Reklama

Niedziela Wrocławska

Każdy potępiony jest przegraną Pana Boga

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PAWEŁ TRAWKA: - Księże Profesorze - coraz bliżej ten niezwykły czas, kiedy zbliżamy się do spraw ostatecznych, kiedy myślimy o zmarłych, o tych, których już nie ma między nami, myślimy gdzie oni są, co się z nimi stało? I tu pojawia się słowo „czyściec”. Słowo obecne w teologii katolickiej, którego próżno szukać w prawosławiu. Tam ta sprawa zupełnie inaczej wygląda. Czym jest czyściec, do czego on służy?

Reklama

KS. PROF. ROMAN ROGOWSKI: - Mówiąc o „czyśćcu”, czyli o purgatorium, jak to łacinnicy nazwali, dotykamy stanów ostatecznych i te stany ostateczne - niebo, piekło, czyściec - są najtrudniejszymi tajemnicami w religii chrześcijańskiej. Z bardzo prostej przyczyny - ponieważ one odbywają się już poza sferą życia. Tu przypomina mi się wypowiedź któregoś z filozofów chińskich - o śmierci i o życiu po śmierci może mówić tylko ten, kto już umarł. I jest w tym trochę prawdy. Niemniej jednak, objawienie chrześcijańskie próbuje przybliżyć trochę te misteria, chociażby misterium purgatorium. Na czym ono polega? Otóż najprawdopodobniej - mówię najprawdopodobniej - bo, jak mówił chiński filozof, trzeba umrzeć, żeby mieć absolutną pewność - najprawdopodobniej w momencie śmierci mamy trzy możliwości: piekło, niebo lub czyściec. Jeżeli jesteśmy w stanie miłości, czyli łaski uświęcającej, wtedy mamy niebo lub czyściec. Jeżeli śmierć nas zastanie w stanie braku tej miłości Boga, czyli braku łaski uświęcającej, to wtedy może nas spotkać piekło. Ale o piekle nie chciałbym w tej chwili mówić. Otóż czyściec - jeżeli w momencie śmierci, umieramy w stanie łaski uświęcającej, czyli w stanie miłości Boga, ale jednak na sumieniu własnym mamy pewne grzechowe zaległości, nie w postaci grzechów ciężkich, tylko w postaci grzechów powszednich, często nieodpokutowanych - to wtedy jesteśmy kierowani najprawdopodobniej do czyśćca. Czym jest czyściec? Pan słusznie zauważył, że jeśli chodzi o naszych braci prawosławnych zdania są szalenie podzielone. Gdy chodzi o naszych braci z Zachodu, czyli protestantów - to najczęściej nie uznają czyśćca. Natomiast chrześcijaństwo katolickie uczyniło z tej prawdy dwa dogmaty na Soborze Trydenckim, uroczyście określone jako De fide divina catholica definita. Są to takie prawdy wiary, w które katolik powinien wierzyć. Prawda pierwsza - czyściec istnieje, a prawda druga to, że żyjący na ziemi mogą pomagać tym, którzy są w czyśćcu.

- Czyściec więc daje jeszcze nadzieję na ostateczne zwrócenie się ku Bogu? Czy jest to miejsce, gdzie jeszcze można postawić kropkę nad „i”? Tu można wpaść w jakąś pułapkę, że coś jeszcze mogę zmienić - a może to nie jest pułapka, lecz chrześcijańska nadzieja?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Otóż nie mogę zmienić. Moment śmierci jest momentem decydującym o zasłudze, czyli o przyjmowaniu różnych postaw wobec Boga i Jego przykazań. Natomiast to co zalega w mojej duszy, to co zalega we mnie w momencie śmierci, mogę odpokutować w jakiś sposób wymyślony przez Boga w czyśćcu albo mogę mieć jakąś taryfę ulgową ze względu na wstawiennictwo i modlitwy Kościoła, czyli ludzi żyjących. Tutaj odkrywa się wspaniała moim zdaniem rzecz - czyli wspólnota Kościoła. Wspólnota Kościoła nie tylko dotyczy doczesności, ale także dotyczy takich stanów już poza doczesnością - a przykładem tego jest właśnie purgatorium. W jakim sensie i w jakim stopniu możemy pomóc tym ludziom, którzy cierpią w czyśćcu, trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że to należy zostawić Miłosierdziu Bożemu. Bo jedną z największych trudności, a nawet przeszkód w mówieniu o stanach ostatecznych jest fantazja. Fantazja ludzka, filozofowanie, które często nie ma żadnych podstaw w Objawieniu, jako Objawieniu powszechnym. Tu przy okazji muszę dodać, że chrześcijanina katolika obowiązują tylko prawdy objawione w objawieniu powszechnym. Natomiast nie obowiązują prawdy objawione w objawieniu prywatnym. One mogą być pomocne, mogą wskazywać na jakieś prawdy objawione powszechnie, ale one nie decydują właściwie o mojej wierze i o moich przekonaniach dotyczących chociażby stanów ostatecznych. Inaczej mówiąc, umierający człowiek, jeżeli umiera w stanie łaski uświęcającej, czyli w stanie miłości Bożej, ma dwie możliwości: niebo, jeżeli jest czysty jak łza, i purgatorium, jeżeli nie jest taki czysty jak łza, ale chce się oczyścić. W tym oczyszczeniu możemy mu pomóc, jest to drugi dogmat sformułowany przez Sobór Trydencki.

- To też kontynuacja tego, co wyznajemy w Credo: Wierzę w obcowanie świętych. Wspomniał ks. Profesor, że misterium czyśćca wiąże się z czymś takim jak kary, cierpienie, oczyszczenie...

- Jeśli chodzi o kary w czyśćcu, to jest też szalenie wielka tajemnica, ponieważ sformułowania w objawieniu powszechnym zarówno w Starym jak i w Nowym Testamencie są tak wieloznaczne, że trudno określić, o jaką karę chodzi. Niemniej jednak większość Ojców Kościoła i większość teologów utrzymuje, że w czyśćcu mogą być też kary fizyczne, uzależnione od grzechów, jakie popełnialiśmy, jakimi obrażaliśmy Boga za życia. Teraz jest problem. Jaka może być kara fizyczna, jeżeli w momencie śmierci ciało zostaje, a dusza wędruje przed oblicze Boga. Otóż zrodziła się hipoteza, ale to jest tylko hipoteza, że w momencie śmierci człowieka, gdy jego ciało doczesne idzie do grobu, jednocześnie już otrzymuje niejako ciało zmartwychwstałe i w tym ciele zmartwychwstałym może cierpieć męki fizyczne w piekle. Może też się cieszyć i radować radością w niebie, ale może też troszeczkę pocierpieć w czyśćcu. Jest to tylko hipoteza, która usiłuje ułatwić odpowiedź na bardzo trudne pytania. Jednak utrzymuje się ogólnie, że jakaś forma kary fizycznej w czyśćcu istnieje. Na czym ona polega, trudno powiedzieć.

Reklama

- Wydaje się jednak, że największa karą czyśćcową jest niemożność trwania przed Bogiem, którego się już spotkało, a od którego człowiek zostaje odsunięty na czas oczyszczenia w czyśćcu. To jest często określane jako główna kara czyśćcowa.

- I słusznie. Człowiek z natury jest istotą religijną, bo wierzy albo w Boga albo w bożka. To uzasadniła już dawno szkoła Maxa Schelera. W związku z tym jego utajonym pragnieniem jest oglądanie Boga. I w momencie, kiedy znajduje się w czyśćcu to tego Boga ogląda, ale ogląda Go niejako za zasłoną, nie ma pełni radości, pełni zadowolenia z tego oglądu Boga. Dlatego jest dodatkowe cierpienie. Ta forma cierpienia może być o wiele cięższa aniżeli jakiekolwiek kary doczesne. Umierając w stanie łaski uświęcającej, czyli w stanie miłości Bożej, mamy możliwość dostania się albo do nieba albo do czyśćca, a jeżeli dostaniemy się do czyśćca, to mamy wielką nadzieję i to nadzieję absolutną, że kiedyś znajdziemy się w niebie. Myślę, że ta nadzieja stanowi największą wartość czyśćca, mianowicie, że w końcu kara się skończy i staniemy w obliczu Boga. To będzie radość wieczna.

- Co z tymi modlitwami za zmarłych, którzy już są w niebie?

- W ramach świętych obcowania, tej wspaniałej tajemnicy, każda nasza modlitwa ma swoją skuteczność i niekoniecznie musi trafiać tam, gdzie ją kierujemy. To znaczy: jeżeli jest ona potrzebna tam gdzie ją kierujemy, to ona tam dociera. Natomiast w sytuacji, kiedy te modlitwy czy wstawiennicze czyny są już nieuzasadnione, ponieważ ten ktoś jest już w niebie, wtedy z nich korzystają inni. A kto? Tylko Pan Bóg wie.

- W opowieści Jezusa o Łazarzu, który spoczywa na łonie Abrahama i bogaczu dzieli ich otchłań nie do przebycia. Mówiliśmy już, że nasze modlitwy mogą pomóc duszom czyśćcowym. Ale czy istnieje jakaś możliwość odwdzięczenia się tych osób?

- Jeśli chodzi o czyściec to istniałaby tylko jedna możliwość, mówię warunkowo, że istniałaby możliwość pomocy tym, którzy czekają na niebo w czyśćcu. Natomiast w momencie gdy taki zmarły znajdzie się w obliczu Boga w niebie, może w jakiś sposób się odwdzięczyć, wstawiać się za żyjącymi na ziemi w ramach świętych obcowania. W ogóle „świętych obcowanie” uważam za jedną z najpiękniejszych, jakkolwiek trochę zaniedbanych prawd w chrześcijaństwie katolickim. Natomiast istnieje jeszcze ciekawa hipoteza, że w momencie kiedy ten cierpiący w czyśćcu znajdzie się w niebie, ma szanse zapewnienia zbawienia komuś, kogo bardzo pokochał, a kto się za nim najbardziej wstawiał. Niezależnie od sytuacji moralnej tej osoby. Nawet jeżeli jest to grzesznik umierający w stanie grzechu śmiertelnego, to ta wszechmoc miłości jest tak wielka, że Bóg jako Bóg Miłosierny, zdecyduje się, żeby jednak tego grzesznika do siebie wziąć. Mnie się wydaje, że my w chrześcijaństwie zagubiliśmy jedną rzecz. Nie znaleźliśmy wspaniałego pięknego Imienia Bożego, które się łączy z Nowym i Starym Testamentem. Ze Starego Testamentu mamy piękne Imię Boże Jahweh - „Jestem, który Jestem”, ale w Nowym Testamencie w Pierwszym Liście św. Jana mamy „Bóg jest Miłością”. Jeśli połączymy te dwa zdania, to mamy najpiękniejsze, najwspanialsze imię Boga: Jestem, który jestem miłością. A ponieważ jest to miłość miłosierna, to dlatego możemy mieć nadzieję, że wszyscy znajdziemy się w niebie, niezależnie, czy po drodze będzie czyściec, czy nie. O tym mówi wielka hipoteza z pierwszych wieków, której ulegali nawet Ojcowie Kościoła, pisarze, Orygenes, czyli hipoteza apokatastazy. Mówi ona, że na końcu świata okaże się, że niebo jest pełne, a piekło jest puste. Tym bardziej, że niektórzy z filozofów i teologów podkreślają, że w końcu każdy potępiony jest przegraną Pana Boga.

2012-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Włochy: zmarł wybitny jezuita, o. Paolo Molinari

[ TEMATY ]

zmarły

Ks. Paweł Rytel-Andrianik

Rada Ministrów zgodziła się wczoraj na ratyfikację Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Teraz wniosek ratyfikacyjny w postaci ustawy zostanie skierowany do Sejmu.

Na wczorajszym posiedzeniu Rady Ministrów projekt ustawy o ratyfikacji Konwencji przedłożył minister spraw zagranicznych. Na razie nie wiadomo, kiedy zajmą się nim posłowie. Być może wątek Konwencji pojawi się podczas wystąpienia ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który 7 maja ma przedstawiać założenia polskiej polityki zagranicznej w 2014 rok. Polska podpisała Konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej 18 grudnia 2012 r. W imieniu rządu uczyniła to pełnomocnik ds. spraw równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Zarówno Kościół, jak i wiele środowisk katolickich oraz organizacji rodzinnych i pro-life wyrażało stanowczą dezaprobatę wobec niektórych zapisów Konwencji. Organizacje wskazywały, że Polska nie potrzebuje nasyconych ideologicznie regulacji dotyczących zwalczania przemocy, a obecnie obowiązujące w Polsce przepisy w zupełności wystarczają, by tej przemocy przeciwdziałać. Należy je tylko skuteczniej interpretować i wykorzystywać. Członkinie Krajowej Rady Duszpasterstwa Kobiet KEP przypominały, że niedawno nowelizowane polskie prawo dotyczące zapobiegania przemocy w pełni chroni kobiety i ofiary przemocy domowej, o czym wielokrotnie zapewniał obecny rząd. Nie ma więc potrzeby ratyfikowania tej konwencji i dostosowywania do niej polskiego prawa, tym bardziej, że byłoby to bardzo kosztowne. Zapisy w niej zawarte mają na celu wymuszenie poważnych zmian społecznych w Polsce, w żaden sposób nie skonsultowanych ze społeczeństwem, które w przeważającej części ich nie akceptuje. Może to prowadzić do poważnych protestów i niepokojów społecznych oraz dezorganizacji społeczeństwa. Konwencja ta definiuje płeć jedynie jako zjawisko społeczno-kulturowe i jednoznacznie zmierza do wprowadzenia zmian wzorców społecznych i kulturowych (art. 12 p.1). Konsekwencją jej ratyfikacji byłoby dostosowanie polskiego prawa, edukacji oraz życia społecznego i rodzinnego do założeń ideologii, która dąży do równego traktowania kobiet i mężczyzn we wszystkich obszarach życia, a w rzeczywistości daje zgodę na dyskryminację jednej z płci, gdyż nie uwzględnia różnic występujących pomiędzy kobietą i mężczyzną lub okoliczności w jakich oni się znajdują. Pod pozorem równego traktowania Polacy utraciliby prawo do ochrony elementarnych wartości naturalnych i chrześcijańskich, zarówno w życiu społecznym, jak i prywatnym, w rodzinach oraz w wychowaniu swoich dzieci, co byłoby egzekwowane prawem. Oznacza to łamanie sumień polskich katolików: matek i ojców. Art. 4 p. 4 Konwencji mówi, że specjalne środki w niej stosowane nie są uznawane za dyskryminację. Tymczasem Konwencja proponuje wiele rozwiązań dyskryminujących (z sankcjami karnymi włącznie) zwłaszcza wobec mężczyzn i tradycyjnych rodzin oraz tych obywateli, którzy nie zechcą pogodzić się z propagowaniem zachowań homoseksualnych i propozycjami propagowania niestereotypowych ról, np. homoseksualnych w przedszkolach, szkołach, na uniwersytetach, w wojsku, placówkach zdrowia czy sporcie. Konwencja narzuca danemu krajowi wytyczne dotyczące programów edukacyjnych na wszystkich poziomach nakazując wprowadzenie tzw. "perspektywy płci" w rozumieniu "jedynej słusznej" "płci kulturowej", co stoi w sprzeczności z polską linią edukacyjną respektującą komplementarność płci, a tym samym zmienia perspektywę antropologiczną kobiety i mężczyzny niemożliwą do przyjęcia przez gwarantowany konstytucyjnie system wartości i przyjętą koncepcję człowieka. Nad przestrzeganiem zapisów Konwencji ma czuwać międzynarodowy organ, co będzie nas obciążać poważnymi kosztami i spowoduje utratę naszej suwerenności w sprawach etycznych i rodzinnych. Wrażliwe dane na temat ofiar przemocy będą przekazywane za granicę bez ich wiedzy i zgody. Zapisy Konwencji są sprzeczne z Konstytucją RP, która zapewnia rodzicom prawo do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami, a małżeństwo definiuje jako związek mężczyzny i kobiety, otaczając go opieką podobnie jak rodzinę, czego jednak konwencja nie respektuje. Konwencja narusza także gwarantowaną konstytucyjnie prawną ochronę życia prywatnego i bezpodstawnie podważa wolność obywateli wprowadzają rozwiązania o charakterze ideologicznym. Wyraźny sprzeciw wobec konwencji wyraziło też Prezydium Konferencji Episkopatu Polski. Jak wskazywali biskupi, choć konwencja poświęcona jest istotnemu problemowi przemocy wobec kobiet, zbudowana jest jednak na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, których w żaden sposób nie można zaakceptować. Wskazuje bowiem niesłusznie, że przemoc wobec kobiet jest systemowa, zaś jej źródłem miałyby być religia, tradycja i kultura. Podpisanie dokumentu nie oznacza obowiązku ratyfikowania go, a dopiero ratyfikacja pociągnie za sobą skutki prawne.
CZYTAJ DALEJ

Iksatywy – język polski na sterydach czy gramatyczny eksperyment?

2025-02-04 20:44

[ TEMATY ]

Warszawa

polszczyzna

Andrzej Sosnowski

PAP/Piotr Nowak

"Prezydentx" Warszawy Rafał Trzaskowski, która stała się pionierem w dziedzinie językowej alchemii, gdzie zamiast upraszczać, wprowadzamy słowne akrobacje

Prezydentx Warszawy Rafał Trzaskowski, która stała się pionierem w dziedzinie językowej alchemii, gdzie zamiast upraszczać, wprowadzamy słowne akrobacje

Czy ktoś jeszcze pamięta, jak to było, gdy mówiliśmy do ludzi „Szanowni Państwo” i nikt się nie obrażał? Cóż, czasy się zmieniają, wszyscy mówią „Polki i Polacy” a warszawski ratusz, w swoim nieustającym dążeniu do równości, postanowił podarować nam nową lingwistyczną rozrywkę – iksatywy!

Dla niewtajemniczonych: iksatywy to takie formy językowe, które nie wskazują na płeć. Zamiast pisać „dyrektor” albo „dyrektorka”, urzędnik może teraz napisać „dyrektorx”, zamiast „nauczyciel” czy „nauczycielka” – „nauczycielx”. Proste? No właśnie nie do końca. Dlatego w grudniu 2024 r. w stołecznym magistracie powstał "Poradnik empatycznej i skutecznej komunikacji". Broszura kryje w sobie instrukcje na temat zwracania się do osób niebinarnych. Urzędnicy dowiedzieli się czym są iksatywy i jak je stosować. Warszawski ratusz argumentuje, że to krok w stronę otwartości i uwzględnienia osób niebinarnych. Oczywiście nie jest to rozwiązanie dla wszystkich. Władze stolicy wyraźnie zaznaczyły, że iksatywy nie są czymś, co należy kierować do ogółu społeczeństwa. I słusznie! Bo wyobraźmy sobie reakcję przeciętnego obywatela na urzędowe pismo zaczynające się od „Szanownx Mieszkankx” – zapewne skończyłoby się to telefonem do działu „reklamacji językowych”.
CZYTAJ DALEJ

Asteroida nazwana na cześć spowiednika św. Faustyny!

2025-02-05 14:35

[ TEMATY ]

św. Faustyna Kowalska

o. Józef Andrasz SJ

Pixabay.com

Międzynarodowa Unia Astronomiczna nadała dwóm nowym asteroidom nazwy, upamiętniające zasłużonych zakonników. Jednym z nich jest jezuita, o. Józef Andrasz, spowiednik św. siostry Faustyny, którego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w archidiecezji krakowskiej 1 lutego.

Na łamach najnowszego wydania biuletynu Międzynarodowej Unii Astronomicznej poinformowano, że dwie nowe asteroidy otrzymały nazwy odpowiednio: jezuity o. Józefa Andrasza, spowiednika św. Faustyny Kowalskiej i Franciszka Marii Denzy, włoskiego barnabity, który był astronomem i meteorologiem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję