Reklama

Wywiady

Program na kilkaset lat

Niedziela Ogólnopolska 43/2012, str. 8-9

[ TEMATY ]

wywiad

Jan Paweł II

MARCIN ŻEGLIŃSKI

Prof. George Weigel

Prof. George Weigel

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MILENA KINDZIUK: - Obiecał Pan napisanie tej książki samemu Papieżowi?

PROF. GEORGE WEIGEL: - Tak, było to w grudniu 2004 r. Złożyłem wtedy wizytę w Watykanie. Rozmawialiśmy, a ja w pewnym momencie powiedziałem Janowi Pawłowi II, że chciałbym dokończyć zadanie, jakie zacząłem, pisząc jego biografię pt. „Świadek nadziei”. Ta książka jest więc wypełnieniem obietnicy, jaką dałem Papieżowi na krótko przed śmiercią. Ufam, że tamtą rozmowę dokończymy…

- Już po drugiej stronie…?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Tak. Ufam, że spotkam się kiedyś z Papieżem. Sporo będziemy mieć do omówienia. Ale będziemy mieli na to dużo czasu!

- Jaki wpływ wywarł Papież na życie Pana Profesora?

- Myślę, że na to pytanie będę mógł odpowiedzieć dopiero za piętnaście, może dwadzieścia lat, czyli pod koniec mojego życia. Teraz te fakty są wciąż dla mnie żywe. Potrzebny jest dystans.

Reklama

- Dzieli Pan w książce pontyfikat Papieża na dwie części: pierwsza to lata: 1978-91; druga - do roku 2005. Skąd taki podział?

- To pewnego rodzaju konwencja, która może ułatwić zrozumienie całego pontyfikatu. Z tego podziału jasno widać, że centralnym punktem części pierwszej było wyzwanie rzucone przez Jana Pawła II komunizmowi i ateizmowi. Później natomiast cały ten wielki dramat zbliżał się do wielkiego przełomu, który swe apogeum osiągnął w okresie Wielkiego Jubileuszu Roku 2000.

- Dlaczego „dramat”?

- Bo całe życie Jana Pawła II jest wielką historią człowieka, a zarazem świadectwem tego, jak Bóg działa w historii poprzez tego człowieka. To zawsze obraz pewnego zmagania, jak w prawdziwym dramacie.

- A dlaczego Wielki Jubileusz jest dla Pana punktem zwrotnym tego pontyfikatu?

- O to trzeba by zapytać samego Papieża, on bowiem powiedział, że Wielki Jubileusz jest kluczem do jego pontyfikatu. Istotą Jubileuszu było sprowadzenie Kościoła do jego początku, co symbolicznie wyrażało się w pielgrzymce Papieża do Ziemi Świętej. Poprzez Jubileusz Kościół miał okazję ponownego odkrycia swoich korzeni i wyjścia ze swoim przesłaniem do świata, do jego nawrócenia. Dokonało się swego rodzaju przejście od Kościoła kontrreformacji do Kościoła nowej ewangelizacji.

- Pisze Pan w swej książce, że Papież przyczynił się do rewolucji ludzkich sumień. Czy ta rewolucja nadal trwa? Obraz współczesnego świata jawi się często tak, że nasze sumienia są spaczone, że mamy kryzys wartości.

- Zawsze jest widoczny kryzys wartości, w każdych czasach. W tym fakcie nie ma nic nowego. Taka jest ludzka natura. Naprzeciw niej wychodzi z jednej strony świat, a z drugiej chrześcijaństwo. Różnica, którą oferuje chrześcijaństwo, jest taka, że w samym środku wszystkich problemów człowieka jest Chrystus. I że człowiek może stanąć po drugiej stronie Wielkanocy. My, chrześcijanie, jesteśmy tymi, którzy wiedzą, jak historia się zakończy. A ponieważ to wiemy, możemy żyć pośród wszelkich upadków i kryzysów, ufając, że Boży sposób prowadzenia ostatecznie zwycięży. Jan Paweł II wyraźnie uczył, że nikt z nas nie może pozostać na poziomie letniości. Wiara wielkanocna jest inspiracją, by przeżywać nasze życie w sposób szlachetny.

- Czy nie jest tak, że Papieża prawie nikt nie słucha?

- Każdy tu może mówić za siebie! Trzeba też zdawać sobie sprawę, że Jan Paweł II wytyczył program dla Kościoła na kilkaset lat. Zauważmy: minęło kilkaset lat, zanim Kościół w pełni przetrawił sobór trydencki. Podobnie teraz musi minąć 200, może 300 lat, by przetrawić Sobór Watykański II oraz nauczanie Jana Pawła II.

- A czy dostrzega Pan dzisiaj kryzys Kościoła?

- Kryzys w Kościele jest taki, jak zawsze. Wciąż aktualne jest ewangeliczne pytanie: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę, gdy przyjdzie ponownie na ziemię?”. Kościół jest zawsze taki sam.

- A Kościół w Polsce?

- Myślę, że Kościół w Polsce pracuje na rzecz zrozumienia nauczania Jana Pawła II, na poziomie zarówno duszpasterskim, jak i intelektualnym. Kiedy jednak Papież jeszcze żył, miałem często wrażenie, że reakcja ludzi na niego była czysto emocjonalna. Kościół w Polsce musi przestać oglądać się do tyłu na Jana Pawła II, musi zacząć patrzeć naprzód, oczyma Jana Pawła II - po to, by przezwyciężyć kryzys, jaki jest widoczny w tym świecie. Przede wszystkim kryzys wartości. Od obsesji mówienia o kryzysie Kościoła powinniśmy przejść do mówienia o kryzysie kulturowym, którego największą częścią jest mierzenie wartości życia ludzkiego użytecznością. To właśnie utylitaryzm jest długoterminowym zagrożeniem. Zwłaszcza dzisiaj, gdy świat współczesny wpada w gnostycyzm, gdy nic nie jest stałe, a wszystko można plastycznie formować w dowolny sposób. Trzeba wsłuchać się w naukę Papieża, który przypomina, że świat jest światem sakramentalnym. I że nie wszystko da się zmienić, np. natura małżeństwa pozostaje niezmienna. Papież był wielkim przeciwnikiem herezji gnostycyzmu, która wciąż powraca. Teraz ten gnostycyzm przybiera inną formę, Benedykt XVI określa ją dyktaturą relatywizmu.

- Pisząc biografię Papieża, dotarł Pan do wielu archiwów, do źródeł KGB, Stasi, SB. Jaki obraz wyłania się z tych dokumentów? Coś Pana zaskoczyło?

- Ta wiedza robi ogromne wrażenie. Z tych dokumentów widać, jak bardzo złym sposobem sprawowania ziemskiej władzy był komunizm. Jak bardzo zależało mu na śmierci Kościoła katolickiego. Pokazują to przede wszystkim materiały KGB. Wszystkie służby, zresztą współpracujące ze sobą, bacznie obserwowały kontakty papieża Wojtyły z opozycją demokratyczną i widziały w nim śmiertelne zagrożenie dla pozycji komunizmu w Europie i całym świecie. Przeciwko prowadzonemu przez niego Kościołowi zaangażowano olbrzymie zasoby ludzkie i finansowe. Wysiłki te okazały się ostatecznie daremne, ponieważ oręż, którego używał Wojtyła, był rodzajem broni, której skutków komunistyczna taktyka nie potrafiła osłabić.

- W książce analizuje Pan również błędy i porażki pontyfikatu Jana Pawła II. Co zalicza Pan do najbardziej znaczących?

- Papieżowi nie udało się, niestety, domknąć rozdźwięku między katolicyzmem a prawosławiem. Z jednej strony do całkowitego pojednania nie mogło dojść, gdyż prawosławie nie było gotowe na przywrócenie pełnej komunii między Konstantynopolem a Rzymem na podstawie status quo sprzed 1054 r., co zdawał się proponować Jan Paweł II. Z drugiej zaś strony Ojciec Święty nie do końca doceniał wszystkie okoliczności historyczne wydarzeń z 1054 r. A one nie dokonały się w historycznej próżni.
Uważam też, że nie wszystkie nominacje papieskie były właściwe, np. zostało mianowanych wielu takich biskupów, którzy nigdy nie powinni być mianowani.

- Na przykład?

- Nie chcę używać nazwisk. Nikt nie pyta dzisiaj, jakie były złe nominacje dokonane przez Piusa XI. Znacznie ważniejsze jest skoncentrowanie się na tym, co się stało dobrego za tego pontyfikatu. Trzeba też rozumieć, że świętość nie oznacza doskonałości. Papież był człowiekiem i jako człowiek nie mógł wszystkiego zrobić dobrze, co nie umniejsza jego świętości. Tak było od samego początku Kościoła. Gdy analizujemy Dzieje Apostolskie, widzimy tam niejeden błąd w postępowaniu pierwszych świętych chrześcijan. Ważne jest pytanie, czy te decyzje były podejmowane w dobrej wierze. Jeżeli bowiem ktoś działa w dobrej intencji, to później całością kieruje Duch Święty.
Niewątpliwie Jan Paweł II przykuł uwagę świata w sposób, w jaki nie udało się to żadnej innej postaci jego epoki. Nie ulega wątpliwości, że zmienił świat - ponieważ był chrześcijaninem, którego niewzruszona wiara w Chrystusa zrodziła przemieniającą świat nadzieję na odrodzenie ludzkiego ducha. Był to najdonioślejszy pontyfikat w ciągu dwóch tysiącleci dziejów chrześcijaństwa.

- A mimo to nie we wszystkim Pan Profesor się z Papieżem zgadzał. Popierał Pan chociażby wojnę w Iraku.

- Uważam, że w 2003 r. nie było innego wyjścia z tamtej sytuacji. Ten konflikt nie mógł być rozwiązany w jakikolwiek inny sposób, reżim Saddama Husajna powodował coraz większe cierpienia Irakijczyków i trzeba było temu przeciwdziałać. Papież natomiast uważał za swój obowiązek znaleźć alternatywę dla wojny w Iraku. Ale nie jest on politykiem, sekretarzem generalnym Narodów Zjednoczonych ani prezydentem świata. On ma swoją odpowiedzialność, a politycy mają swoją. Stąd ocena sytuacji dokonana przez dwudziestu kilku przywódców państw na świecie, którzy uznali, że wszelkie dyplomatyczne, pozawojskowe próby rozwiązania konfliktu na Bliskim Wschodzie zostały wyczerpane, nie musiała być tożsama z oceną Jana Pawła II. On natomiast uważał, że u początku nowego tysiąclecia powinien ukazywać światu nadzieję i przekonywać, zwłaszcza po przerażających zbrodniach XX wieku, że istnieją lepsze sposoby rozwiązywania konfliktów niż sięganie po broń. To był jednak osąd moralny.

- Powiedział Pan ostatnio, że „Jan Paweł II jest natchnieniem dla amerykańskiego Kościoła”. W jakim sensie?

- Jest natchnieniem zwłaszcza dla biskupów, którzy są zaangażowani w nową ewangelizację, w obronę życia, w obronę wolności religijnej. W naszej obecnej sytuacji politycznej, która w okresie minionych dziewięciu miesięcy stała się bardzo trudnym wyzwaniem, gdyż Kościół jest w poważnym konflikcie z administracją Baracka Obamy, przykład Jana Pawła II i polskiego Kościoła ma ogromne znaczenie w kształtowaniu postawy biskupów amerykańskich.

- Jeśli listopadowe wybory wygra Obama, to…?

- Dojdzie do sytuacji bardzo dramatycznej, do konfrontacji, zwłaszcza jeśli chodzi o wolność religijną, między sprawującymi władzę a Kościołem katolickim. Pamiętajmy, że Stany Zjednoczone mają tradycję państwa świeckiego i religijnego społeczeństwa. Kiedy państwo świeckie wyrusza na wojnę z religijnym społeczeństwem, to powstaje problem.

- Tytuł swej najnowszej książki: „Kres i początek” zaczerpnął Pan z utworu T. S. Eliota „Cztery kwartety”. Skąd taki pomysł?

- Eliot pisze: „W moim kresie jest mój początek”. Papież doszedł do kresu swojego życia. Dla Karola Wojtyły, który wrócił do domu Ojca, kres ten oznaczał nowy początek.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Formacja intelektualna i duchowa

Niedziela łódzka 46/2021, str. IV

[ TEMATY ]

wywiad

rektor

WSD w Łodzi

Archiwum Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi

Ks. Sławomir Sosnowski

Ks. Sławomir Sosnowski

Z ks. Sławomirem Sosnowskim, rektorem i wykładowcą liturgiki w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi oraz ojcem duchownym wspólnoty Ognisko Miłości w Olszy rozmawia Julia Saganiak.

Julia Saganiak: 100 lat działalności łódzkiego seminarium to niewątpliwie bardzo długi okres i duże doświadczenie uczelni. Mowa także o funkcjonowaniu w okresie II wojny światowej. Księże Rektorze, jak zmieniła się uczelnia od tamtego czasu?

Ksiądz Sławomir Sosnowski: Seminarium zaczynało się w budynku poszpitalnym, który wymagał remontu. Pierwsza kaplica służyła jako kaplica przedpogrzebowa, stąd pogłoska, że seminarium ma miejsce w dawnym prosektorium, ale to nie do końca prawda. Zaczynało też niewielu kleryków, więc było skromnie te sto lat temu. Były również przerwy, seminarium w czasie wojny krótko było w Szczawinie, a później zostało zupełnie zamknięte. Tutaj siedzibę miało Hitlerjugend. Po wojnie budynek był w takim stanie, że nie nadawał się do zamieszkania, dlatego diecezja zdecydowała się na wpuszczenie MO. Milicja Obywatelska miała tutaj szkolenie oficerów w zamian za wyremontowanie budynku. W latach 50. było tutaj także niższe seminarium, czyli przygotowanie chłopców do matury. Obecnie, oprócz naszego seminarium, jest tzw. seminarium 35+ (czyli dla starszych kandydatów do święceń). Budynek został rozbudowany w latach 80., gdy było najwięcej powołań. Takie są zmiany zewnętrzne, o nich najłatwiej mówić, natomiast jak zmieniał się duch, jak zmieniały się studia, trudno streścić w kilku zdaniach. Są rzeczy niezmienne, ale jedną z najbardziej widocznych zmian w relacjach jest dyscyplina. Kiedyś wyjście z seminarium było czymś rzadkim, jeśli już to „we dwóch”. Odcięcie od świata było inne i dyscyplina. Mój dziadek, kiedy usłyszał, że idę do seminarium, mówił, że będę chodził parami. On miał takie doświadczenie, że klerycy to ludzie chodzący parami w sutannach i kapeluszach. Dzisiaj jest już inaczej.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech - patron ewangelizacji zjednoczonej Europy

Pochodzenie, młodość i studia św. Wojciecha

CZYTAJ DALEJ

Bp Bronakowski o zakazie sprzedaży alkoholu na stacjach paliw: to ochrona młodego pokolenia Polaków

2024-04-23 13:30

[ TEMATY ]

bp Tadeusz Bronakowski

Karol Porwich/Niedziela

Alkoholik włącza mechanizmy obronne, nie dostrzegając problemu

Alkoholik włącza mechanizmy obronne, nie dostrzegając problemu

- Niwelowanie zagrożeń związanych z promocją i dostępnością alkoholu to przede wszystkim ochrona młodego pokolenia Polaków - zaznaczył bp Tadeusz Bronakowski w komentarzu dla Katolickiej Agencji Informacyjnej. Przewodniczący Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych wyraził tę opinię w odpowiedzi na propozycję wprowadzenia w Polsce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. Obecnie Ministerstwo Zdrowia pracuje nad rozwiązaniami, które mają doprowadzić do zmniejszenia dostępności alkoholu.

Publikujemy pełną treść komentarza bp. Tadeusza Bronakowskiego - przewodniczącego Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych:

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję