Polskie państwo jest nieprzejrzyste dla samego siebie, a kierownictwo państwa nie dysponuje mapą kluczowych interesów, niezbędną do działania na rzecz dobra wspólnego. Skąd taka ocena?
Ślepe państwo i obywatele
Pisałem niedawno, że nie mamy mapy wpływów kapitału zagranicznego w naszych mediach („Gazeta Polska”, 5 września 2012 r.). Powoduje to, że odpowiedź na pytanie o suwerenność naszego dyskursu publicznego jest daleka od jasności. Obawiać się należy, iż podobnie wygląda sprawa suwerenności naszej polityki finansowej.
We współczesnym świecie kraj, który chce się rozwijać, nie może się odcinać od zagranicznych interesów i kapitału. Także kapitału finansowego - obecnego na giełdzie i w systemie bankowym. Problemem jednak są proporcje i przejrzystość.
Eksperci wskazują, że 65-70 proc. zasobów banków w Polsce to kapitał zagraniczny. Opinia publiczna nie posiada jednak dokładniejszej mapy wpływów tego kapitału. Bardzo niewiele wiemy o mechanizmach oddziaływania kapitału zagranicznego na całość naszej gospodarki, a nawet na kształt życia społecznego w ogóle.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kapitał nie jest kosmopolityczny
Reklama
Tymczasem pieniądz i kapitał mają barwy narodowe. Wiedzieliśmy o tym, zanim, po pojawieniu się kryzysu finansowego, ogłosił nam to przyjaciel premiera Donalda Tuska, b. premier rządu RP, b. prezes nabytego przez Włochów Banku Pekao SA Jan Krzysztof Bielecki.
Często po prywatyzacji firmy polskiej przez kapitał obcy (niemiecki, amerykański, izraelski, francuski itd.) zmieniona zostaje cała sieć firm powiązanych. Gdzie się tylko da, polskie firmy są wycinane i zastępują je podmioty z kraju macierzystego - niekiedy nagina się przy tym ustawę o zamówieniach publicznych.
OK, tyle wiadomo z grubsza. Ale tylko z grubsza. Znowu - podobnie jak w sytuacji mediów - nie mamy dokładniejszego, pełniejszego obrazu, mapy interesów zagranicznych w naszych finansach i gospodarce.
A obcy biznes to nie tylko nowe technologie, nowe miejsca pracy, nowe kompetencje kadr, ale także nowe impulsy korupcyjne.
Obawiam się np., że nie tylko opinia publiczna, ekonomiści eksperci, ale także sam minister finansów Jacek Jan Antony Vincent-Rostowski (jakże bogata musi być osobowość człowieka o tylu imionach) nie potrafią względnie jasno określić, jakie np. pole manewru ma polskie państwo przy reformowaniu systemu finansów publicznych. I nie chodzi tylko o tzw. wydatki sztywne, np. związane z obsługą naszego zadłużenia zagranicznego. Chodzi także o występujące wewnątrz polskiej gospodarki ograniczenia wiążące się z nieformalnymi wpływami zagranicznego biznesu, np. z wpływami związanymi z aktywnością przedstawicieli zagranicznych grup kapitałowych w takich organizacjach biznesu, jak PKPP Lewiatan.
Obawiam się jednak, że dobra mapa polskiej suwerenności nie jest premierowi Donaldowi Tuskowi potrzebna. Bo jego działania nie wskazują, że zabiega on o to, byśmy postkolonialną mentalność zostawili za sobą. To przecież on w kampanii wyborczej, zwracając się do samorządów w 2010 r., wzywał: „Nie róbmy polityki”. To to samo, co wołać: „Nie bądźmy podmiotami”. Zostawmy to kagiebistowskim władcom Moskwy. Zostawmy to Niemcom. Zostawmy to wielkim korporacjom. Przy słabości państwa i bierności obywateli to oni zapełnią próżnię społeczną - powiedzą nam, jak żyć!
Mamy prawo to wiedzieć
Reklama
We współczesnym życiu publicznym wiele osób i instytucji zabiega o swoją widzialność. Mnóstwo osób tak bardzo pragnie być celebrytami, że handluje swoją prywatnością. Ale - jak mówi znane powiedzenie - pieniądze lubią ciszę, a wielkie pieniądze lubią wielką ciszę. A bankierzy mają zasoby, aby pozostawać w cieniu. To jednak nie jest zgodne z interesem publicznym. Skoro działające w Polsce banki zagraniczne mają, co jest naturalne, w naszym kraju swoje interesy, to my też mamy jasny i prawomocny interes w tym, by wiedzieć, na czym wpływy banków dokładnie polegają.
Ale nazbyt często nie wiemy. Nie wiemy np., jak powszechne jest zjawisko poufnych instrukcji dla banków pod kontrolą obcego kapitału, aby akcję kredytową tak prowadzić, by nie rozpatrywać pozytywnie biznesplanów tych naszych firm, które konkurują z podmiotami gospodarczymi kraju macierzystego danego banku. Nie znamy bliżej skali promocyjnego wsparcia dla tych projektów kulturalnych, artystycznych, naukowych i obywatelskich, które w Polsce szerzą postawy kosmopolityczne. Nie wiemy, jaką rolę pełnią tu niektóre kampanie promocyjne i reklamowe skierowane do zaprzyjaźnionych (czytaj: uległych) mediów. I wzmacniające te media finansowo. Nie wiemy, jaka jest rola banków z obcym kapitałem w pomaganiu wielkim międzynarodowym korporacjom w obniżaniu ich zobowiązań podatkowych wobec państwa polskiego.
Na tego typu pytania nie udzielają odpowiedzi ani polskie nauki społeczne, ani instytucje eksperckie, ani media głównego nurtu.
Stronnicza troska
Nie brak natomiast w mediach, takich np. jak „Gazeta Wyborcza” oraz „Polityka”, materiałów bardzo krytycznych wobec takiej polskiej - pod względem źródeł kapitału oraz kadry zarządzającej - instytucji finansowej, jaką jest sieć SKOK-ów, czyli Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych. We wspomnianych mediach można np. przeczytać, jak nieludzki wymiar miewają windykacje, że może niekiedy dochodzić do krzywdzenia Bogu ducha winnych członków rodzin osób, które zaciągnęły kredyt w którejś z kas SKOK. Ale tego typu, zazwyczaj poruszająco opisane, przypadki dotyczą przecież wszystkich podmiotów finansowych ściągających swoje należności. Tego się jednak często nie dodaje.
Atak na SKOK-i należy odbierać jako grę o zachowanie w nienaruszonej postaci fundamentów systemu III RP. Fundamentów, do których polska i autonomiczna wobec systemu władzy PO-PSL instytucja rażąco nie pasuje. Stąd ponawiające się ataki na SKOK-i.
Demokracja jako fasada a społeczeństwo obywatelskie jako frazes
Jesteśmy w stanie - na razie poza głównymi ogniwami polskiego państwa, niekiedy wbrew nim - bronić naszych zasobów, naszej narodowej substancji. Chociaż demokracja w Polsce jest ułomna, objawem czystego defetyzmu jest pogląd, że nic nie można zrobić. Niepokój pasożytniczych grup interesu, wspierających system III RP, budzi właśnie to, że mimo niekorzystnych warunków są w Polsce środowiska potrafiące budować enklawy samodzielności.
Być może to właśnie podmioty stworzone przez redemptorystę z Torunia (radio, telewizja, uczelnia, wydawnictwo) oraz sieć kas SKOK są największymi organizacyjnie ogniwami społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. Są ważnymi przykładami na to, że Polacy potrafią korzystać z przestrzeni wolności bez sięgania po pieniądze podatników. Że potrafimy nie tylko zakładać małe stowarzyszenia, portale internetowe, lokalne kluby dyskusyjne, pisemka o miniaturowym zasięgu, ale także samodzielnie tworzyć złożone organizmy społeczne zdolne do wieloletniego funkcjonowania w dynamicznym otoczeniu cywilizacji współczesnej.
Być może powyższe spostrzeżenie daje nam najważniejszą perspektywę dla zrozumienia zachowania ogniw władzy systemu III RP: blokowania potencjału rozwoju TV Trwam - przez odmowę koncesji nadawania na multipleksie - oraz kolejnego ataku ustawowego na SKOK-i, mającego na celu wprowadzanie w życie przepisów umożliwiających poddanie tej instytucji kontroli ze strony silniejszych ogniw systemu finansowego, np. banków zagranicznych. To bardzo wymowne, dobrze pokazujące, jak bardzo III RP jest chora: państwo, które dopuszcza patologie typu Amber Gold, nie szczędzi energii, by sparaliżować mającą już wieloletnią tradycję, dobrze działającą inicjatywę spółdzielczą.
Obydwa środowiska - to skupione wokół Radia Maryja i to wokół kas SKOK - są solą w oku elit III RP. To pokazuje rzeczywisty stosunek tych elit do demokracji i pluralizmu. Demokracja i pluralizm potrzebne są tylko jako alibi. Alibi dla elektoratu oraz instytucji międzynarodowych. Gdy zaś umożliwiają oddolną samoorganizację społeczeństwa - wtedy należy przeciwdziałać.
Demokracja w Polsce? Tak. Ale to ma być kosmopolityczna demokracja igrzysk i głosowania na celebrytów „Tańca z gwiazdami”. Aktywność obywatelska? Tak. Ale to ma być aktywność regulowana, gdzie młodzież spali swoją energię, podskakując w rytm muzyki na Przystanku Woodstock.
Systemowi III RP nie są potrzebne media, w których jest czas na poważne debaty ekspertów na temat polskiej racji stanu. Systemowi III RP nie jest potrzebna sieć finansowa niezależna od wpływów zagranicznych, niezależna od kapitału postkomunistycznego i platformowego, a w dodatku wspierająca coraz bardziej wynurzający się z bagna bylejakości III RP archipelag inicjatyw patriotycznych.
Patriotyzmekonomiczny.pl
Nie musimy jednak czekać z założonymi rękoma. Zanim wybory wygrają ugrupowania zdolne do skutecznych posunięć na rzecz naszego interesu narodowego, możemy działać już teraz. Zaczynając od czegoś skromniejszego - ale o dużym potencjale. Możemy np. wspierać takie inicjatywy, jak portale:
Bez dobrej mapy interesów i bez silnych ogniw kapitału polskiego będziemy poddostawcami zagranicznych wielkich firm. Z oddolną samoorganizacją możemy grać o partnerstwo i podmiotowość na arenie międzynarodowej.
Autor jest profesorem UMK, gdzie kieruje Podyplomowym Studium Socjologii Bezpieczeństwa Wewnętrznego