ten obraz, i zobaczyłam, że nie jest tak piękny, jakim jest Jezus - zasmuciłam się tym bardzo, jednak ukryłam to w sercu głęboko. Kiedyśmy wyszły od tego malarza, matka przełożona została w mieście dla załatwienia różnych spraw, ja sama powróciłam do domu. Zaraz udałam się do kaplicy i napłakałam się bardzo. Rzekłam do Pana: Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś? - Wtem usłyszałam takie słowa: «Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej»”.

Grzegorz Górny

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zapowiedź - #PodcastUmajony na naszym portalu już od 1 maja!

2024-04-28 07:35

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

#JezusowaKardiologia

Mat.prasowy

Zapraszamy na codzienne refleksje maryjne przygotowane dla naszego portalu na maj 2024 r. przez ks. Tomasza Podlewskiego.

Startujemy 1 maja 2024 roku, zaraz po północy. Do usłyszenia!

CZYTAJ DALEJ

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Upamiętnienie Melchiora Teschnera

2024-04-28 20:58

[ TEMATY ]

koncert

Zielona Góra

Wschowa

Przyczyna Górna

Teschner

Krystyna Pruchniewska

koncert Cantus

koncert Cantus

Koncert odbył się w świątyni, w której przez ponad 20 lat pełnił posługę jako pastor Melchior Teschner, urodzony we Wschowie kompozytor i kaznodzieja.

Koncert poprzedziła wspólna modlitwa ekumeniczna. Wydarzenie zostało zorganizowane przez Muzeum Ziemi Wschowskiej we współpracy z Parafią Rzymskokatolicką pw. św. Jadwigi Królowej. W kościele pw. św. Jerzego w Przyczynie Górnej należącym do parafii pw. św. Jadwigi Królowej we Wschowie można było wysłuchać utworów skomponowanych przez Melchiora Teschnera.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję