Reklama

Wiara

Dlaczego wierzącym jest łatwiej?

Jak sprawdzić, czy to „ten jedyny/ta jedyna”? – oto pytanie, które dręczy niejedną „pannę na wydaniu” i niejednego „kawalera do wzięcia”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podejrzewam, że ile osób, tyle odpowiedzi, ale do mnie bardzo mocno przemówiła rada ks. Piotra Pawlukiewicza: „Sprawdź, czy twój chłopak/twoja dziewczyna boi się Boga”. Ów wspaniały, zmarły niedawno kapłan tak to uzasadnił: „Nie macie pojęcia, jacy będziecie za dwadzieścia lat. Nie macie pojęcia... Marzenia, ideały – to wszystko się zmienia. Psychika się zmienia, nerwy się zmieniają, co zrobić... Otóż istnieje jeden sprawdzian. Sprawdź, czy twój chłopak, twoja dziewczyna boi się Boga. (...) Jeżeli twój narzeczony nie boi się Boga, to twoje małżeństwo będzie grą w loterię. Nie wiesz, co nim zawładnie. Wędkarstwo, pieniądze, sąsiadka, pies, loty w kosmos – nie wiadomo... Jeśli się boi Boga, to wyjdzie z domu, będzie chodził trzy razy dookoła budynku, na złość ci się upije, ale wróci i powie: «Przepraszam». A «przepraszam» jest najważniejszym słowem w miłości. Nie «kocham cię», tylko właśnie «przepraszam»”.

Bój się Boga, czyli...?

Reklama

Bać się Boga... Cóż to znaczy? Być jak ten złodziej, który chciałby ukraść, ale boi się, że zostanie złapany? Mieć chrapkę na grzech, ale powstrzymywać się ze strachu, że Pan Bóg wszystko i tak widzi, więc pewnie ciężko ukarze? Wypełniać przykazania bez radości, bo takie ciężkie i nieżyciowe, ale nie ma innego wyjścia, skoro się chce dostać do nieba? Stop! To są religijne kłamstwa, podszepty złego ducha! „Bać się Boga” to zupełnie inna bajka. To znaczy liczyć się z Jego zdaniem. Ufać Mu w każdej sytuacji w przekonaniu, że On na pewno się nie myli i chce dla mnie dobrze. Uczynić Go swoim najwyższym Autorytetem, uwierzyć we wszystko, co obiecuje, obwieszcza, zapowiada. W Nim pokładać nadzieję wtedy, gdy wszystko inne zawiodło. Traktować nie jak ostatnią, tylko jak pierwszą deskę ratunku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kiedy przy ołtarzu wzajemną miłość ślubuje sobie dwoje ludzi myślących i postępujących w ten sposób, można być spokojnym o los ich małżeństwa. Przyjdą (oj, z pewnością przyjdą...) huragany, gradobicia i burze, które uderzą w ich dom rodzinny, ale on to przetrzyma – bo jest osadzony na Skale.

Czerpać siły z sakramentu małżeństwa

Reklama

A dlaczego przetrzyma? Bo będą czerpali siły z łaski sakramentu małżeństwa – przyjętego świadomie, a nie potraktowanego jako magiczny zabieg, mający bez wysiłku z ich strony, bez „wkładu własnego”, przy pomocy ryżu rozsypanego przed kościołem, zapewnić im „zdrówko”, „pieniążki” i powodzenie. Bo z Bożą pomocą, naśladując Jezusa Chrystusa, opanują jakże trudną sztukę przebaczania sobie nawzajem tyle razy, ile będzie trzeba – nawet jeśli nie wiadomo jak mocno się pokłócą, poranią czy poróżnią. Bo potraktują poważnie Chrystusowe słowa o nierozerwalności małżeństwa i nie w głowie im będą flirty, podrywy, „skoki w bok”, nieczyste spojrzenie na kobietę, kokietowanie kolegów w pracy. Bo z jednej strony pieniądz nie będzie ich bożkiem, lecz środkiem zapewniającym to, co niezbędne do życia, i narzędziem czynienia dobra, a z drugiej – będą twórczo, pracowicie szli za Bożym nakazem, by „czynić sobie ziemię poddaną”. Bo oboje naprawdę „opuszczą ojca i matkę” (choć nadal będą ich czcić), i „staną się jednym ciałem”. Bo z zaufaniem w Opatrzność przyjmą każde dziecko, które Bóg im da jako owoc ich miłości. Bo nie będą się trząść ze strachu przed cierpieniem, chorobą, a ostatecznie przed śmiercią, widząc w niej nie koniec wszystkiego, lecz przejście do życia na „pełnej petardzie” – wiecznego, w niebie.

Dla dzieci – same korzyści!

Mają dobrze poukładaną hierarchię wartości, w której wszystko jest na swoim miejscu. Na pierwszym – Pan Bóg i Jego wola odczytywana w codziennej modlitwie, rozważaniu słowa Bożego, podczas Eucharystii, w rachunku sumienia, w regularnej, częstej spowiedzi (stan łaski uświęcającej jako norma, a nie „stan wyjątkowy”!). Na drugim – mąż (dla żony) i żona (dla męża). Służą sobie nawzajem, wspierają się, szanują. Nie popełniają powszechnego błędu polegającego na tym, że po „miodowym miesiącu” ich małżeństwo wchodzi na równię pochyłą, a głównym łącznikiem między nimi stają się dzieci (no, może jeszcze kredyt hipoteczny...). Na co dzień tak dbają o jakość wzajemnej relacji, że zdarza się cud: mijają lata, a ich miłość jest większa niż w dniu ślubu! I to właśnie stanowi najważniejszy i najpiękniejszy prezent, który ofiarowują swoim dzieciom: dają im stabilność i poczucie bezpieczeństwa oraz bezpłatne wieloletnie „korepetycje” z miłości, służby i odpowiedzialności. Takim małżonkom niestraszny potem syndrom „pustego gniazda”...

Reklama

W wierzącej rodzinie dziecko zajmuje „dopiero” trzecie miejsce w hierarchii wartości. Nie „rządzi”, nie „rozstawia rodziców po kątach”. Zna swoje miejsce, ma jasno postawione granice i – właśnie dzięki temu! – czuje się bezpiecznie. Takie dziecko nie potrzebuje długich, umoralniających kazań: ono niezauważalnie nasiąka wartościami, o których może i dużo się nie mówi, ale za to praktykuje się je na co dzień. Wierzący rodzice traktują swoje dziecko jako dar i zadanie, a nie jak własność, która ma zaspokajać ich ambicje i marzenia. Nie wytyczają mu jedynie słusznej ścieżki kariery, a uważnie obserwują jego uzdolnienia, nie stawiając wymagań ponad siły; wspierają w pasjach, cieszą się z sukcesów, pomagają się dźwigać po porażkach.

Dziecku wierzących rodziców nie grozi, że zostanie złożone na ołtarzu ich karier zawodowych. Nie musi żebrać o ich czas, uwagę, zainteresowanie, ponieważ praca jest dla nich numerem cztery w hierarchii wartości. Jest bardzo ważna, ale nie najważniejsza. Stanowi źródło utrzymania, pole samorealizacji i służby na rzecz społeczeństwa – aż tyle i... tylko tyle. Poczuciu bezpieczeństwa dziecka nie są też w stanie zagrozić pasje rodziców, gdyż – jako ostatni element przytoczonej hierarchii wartości – są utrzymane w rozsądnych ramach.

Niewierzący, ale praktykujący

Oddajmy raz jeszcze głos ks. Pawlukiewiczowi: „Trzeba jeszcze powiedzieć, że ktoś może być pobożny: latać codziennie do kościoła, lecz Boga się nie bać. Sprawdź więc, czy twój partner boi się Boga. Jak się nie boi, to będzie loteria. Jak zatem sprawić, żeby się bał? Do tego jest długa droga. Naprawdę, długa droga jest do takiego zewangelizowania. Zachęcić do biegania z gitarą, śpiewania, jeżdżenia na Taizé jest prosto. Lecz stąd daleka jeszcze droga do takiej postawy, w której gdy ktoś straci Chrystusa i popełni poważny grzech, to blednie. Ale ja znam takich ludzi. Oni przychodzą – chłopak z dziewczyną – i są po prostu bladzi. Rozgrzeszam ich natychmiast. Na ulicy, w parku, gdzie tylko przyjdą. Oni nie mogą żyć bez Chrystusa. To jest bojaźń Boża”.

Tak. Bojaźń Boża nie jest tożsama ze spełnianiem aktów pobożności. Długie modlitwy, wymagające posty, uczestnictwo w nabożeństwach, procesjach, pielgrzymkach, czuwaniach, rekolekcjach mogą być wyrazem bojaźni, ale mogą też być sposobem ucieczki od twardych wymogów codzienności: od ugotowania obiadu na czas, od wyremontowania mieszkania, od pomocy dziecku w odrobieniu lekcji, od wysłuchania jego problemów, od szczerej rozmowy ze współmałżonkiem.

Dawniej dużo mówiono o problemie – nadal aktualnym – tzw. wierzących niepraktykujących. Dziś pora zwrócić uwagę na inną kategorię katolików – „niewierzących praktykujących”, których wiara nie rodzi skutków widocznych dla otoczenia. Ale to już temat na inne rozważania.

Zacytowane fragmenty pochodzą z książki ks. Piotra Pawlukiewicza pt. Seks – poezja czy rzemiosło.

2020-07-14 09:42

Ocena: +12 -5

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Manufaktura błogosławieństwa

Niedziela Ogólnopolska 14/2021, str. 48-50

[ TEMATY ]

wiara

Archiwum rodzinne

Z ich domowego warsztatu wychodzą dzieła nie tylko rąk, ale też duszy i umysłu

Z ich domowego warsztatu wychodzą dzieła nie tylko rąk, ale też duszy i umysłu

Czy można dzisiaj, w zeświecczałym świecie, utrzymać się z ewangelizacji? Po ludzku to niemożliwe. Oni jednak przeczą prawom bezwzględnego rynku, a potwierdzają prawa Ewangelii.

Testy psychologiczne i 10 lat wspólnego życia udowodniły, że są swoim zupełnym przeciwieństwem. Mogą się albo kochać, albo nienawidzić. Innej drogi nie ma. Szczęśliwie dla nich nie tylko postanowili wytrwać ze sobą, ale też razem pracować i uczynić ze swojej pracy coś na kształt ewangelizacji.
CZYTAJ DALEJ

Zepsute pokolenie

2024-12-14 07:00

[ TEMATY ]

zmiany klimatyczne

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Żyjemy w czasach, w których moda odgrywa rolę nie tylko w świecie ubrań i zwyczajów, lecz także w sferze idei. Wraz z rosnącą świadomością kryzysu klimatycznego albo tego co w tej sferze jest aktualnie obowiązującą „prawdą” wiele osób szuka sposobów, żeby na potrzebie zmiany świata na lepsze zbić kapitał.

Jedni wybierają drogę edukacji, inwestują w innowacyjne technologie, pracują nad redukcją emisji dwutlenku węgla. Inni jednak stawiają na coś zupełnie innego – show i zamieszanie. I tak na scenę wkracza Ostatnie Pokolenie – organizacja, która zrobiła ostatnio dużo szumu wokół siebie, deklarując walkę z globalnym ociepleniem za pomocą metod, które można określić jako teatralne, całkowicie pozbawione długoterminowego sensu i zwyczajnie szkodliwe.
CZYTAJ DALEJ

Papież spotkał się z prezydentem Macronem

2024-12-15 22:08

[ TEMATY ]

Franciszek na Korsyce

PAP/EPA/ETTORE FERRARI

Przed odlotem z Ajaccio do Rzymu Ojciec Święty spotkał się z prezydentem Francji, Emmanulem Macronem. Do małej sali lotniska imienia Napoleona, w której ustawiono krzesło z herbem papieskim i flagami Watykanu, Francji i Europy, papież i prezydent weszli razem tym samym wejściem krótko przed 18:00, w towarzystwie swoich delegacji. Ich rozmowa trwała około 50 minut.

Podczas spotkania Ojciec Święty i prezydent Macron omówili niszczycielski cyklon na francuskiej wyspie Majotta, wojnę na Ukrainie, potrzebę natychmiastowego zawieszenia broni w Strefie Gazy i wyrazili nadzieję na sprawiedliwą transformację polityczną w Syrii, zgodnie z oświadczeniem Pałacu Elizejskiego.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję