W piątek wieczorem szef rządu, w wywiadzie dla TVN24, TVP i Polsatu News, odniósł się do kwestii "czy dla takiego projektu KO (bezpiecznej aborcji do 12 tygodnia - PAP) będzie większość w Sejmie". "Ja mogę wziąć odpowiedzialność, także za Szymona Hołownię, czy Władysława Kosiniaka-Kamysza, ale oni nie ukrywali, że mają inny pogląd w tej sprawie i dostali te swoje 15 proc. głosów" - przypomniał Tusk.
"Każdy, kto głosował na PSL, czy na Polskę 2050, nie mógł mieć wątpliwości, że w sprawie aborcji są zwolennikami tak zwanego kompromisu, a później referendum. I nikt nie miał wątpliwości, że w przypadku KO projektem jest legalna i bezpieczna aborcja do 12. tygodnia" - przypomniał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jak dodał "ponieważ nie przekonałem marszałka Sejmu (Szymona - PAP) Hołownię i premiera (Władysława - PAP) Kosiniaka-Kamysza, aby zaakceptowali projekt aborcja legalna do 12. tygodnia, więc będziemy się starali go przegłosować w Sejmie". "Czy będzie na to większość głosów? Jeśli Trzecia Droga nie zmieni zdania, to pewnie nie, bo na PiS nie ma co liczyć" - ocenił Donald Tusk.
Reklama
"W tej chwili, przede wszystkim, pracujemy nad tym, aby niezależnie od postępu lub braku postępu w ustawach, żeby zmieniła się radykalnie praktyka postępowania w polskich szpitalach, to znaczy, żeby lekarze - i do tego będą służyły i konkretne przepisy, i oficjalne rekomendacje - mieli pełną świadomość, że są odpowiedzialni za bezpieczeństwo kobiety" - powiedział premier.
Jak wskazał, pojawiał się argument, że lekarze nie decydują się na przerywanie ciąży także w sytuacji zagrożenia kobiety, gdyż bali się prokuratury. "Sytuacja zmieni się o 180 stopni. Tak naprawdę powinni niepokoić się ci, którzy w takiej sytuacji odmawiają pomocy kobiecie. To jest dla mnie normalna sytuacja" - podkreślił premier.
"Wrócimy do tej rozmowy, jeśli okaże się, że jedynym sposobem na liberalizację prawa aborcyjnego jest referendum. Ja jestem temu przeciwny, ale jeśli to będzie to jedyny sposób, to wrócimy z tym pytaniem, ale musimy zapytać oczywiście o to kobiety" - mówił premier.
Jak poinformował, "jest już gotowy projekt, który umożliwi dostęp bez recepty do tak zwanej pigułki dzień po, uproszczenie". "Też dla niektórych okazał się on niespodziewanie ideologiczny. (...) Ja tutaj też nie ustąpię" - dodał.