Reklama

Duchowość

Wszystkie odcienie samotności

Co trzeci Polak powyżej 75. roku życia mieszka sam. W Wielkiej Brytanii aż 71% emerytów cierpi z powodu braku kontaktów społecznych, a co trzeci Australijczyk nie ma ani jednej zaufanej osoby. Samotność jednak coraz częściej dotyczy także młodzieży i ludzi w wieku produkcyjnym.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Choć aktualne dane statystyczne i analizy przerażają, samotność nie jest zjawiskiem, które wyewoluowało na skutek pandemii. Przynajmniej od kilkunastu lat obserwujemy przyspieszenie zmian w natężeniu relacji międzyludzkich. Czynników, które prowadzą do takiego stanu rzeczy, jest wiele. Począwszy od tych jednoznacznie negatywnych, a skończywszy na tych, które nie tylko w teorii powinny służyć umocnieniu więzi. Na końcu każdego z nich nieubłaganie czai się jednak rozproszenie i osłabienie więzi społecznych. Restrykcje sanitarne nałożone na społeczeństwa przez rządy w czasie pandemii znacznie przyspieszyły proces atomizacji. Kto wie, może gdyby nie fakt, że już wcześniej mieliśmy problem z bliskością, nasze losy w ciągu tych trudnych niemal 2 lat potoczyłyby się inaczej?

Dawno, dawno temu...

Reklama

Polskie przemiany ustrojowe po 1989 r. objęły sferę nie tylko gospodarczą, ale także społeczną. Musiało upłynąć wiele lat, byśmy doszli do wniosku, że obfitość towarów na półkach nie zastąpiła zlikwidowanych domów kultury, bibliotek czy ośrodków sportu i nie stała się receptą na szczęście. Zanim odtworzono tę tkankę i poszerzono asortyment (w większości komercyjny), wyrosło i dojrzało pokolenie budujące więzi na podstawie technologii, które dwie dekady temu nosiły miano nowych. Bliskie, długotrwałe relacje zostały wyparte przez sezonowe, często utrzymywane głównie na odległość. Świat się skurczył, ale ludzie obok nas się oddalili. Awatary zastąpiły twarze, programy graficzne udoskonaliły wizerunek. Spotkania koleżeńskie i wspólne wyjazdy nie były już tak atrakcyjne jak dyskusje na grupach w sieci. Te z kolei stawiały poprzeczkę dużo niżej, nie wymagały tyle wysiłku co relacja bezpośrednia, a ponadto pozwalały na więcej. Nie tylko przemianom, ale wprost zanikowi więzi społecznych bardzo posłużyły modyfikacje najbliższej przestrzeni. Usunięto osiedlowe ławki, pod pretekstem gromadzenia się amatorów trunków procentowych, zamiast wysłać w te miejsca patrole policji. Dzikie boiska znikały pod kolejnymi blokami, a nawet całymi osiedlami, oczywiście, ogrodzonymi, co często niszczyło lokalne ciągi komunikacyjne. I jeśli nawet dziś robi się bardzo wiele, by odbudować sąsiedzkie relacje, to trudno jest nauczyć nas więzi, gdy nie pojmujemy ich już na poziomie emocji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Irytująca paplanina, przejmująca cisza

Reklama

Kto z nas jeszcze pamięta, jakim wyróżnieniem dla jednostki było posiadanie własnego telefonu stacjonarnego, skoro wkrótce minie 30 lat, odkąd do Polski zawitały komórki? Oczywiście, nie oznacza to, że od razu funkcjonowały powszechnie, na to potrzeba było przynajmniej dekady. Ale każdy nowy posiadacz mieszczącej się w kieszeni komórki chyba doświadczył tego wspaniałego poczucia niezależności i uczestnictwa w cywilizacyjnym dobrodziejstwie. Lecz było coś jeszcze – coś ważniejszego: świadomość bliskości. I tak dzwoniliśmy do współmałżonka, by poinformować, że już wchodzimy do sklepu spożywczego; do mamusi z wytycznymi, by znalazła w dolnej szufladzie ciepłe skarpety; do dziecka z pytaniem, gdzie jest, bo właśnie wstawiliśmy ziemniaki. Każdy korek, w którym utknął środek transportu miejskiego, dawał okazję do obdzwonienia wszystkich znajomych i zdania im relacji z mijającego dnia. A co to była za radość, gdy ktoś do nas zadzwonił! Ziemniaki się przypalały, pies bezskutecznie prosił o spacer, samochód zatrzymywał się z piskiem opon, gdy rozgadani wchodziliśmy pod koła. Dziś wprawdzie równie angażujące jest scrollowanie stron na smartfonie, ale niewiele ma to wspólnego z podtrzymywaniem kontaktów z rodziną czy przyjaciółmi. W milczeniu przeglądamy media społecznościowe, serwisy informacyjne, sklepowe wyprzedaże, oglądamy filmy. Z nosem w ciekłokrystalicznym ekranie nie zauważamy widoków za oknem, nie nawiązujemy kontaktu wzrokowego z ludźmi obok. Rzadko z tego transu wyrwie nas dzwonek własnej lub cudzej komórki.

Aż przyszła zaraza...

Reklama

Gdy dotknęła nas tragedia COVID-19 i nastąpiły wynikające z niej wieloaspektowe konsekwencje, w pierwszych miesiącach tego nowego zjawiska telefony przeżywały swój prawdziwy renesans. Strach przed śmiercią własną i bliskich jeszcze bardziej zredukował spotkania bezpośrednie, za to częstotliwość kontaktów telefonicznych i wirtualnych osiągnęła w ciągu kilku miesięcy swoje apogeum. Dzwoniliśmy do siebie nawzajem nie tylko z pytaniem o zdrowie i z deklaracją pomocy. Zamknięci w domach zabijaliśmy nudę i brak ruchu, właśnie rozmawiając i uczestnicząc w spotkaniach on-line. Z czasem ten stan rzeczy zmęczył chyba każdego z nas. Poprzednie wzmożone potrzeby bycia wśród ludzi zmieniły się w potrzebę doświadczenia spokoju i samotności. Gdy strach zmalał, nastąpiło naturalne odprężenie, a wolę walki zastąpiła bierność. Zresztą rozpadły się koła zainteresowań w domach kultury i przyparafialne wspólnoty. Wiele osób zebrało jeszcze siły na pomoc uchodźcom z Ukrainy, ale moi rozmówcy zgodnie przyznają, że kontakty towarzyskie uległy znacznemu rozluźnieniu, a w niektórych przypadkach się osłabiły lub zerwały się więzi rodzinne. Każdy też przynajmniej raz doświadczył uczucia zniechęcenia i zmęczenia, które doprowadziło go do nieodebrania telefonu od znajomej osoby. To kolejne zjawisko, które dziś maluje się bardzo wyraźnie: dobrowolna izolacja w domowej przestrzeni po powrocie z pracy. Odcinamy się także w sferze rozmowy. Warto jednak zmierzyć się z refleksją – ktoś, kto do nas dzwoni, może chcieć tylko pogadać, ale może również potrzebować pomocy.

Tragiczne post scriptum

Nie można być samotnym.

Trzeba opiekować się kimś,

kimkolwiek.

Dzieckiem, drugim człowiekiem,

kotem, psem albo rybką w akwarium.

Albo samym sobą.

Albo Panem Bogiem w kościele.

(...)

Bo samotność

jest naprawdę

nie do zniesienia.

Jest śmiertelną chorobą.

W stu procentach śmiertelną.

Te słowa kilka dekad temu napisał Jan Rybowicz, ale jego poetycka diagnoza pokrywa się z tą medyczną. Psycholodzy i psychiatrzy nie mają wątpliwości co do tego, że samotność obniża odporność człowieka i jest tak samo szkodliwa jak zbyt mała ilość snu, ruchu czy nałogi, którym bardzo często sprzyja. Jest jedną z najczęstszych przyczyn depresji. W Polsce rokrocznie wzrasta liczba seniorów, którzy odbierają sobie życie. Jeszcze bardziej tragiczne dane dotyczą młodzieży: w 2021 r. zachowania samobójcze w tej grupie wzrosły o 77%. Łącznie w ub.r. w policyjnych statystykach odnotowano 13 798 prób samobójczych. Głównymi przyczynami tego desperackiego kroku są: choroby psychiczne, kłopoty rodzinne i ekonomiczne oraz samotność.

2023-01-23 17:34

Ocena: +6 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Samotność jest jak szept

„(...) bo człowiek może wytrzymać tydzień bez picia, dwa tygodnie bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności” – napisał Paulo Coelho w swoich Jedenastu minutach. Ile jest w tych słowach prawdy?

Pięć lat temu zmarł mój mąż. Dorosłe dzieci i wnuki od dawna mają swoje życie. Odwiedzały nas regularnie, ale rzadko. Ten system dobrze działał za życia męża. Gdy zostałam sama, nie umiem, zwyczajnie nie potrafię przyzwyczaić się do ciszy czterech ścian, do samotnych zakupów, spacerów, chodzenia do lekarza. Do tych wszystkich dawniej niezauważanych drobiazgów, które robiło się wspólnie. Zamęczam więc dzieci. Jak tylko poczuję się gorzej, stawiam je na nogi. Dzwonię pod byle pretekstem kilka razy dziennie. Nieustannie proszę o załatwienie mi jakiejś sprawy, kupienie czegoś. Mieszkamy kawałek od siebie, czyli są to alarmy, które zmieniają im często cały plan dnia. Potem mam wyrzuty sumienia, głupio mi, zdaję sobie sprawę, że jak naprawdę coś się stanie, mogą już tak szybko nie przyjechać. Wreszcie zdecydowałam się na rozmowę z najstarszą córką i na wylanie swoich żalów. Rodzicom mojej generacji niezwykle trudno się przyznać, że sobie z czymś nie radzą. Ale się przemogłam. Przygotowałam sobie przemowę, żeby się nie popłakać, nie popaść w histerię. Córka jest mądrą kobietą, doświadczoną przez życie matką i żoną. Dobrze sobie czasem uprzytomnić tę prawdę – nasze dzieci mogą być mądrzejsze od nas, rodziców... Wiele nam ta rozmowa dała.
CZYTAJ DALEJ

Starogard Gdański: Skandal! Sędzia skazał matkę za to, że ostrzegła przed aborterem

2025-02-18 07:39

[ TEMATY ]

sąd

aborcja

Fundacja Życie i Rodzina

Pani Weronika z dzieckiem

Pani Weronika z dzieckiem

Skandal w Sądzie! Sędzia Wojciech Jankowski ze Starogardu Gdańskiego skazał matkę, która odmówiła aborcji na swoim synku i ostrzegła inne kobiety przed aborterem. Pani Weronika, mama trojga dzieci, została skazana na 4 miesiące prac społecznych. Ma też zapłacić 1812 złotych kosztów sądowych dla oskarżyciela ginekologa Piotra A. Dodatkowo ma zamieścić przeprosiny w mediach. Wyrok jest nieprawomocny.

Sprawa toczyła się przez ponad 2 lata. Zaczęła po tym, jak Pani Weronika odpowiedziała w Internecie na pytanie jednej z kobiet w ciąży. Pytanie było o lekarza do prowadzenia trudnej ciąży w Starogardzie Gdańskim, ktoś zasugerował właśnie Piotra A. W odpowiedzi Weronika odradziła i przytoczyła historię swojego synka. Kilka lat wcześniej A. zdiagnozował u chłopca zespół Downa i nachalnie proponował aborcję. Morderstwo na dziecku miałoby się odbyć w gabinecie A., co samo w sobie byłoby złamaniem prawa – wykonywanie aborcji poza szpitalem jest karalne. Weronika odmówiła. Dziecko urodziło się bez wady genetycznej, choć stres z okresu ciąży miał złe skutki i pewne problemy zdrowotne ciągną się u dziecka do dziś.
CZYTAJ DALEJ

Trump ostro krytykuje Zełenskiego. Nazwał go "dyktatorem bez wyborów"

2025-02-19 19:48

[ TEMATY ]

USA

Ukraina

Donald Trump

Wołodymyr Zełenski

dyktator bez wyborów

PAP/EPA

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan

Prezydent USA Donald Trump w środę nazwał prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego "dyktatorem bez wyborów" i powiedział, żeby "działał szybko, bo inaczej nie będzie miał kraju". Zarzucił mu, że wykonał "okropną robotę" jako szef państwa i namówił USA na udział w "wojnie, której nie mógł wygrać".

"Pomyślcie: umiarkowanie udany komik, Wołodymyr Zełenski, namówił Stany Zjednoczone Ameryki do wydania 350 mld dolarów, aby rozpocząć wojnę, której nie można było wygrać, która nigdy nie musiała się zacząć, wojnę, której on, bez USA i Trumpa nigdy nie będzie w stanie zakończyć" - napisał Trump na swoim portalu społecznościowym Truth Social.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję